To oczywiste, że podatnik, który posiada lokal w atrakcyjnym miejscu i wynajmuje go turystom, czerpiąc z tego stały dochód, powinien być traktowany jak każdy inny przedsiębiorca. Zupełnie inaczej jest z najmem wakacyjnym. Na taką formę najmu decydują się na przykład ci, którzy wolne mieszkania mają tylko sezonowo, bo akurat lokal w wakacje zwolnili studenci lub sami wyjeżdżają na urlop.

Popularne portale internetowe pozwalają im wynająć mieszkanie turystom na kilka dni w tygodniu, a nawet w miesiącu. Fiskus jednak nie rozróżnia tych dwóch sytuacji. Traktuje właściciela pensjonatu i osobę, która chce dorobić podczas wakacji, praktycznie tak samo. W efekcie ktoś, kto wynajął swój lokal na kilka dni, może w skrajnej sytuacji zapłacić 32-proc. podatek, stając się dodatkowo płatnikiem VAT.

Nieprecyzyjne przepisy są dla podatników prawdziwym polem minowym. Brakuje bowiem wyraźnej granicy, która wytyczałaby, co jest stałą działalnością gospodarczą, a co nie. Ogólne kryteria wskazujące, że najem musi być zorganizowany, ciągły i nastawiony na zysk, to zdecydowanie za mało. Są wykorzystywane przez fiskusa przeciw podatnikom, skoro dla niego „zorganizowana działalność" to nawet korzystanie z portalu internetowego, na którym właściciel może wystawić swoją ofertę krótkiego najmu.

Przedstawiciele rządu wielokrotnie mówili o budowaniu przyjaznego państwa i uczciwych, klarownych zasadach podatkowych. Dobrze że trwa uszczelnianie systemu podatkowego i walka z oszustami w VAT, ale może warto też spojrzeć na mniejsze sprawy, za to bliższe zwykłym podatnikom. Robienie z obywatela na siłę przedsiębiorcy tylko dlatego, że przez kilka tygodni w roku wynajmował turystom mieszkanie, jest nie tylko niesprawiedliwe, ale też trąci absurdem i rzuca cień na wiarygodność rządowych deklaracji.