Wynalazki i trudna współpraca

Biznes potrzebuje nauki, a nauka – biznesu. Tymczasem światy gospodarki i uczelni mówią innymi językami i poza chlubnymi wyjątkami są światami różnych prędkości.

Publikacja: 20.04.2017 19:55

Uczelnia to nie tylko miejsce, w którym kształci się studentów. To również liczne zespoły naukowców rozwijających pomysły i wynalazki. Mamy w Polsce przykłady udanych komercjalizacji, czyli sprzedaży takich rozwiązań firmom.

Jednym z nich jest przedłużenie trwałości mRNA – mechanizmu, który może zostać wykorzystany w terapiach onkologicznych. Licencje na polski wynalazek kupiły globalne koncerny farmaceutyczne. To jednak pojedynczy przykład i tylko połowicznego sukcesu. Połowicznego, bo największe profity osiąga niemiecka firma Biontech, która kupiła od nas licencję i wzięła na siebie ciężar oraz ryzyko wielkiej inwestycji w badania i rozwój tego odkrycia. Żadna firma w Polsce nie była gotowa do inwestowania w to rozwiązanie.

Wszystko wskazuje więc na to, że kolejne polskie wynalazki także podążają wytyczoną już drogą: albo są sprzedawane za granicę we wczesnej fazie rozwoju, albo będą skazane na porażkę w wyścigu technologicznym, jak niebieski laser, w przypadku którego Japończycy ubiegli nasz zespół naukowy.

Mała skłonność do ryzyka

Brak możliwości przejścia w naszym kraju z fazy naukowej do fazy produkcji wynika głównie z niskich kapitałów, jakimi rozporządzają polskie firmy w porównaniu z firmami ze Stanów Zjednoczonych czy Europy Zachodniej. To zaś przekłada się na gotowość do podejmowania ryzyka, z jakim wiąże się inwestycja w wynalazek, którego kupienie we wczesnej fazie nie gwarantuje powodzenia i zysku.

Duży polski biznes nie ma doświadczenia w kupowaniu rozwiązań, które nie gwarantują sukcesu. To są ryzyka, z których zarządy wolą się nie tłumaczyć akcjonariuszom. Pewniej jest kupić drogą, ale sprawdzoną, gwarantowaną i gotową zagraniczną technologię, niż wejść w niepewną współpracę z polskimi naukowcami.

Niestety, światy gospodarki i nauki mówią innymi językami i poza chlubnymi wyjątkami są światami różnych prędkości. Dlatego niezbędne jest modelowanie i wspieranie systemu współpracy nauki i biznesu tak, by więcej polskich pomysłów wchodziło z sukcesem na rynek.

Czekanie na patent box

W krajach Europy Zachodniej od lat obowiązują ulgi podatkowe dla ponoszących wydatki na badania i rozwój, takie jak m.in. wynagrodzenia, materiały czy podwykonawstwo.

Drugim rozwiązaniem jest tzw. patent box. Pozwala on na niższe opodatkowanie przychodów generowanych przez rozwiązania wytworzone i opatentowane przez przedsiębiorstwo. W naszym kraju przepisy podatkowe dotyczące badań i rozwoju weszły w życie w 2016 roku, niestety, nadal czekamy na nasz patent box.

Bez czekania na zmiany podejmowane są już działania oddolne. Polskie uniwersytety współpracują ze sobą, otwierając się na wykorzystanie wyników prac badawczych i wynalazków tworzonych przez pracowników naukowych. Inwestują również w przyszłość polskiej gospodarki i nauki. W ramach tych działań tworzą uczelniane inkubatory przedsiębiorczości, czego przykładem jest inkubator powołany właśnie na Uniwersytecie Warszawskim.

Uczelnia inwestuje w studentów i doktorantów, którzy dziś rozwijają swoje pomysły i projekty, a za kilka lat będą ambasadorami uczelni – menedżerami podejmującymi decyzje o inwestycjach lub profesorami wiedzącymi, jak ważna jest współpraca z przedsiębiorstwami, by wyniki pracy naukowej móc wykorzystać w praktyce.

Tylko działanie z obu stron tego „pasa ziemi niczyjej" pomiędzy nauką a biznesem może go zlikwidować. Dziś przygotowujemy studentów, którzy za kilka lat albo znajdą się po obu jego stronach, albo wręcz przeciwnie – będą go wspólnie zagospodarowywać. To ostatni moment, kiedy jeszcze są razem i można zbudować podstawy do ich porozumienia w przyszłości.

Jacek Sztolcman jest kierownikiem Inkubatora Przedsiębiorczości Uniwersytetu Warszawskiego.

Uczelnia to nie tylko miejsce, w którym kształci się studentów. To również liczne zespoły naukowców rozwijających pomysły i wynalazki. Mamy w Polsce przykłady udanych komercjalizacji, czyli sprzedaży takich rozwiązań firmom.

Jednym z nich jest przedłużenie trwałości mRNA – mechanizmu, który może zostać wykorzystany w terapiach onkologicznych. Licencje na polski wynalazek kupiły globalne koncerny farmaceutyczne. To jednak pojedynczy przykład i tylko połowicznego sukcesu. Połowicznego, bo największe profity osiąga niemiecka firma Biontech, która kupiła od nas licencję i wzięła na siebie ciężar oraz ryzyko wielkiej inwestycji w badania i rozwój tego odkrycia. Żadna firma w Polsce nie była gotowa do inwestowania w to rozwiązanie.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację