Henryka Bochniarz: Ręce opadają, ale musimy robić swoje

Lewiatan z innymi organizacjami ostrzega: armagedon przed nami. Politycy rządowi uspokajają: mamy tarczę antykryzysową i w perspektywie wybory.

Aktualizacja: 31.03.2020 21:21 Publikacja: 31.03.2020 21:00

Henryka Bochniarz: Ręce opadają, ale musimy robić swoje

Foto: AFP

Dalej tak się nie da. Kryzys potrwa długo, będzie głęboki, a wyjście z niego bolesne i w całkiem nowych realiach społecznych, gospodarczych i globalnych. Potrzebujemy dialogu, porozumienia i zrozumienia. Im więcej zainwestujemy w ratowanie miejsc pracy i firm teraz, tym szybciej i taniej odnajdziemy się po kryzysie. Inaczej zaczniemy budować od nowa, na gruzach, przy długofalowej obniżce wpływów do budżetu, niskiej produkcji i konsumpcji, bez możliwości rozwojowych i z deficytem finansów publicznych.

Przygotowania działań antykryzysowych mających ratować gospodarkę opierają się na doświadczeniach poprzednich kryzysów – na biurokratycznych procedurach, przyznawaniu pomocy na podstawie wniosków rozpatrywanych przez komisje, nowelizacjach ustaw, długich debatach, obronie politycznych pozycji i narracji: nie da się, nie możemy, nie stać nas, wystarczy. To skrajnie nieodpowiedzialne. Ten kryzys wymaga natychmiastowych rozwiązań.

Stan nadzwyczajny wymaga nadzwyczajnych środków. Firmy w części już są zamknięte, inne się zamykają, zwalniają, tracą kontrakty, jedni nie płacą drugim, łańcuchy dostaw są zerwane, kwarantanny i opieka nad dziećmi zabierają pracowników tym, którzy jeszcze działają. Prognozy mówią o recesji, różnią się tylko jej głębokością: jedni mówią –10 proc. PKB, inni – 5 proc., a wszystko to wróżenie, bo nie wiemy, kiedy pandemia się skończy, kiedy znów wróci.

Przy obecnym trybie pracy rządu, parlamentu, politycznych prowokacjach termin otrzymania przez gospodarkę wsparcia trudno przewidzieć. Na dodatek pomoc jest ograniczona, adresowana do części pracowników i firm. Ma trwać dwa–trzy miesiące. A co potem?

Już zgłaszają się firmy, które złożyły do ZUS wniosek o zawieszenie składek, a ten nie tylko odmówił, ale i zablokował konta. Proponowana pomoc nie jest adekwatna do skali wyzwań. Rząd mówi o 212 mld zł, ale bezpośrednio do firm może trafić 21–30 mld zł, z czego 13 mld z funduszy finansowanych ze składek pracodawców i samozatrudnionych.

Badanie Lewiatana pokazuje, że spośród 800 firm 94 proc. uważa, że pandemia już w nie uderzyła, a 55 proc. ocenia skutki uderzenia za bardzo poważne, 69 proc. planuje zwolnienia, a 54 proc. chce to zrobić w ciągu dwóch miesięcy. Gdyby badanie ekstrapolować na całą gospodarkę (co ma ułomności metodologiczne), oznaczałoby to 2 mln zwolnionych! Nawet gdyby to była połowa i tak bezrobocie urośnie trzykrotnie.

Kluczowe rozwiązania

W trudnej sytuacji ważne jest zaufanie. Dziś go być nie może. Oficjalna propaganda promuje swoje pomysły jako nadzwyczajne, choć każdy zapytany o ich przydatność przedsiębiorca odpowie, że to tylko plasterki. Na dodatek prezentuje się zwykle część pomysłu, zapominając o ograniczeniach. Być może dlatego, że urzędnicy i politycy nigdy nie prowadzili własnej firmy, co najwyżej byli zarządzającymi, a to inne spojrzenie.

Firmy natychmiast potrzebują wsparcia zatrudnienia na zupełnie innych warunkach, bo proponowane zależą od utrzymania zatrudnienia przez 12 miesięcy po skorzystaniu ze wsparcia. To absurdalny wymóg. Kto może przewidzieć, jak będzie działała gospodarka za trzy–cztery miesiące, a co dopiero za rok? Pomoc zależy od spadku przychodów, a są firmy, które dopiero wystartowały i nie ma do czego się odnosić. Są też takie, które nie mają spadku przychodów, ale nie mają dochodu. Firmy potrzebują płynności. Szybko można ją dostarczyć poprzez zwolnienie na jakiś czas z danin publicznych: podatków, opłat, składek ZUS. Zwolnić, nie odłożyć czy zawiesić. Firmy z dnia na dzień się przecież nie odbudują.

W ustawie brak wielu ważnych kwestii wymagających zmian: co np. z koniecznością zgłaszania upadłości z wyprzedzeniem (jeśli się tego nie zrobi – odpowiedzialność karna)? Sądy nie będą w stanie się tym zająć. Wniosek trzeba zgłosić w ciągu 30 dni od uznania przez zarząd, że grozi firmie upadłość. Dziś taki obowiązek będzie ciążył na tysiącach przedsiębiorstw. To pogłębia rozterki decyzyjne: ratuję firmę czy też muszę poinformować o zagrożeniu upadłością, co nie ułatwia walki o przetrwanie.

Wsparcie banków: odroczenie rat wymaga regulacji, które pozwolą im to robić bez pogarszania standingu. Potrzeba decyzji MF i KNF – a tu zalecenie, by banki same dogadały się z audytorami... Pomysł gwarancji jest dobry. Ci, którzy krytykują 70 mld zł dla sektora finansowego, nie w pełni mają rację, bo banki bez gwarancji nie rozwiną akcji kredytowej dla firm w kłopotach.

Natychmiast trzeba zawiesić wiele nowych obowiązków regulacyjnych i nowych podatków lub z nich zrezygnować. Zawieszenie ich do 1 czerwca lub 1 lipca to za krótko.

Rząd nie chce wprowadzić stanu klęski żywiołowej, by nie płacić odszkodowań i nie przesuwać wyborów prezydenckich, a to oznacza, że już dziś urzędnicy samorządowi muszą się zająć przygotowaniem wyborów, zamiast zająć się kryzysem. Obsługa samych wyborów zaangażuje ponad 400 tys. osób: komisje, informatycy, obsługa lokali, policja i straż miejska, dowożenie do lokali niepełnosprawnych.

Nie można mówić o jakimkolwiek zaufaniu, jeśli przy okazji ustawy antykryzysowej wprowadza się rozwiązania, które wprost naruszają prawa obywatelskie i konstytucję: możliwość aresztu domowego wobec podejrzanego lub oskarżonego decyzją prokuratora (ponoć się wycofano), uniemożliwienie w praktyce zażalenia na areszt tymczasowy, zmiana kodeksu wyborczego itp. Nocna poprawka PiS do ustawy antykryzysowej, uprawniająca premiera do odwoływania członków Rady Dialogu Społecznego, jest skandaliczna i sprzeczna z samą istotą dialogu społecznego, z regulacjami Międzynarodowej Organizacji Pracy i unijnymi, niszczy dialog społeczny i odbiera prezydentowi kompetencje.

Co robić

Po pierwsze, szybko uchwalić przygotowany już pakiet, który, choć zdecydowanie niewystarczający i biurokratyczny, pozwoli uruchomić część pieniędzy i rozwiązań.

Po drugie, natychmiast przygotować pakiet 2.0, który:

– zapewni pomoc bez warunków wstępnych i biurokracji. To muszą być proste wnioski – oświadczenia, z weryfikacją ex post. Nawet jeśli ktoś nadużyje pomocy, to straty z tego tytułu będą wielokrotnie mniejsze niż zyski z szybkiego uruchomienia pomocy finansowej;

– uruchomi nowe dotacje i zwolnienia co najmniej do 1 lipca, z możliwością przedłużenia;

– wyjaśni na korzyść firm budzące obawy kwestie dotyczące np. upadłości, konsekwencji zatorów, ograniczeń lub ich braku w pomocy de minimis;

– wprowadzi rozwiązania, które pozwolą premiować i zapewnić maksymalną ochronę ciężko pracującym w służbie zdrowia, ale też w innych służbach publicznych i ruchu ciągłym, jak transport publiczny, energetyka, wodociągi, wywóz śmieci itp.

Po trzecie, potrzebne są szybko pakiety 3.0 i 4.0 na czas wychodzenia z kryzysu.

Pakiet 3.0 powinien przygotować nas na czas po końcu największego rozwoju epidemii. Nadal będą wtedy ograniczenia, reżimy sanitarne i epidemiologiczne – trzeba je przewidzieć, by firmy wiedziały, jak działać w okresie przejściowym, jak się do niego przygotować, jak poprawić ciągi technologiczne i organizację pracy, jak kontrolować klientów, pracowników itp.

Pakiet 4.0 musi odpowiedzieć na wyzwania, gdy obudzimy się w zupełnie innym świecie. Globalizacja okazała się pułapką, duże uzależnienie od eksportu i międzynarodowej kooperacji wymaga nowych narzędzi reagowania na kryzysy w innych gospodarkach. Pilnie potrzebne są programy naprawcze w wielu obszarach państwa. Zapóźnienie cyfrowe Polski (także administracji) i wykluczenie cyfrowe obywateli, szczególnie na wsi, objawiły się teraz z całą ostrością. Podobnie: służba zdrowia, procedury bezpieczeństwa, stan zapasów materiałowych, gotowe regulacje kryzysowe. Potrzebna jest nowelizacja budżetu i odpowiedzialna polityka budżetowa. Przykładem nieodpowiedzialności jest wykorzystywanie funduszy celowych do finansowania innych zadań: Funduszu Rezerwy Demograficznej, Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, Funduszu Pracy, Funduszu Solidarności. Musimy wprowadzić regulacje, które to uniemożliwią.

Jak każdy kryzys tak i ten jest wielkim projektem i tak musi być zarządzany: ma swój początek i koniec, kolejne etapy, kamienie milowe, ewaluacje, scenariusze. Dziś działamy na zasadzie: „ratuj się kto może". To za mało na blisko 38-mln państwo w centrum Europy, szczycące się rosnącą gospodarką i najlepszą tarczą! Wystarczy spojrzeć na Bułgarię i Słowenię, gdzie o pakietach się nie gada, one już działają!

Dr Henryka Bochniarz jest przewodniczącą Rady Głównej Konfederacji Lewiatan i wiceprezydentką BusinessEurope

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację