Andrzej Arendarski: RPO – nie ma alternatywy dla kompromisu

Konstytucja RP zakazuje sędziom przynależności do partii i związków zawodowych. Nie dlatego, że jej twórcy sądzili, iż sędziowie nie będą mieli własnych poglądów i sympatii. Nawet nie dlatego, że sędzia należący do partii automatycznie musi sądzić w sposób stronniczy. Po prostu chodzi o to, by obywatel, którego sprawę rozpatruje sąd, nie musiał obawiać się, że sędzia będzie wybierał między lojalnością wobec Temidy i lojalnością wobec partii.

Publikacja: 14.06.2021 13:03

Andrzej Arendarski: RPO – nie ma alternatywy dla kompromisu

Foto: PAP/Leszek Szymański

Dokładnie tak samo sprawy się mają z Rzecznikiem Praw Obywatelskich: wybrany na to stanowisko polityk może okazać się świetnym, bezstronnym strażnikiem naszych wolności. Ale nie musi. Dlatego nie powinno się łamać niepisanej zasady, by ten urząd utrzymywać z dala od polityki.

Rzecznikowi Praw Obywatelskich wolno mieć własne poglądy. Ba, on powinien je mieć – jasne, wyraziste, konsekwentnie przekładające się na działania. Żeby bronić praw obywateli, trzeba respektować określony system wartości, oparty o wiarę w demokratyczne mechanizmy. Adam Bodnar – w mojej ocenie znakomity RPO – to właśnie człowiek, który swoją wizję obrony wolności realizuje konsekwentnie, nie poddając się presji ze strony polityków. Prawica krytykowała go za obronę niezawisłości sądów, a opozycja za to, że nie bojkotował postępowań przed Trybunałem Konstytucyjnym. Dobry Rzecznik Praw Obywatelskich to taki, którego politycy nie chwalą, a krytykują. Ma bowiem stale patrzeć im na ręce i wskazywać, gdzie jest granica, poza którą zaczyna się naruszanie naszych swobód.

Parlament nie może wybrać nowego RPO – przede wszystkim dlatego, że rządowa większość forsuje na to stanowisko aktywnych polityków. To praktyka, która wcześniej czy później doprowadzi do utraty waloru niezależności tego niezmiernie istotnego urzędu. System partyjnych łupów objął już niemal wszystkie urzędy, instytucje, spółki Skarbu Państwa. Rzecznik Praw Obywatelskich to jedna z ostatnich niezależnych instytucji. Konstytucja sama w sobie nie uchroni przed zawłaszczeniem tego stanowiska przez polityków. To sami politycy muszą powiedzieć: „stop".

Być może pani Lidia Staroń byłaby znakomitym Rzecznikiem Praw Obywatelskich – tym bardziej, że nie we wszystkich sprawach głosuje razem z PiS. Jest jednak aktywnym politykiem, senatorem wybranym z poparciem rządzącej dzisiaj partii. Dlatego – w imię fundamentalnych zasad demokracji – nie powinna piastować urzędu RPO. Podobnie, jak każdy inny parlamentarzysta, minister, polityk, niezależnie od barw partyjnych.

Polsce grozi nie tylko upartyjnienie apolitycznego z definicji urzędu, ale długotrwały klincz. Senat bowiem nie zgodzi się na wybór żadnego polityka związanego z PiS ani osoby, która nie zyska akceptacji innych, poza Zjednoczoną Prawicą, środowisk. Z kolei kandydat związany z opozycją nie ma szans zdobyć poparcia w Sejmie.

W tej sytuacji budowa większości wokół osoby prof. Marcina Wiącka jest posunięciem zgodnym z racją stanu. Po pierwsze – to kandydat, któremu trudno przypiąć polityczną łatkę. Prawnik nieangażujący się w polityczno-światopoglądowe spory. Osoba, wobec której nie sformułowano ani słowa krytyki. Po drugie – jest on akceptowalny dla większości parlamentarzystów opozycji i koalicji. Po trzecie – jego wybór pozwoli uniknąć sytuacji, w której urząd RPO będzie przez długi czas opróżniony.

Wybór profesora Wiącka jako kompromisowego kandydata byłby dla Polaków znakiem nadziei. Nadziei na to, że są kwestie, w których wrogie ugrupowania mogą się porozumieć dla dobra publicznego. Ryba psuje się od głowy, a fakt, że dzisiaj polityka potrafi niszczyć więzy przyjaźni i dzielić rodziny, to wina samych polityków. Oni te spory podsycają. Dlatego powinni jako pierwsi pokazać, że tam, gdzie chodzi o nasze, obywatelskie prawa i wolności, nie ma miejsca na nieczystą grę.

Andrzej Arendarski, prezes Krajowej Izby Gospodarczej

Dokładnie tak samo sprawy się mają z Rzecznikiem Praw Obywatelskich: wybrany na to stanowisko polityk może okazać się świetnym, bezstronnym strażnikiem naszych wolności. Ale nie musi. Dlatego nie powinno się łamać niepisanej zasady, by ten urząd utrzymywać z dala od polityki.

Rzecznikowi Praw Obywatelskich wolno mieć własne poglądy. Ba, on powinien je mieć – jasne, wyraziste, konsekwentnie przekładające się na działania. Żeby bronić praw obywateli, trzeba respektować określony system wartości, oparty o wiarę w demokratyczne mechanizmy. Adam Bodnar – w mojej ocenie znakomity RPO – to właśnie człowiek, który swoją wizję obrony wolności realizuje konsekwentnie, nie poddając się presji ze strony polityków. Prawica krytykowała go za obronę niezawisłości sądów, a opozycja za to, że nie bojkotował postępowań przed Trybunałem Konstytucyjnym. Dobry Rzecznik Praw Obywatelskich to taki, którego politycy nie chwalą, a krytykują. Ma bowiem stale patrzeć im na ręce i wskazywać, gdzie jest granica, poza którą zaczyna się naruszanie naszych swobód.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację