Owszem, Rosja mogła sobie pozwolić na eksperyment, bo w jej systemie podatkowym podatek dochodowy od osób fizycznych odgrywa w dochodach budżetowych rolę marginalną. Niemniej zadziałało prawo określane mianem krzywej Laffera – przychody z tego podatku wzrosły.
Czytaj także: Rosja szykuje finansową rewolucję. Podatek będzie tylko jeden
Dziś czytam, że Rosja szykuje finansową rewolucję. Jeszcze niedawno zmiany planowano kosmetyczne. W Dumie pojawił się pomysł deputowanych zwolnienia od podatku dochodowego podatników, których miesięczne zarobki są niższe od dwukrotności płacy minimalnej. Teraz sam rząd przedstawił projekt zmian. Rewolucyjnych. Zamiast czterech podatków: VAT-u, CIT-u, PIT-u oraz składek na ubezpieczenie społeczne, wprowadzony ma być jeden podatek od wszystkich przychodów w wysokości 6,2 proc.
Ciekawe jest uzasadnienie. Rząd twierdzi, że jest to jedyny sposób „realizacji zasady równości zapisanej w kodeksie podatkowym", gdyż dzisiejszy zróżnicowany system podatkowy jest preferencyjny i dyskryminujący. Daje korzyści niektórym branżom kosztem innych, które podlegają dyskryminacji podatkowej w zawoalowanej formie.
W obliczu spadających cen surowców, których eksport jest głównym źródłem dochodów państwa, Rosja zdaje się postępować zgodnie z prawem Murphy'ego, zakładającym, że „ludzie postępują rozsądnie dopiero wówczas, gdy wszystkie inne sposoby zawiodą". Oczywiście sama reforma podatkowa nie poprawi stanu rosyjskiej gospodarki. Podatki i ich pobór mają nie przeszkadzać, ale same nie pomogą. Z góry więc uprzedzę, że jeśli zbyt widocznych pozytywnych skutków tej reformy nie będzie, to nie dlatego, że pomysł był zły.