Gdy dynamika PKB przekracza 5 proc., a gospodarka jest tak rozgrzana, że permanentnie brakuje rąk do pracy, warto mieć w tyle głowy, że ten stan nie będzie trwał wiecznie. Cykl koniunkturalny ma to do siebie, że po górce przychodzi dołek. Pytanie tylko, kiedy to schłodzenie przyjdzie i jaką postać przyjmie – stopniową czy nagłą.

Oprócz rozpalonej gospodarki mamy też następujące po sobie lata wyborcze – samorządowe, parlamentarne i prezydenckie, a to oznacza kiełbasę wyborczą dla elektoratu. Stare porzekadło: kto wygra wybory na Śląsku, ten będzie rządzić w całym kraju – daje znać o sobie już dziś, mimo że do kluczowej parlamentarnej batalii pozostało półtora roku. Bez względu na to, ile miliardów złotych jako społeczeństwo dołożyliśmy w ostatnich latach do górnictwa – co szczegółowo wyliczyła Najwyższa Izba Kontroli – czas hołubienia górnictwa przez władze wcale się nie kończy.

Jak piszemy w dzisiejszej „Rzeczpospolitej", związkowcy z Polskiej Grupy Górniczej wywalczyli 7 proc. podwyżki. Dzieje się to w państwowej firmie, która nie jest w stanie wykonać planów wydobycia węgla, a w ostatnich latach rokrocznie rośnie import surowca, głównie z Rosji. Dwa razy większe podwyżki chcą uzyskać górnicy z Jastrzębskiej Spółki Węglowej, gdzie obecnie wypłacane są najwyższe wynagrodzenia w całym sektorze. Tamtejsi związkowcy tłumaczą podwyżki wysoką ceną produkowanego w JSW węgla koksowego. Ciekawe, czy kiedy koniunktura na ten surowiec zacznie słabnąć, wynagrodzenia zostaną obcięte?

Podwyżki nie zostały powiązane ani z wydajnością pracy, ani z ceną węgla na światowych giełdach. W światowym przemyśle oil & gas ta ostatnia kwestia jest kluczowa. Gdy cena baryłki ropy spada poniżej określonego poziomu, podejmowane są decyzje o wstrzymaniu lub obniżeniu wydobycia. W Polsce, gdy ceny węgla były niskie, a miliony ton surowca zalegały na hałdach, nie zmniejszano ani wydobycia, ani wynagrodzeń.

Obecnie mamy do czynienia z festiwalem rozdawnictwa. Górnicy mają swoje podwyżki, tysiące rodzin od dwóch lat wspierane są pieniędzmi z 500+, we wrześniu rodzic każdego uczącego się dziecka ma otrzymać 300 zł jednorazowego dodatku. Po wyższe pensje ustawiają się już nauczyciele i tylko patrzeć, jak kolejne grupy społeczne zaczną wyciągać rękę po pieniądze. Czy wówczas – wzorem zaproponowanego przez rząd podatku solidarnościowego, mającego wesprzeć rodziny, w których wychowują się dzieci niepełnosprawne – czekają nas nowe obciążenia fiskalne, czy też obok kiełbasy wyborczej oferowane będą inne wyroby wędliniarskie?