Demokracja, zarówno jako ustrój społeczno-polityczny, jak i system sprawowania władzy, nie ma wymiaru uniwersalnego. O jakości struktury demokratycznego państwa decyduje poziom kultury społecznej i świadomości obywatelskiej. One też są ostatecznie regulatorami ładu demokratycznego. Wszelka bowiem prawidłowość to przede wszystkim sposób myślenia, którego wyrazem jest działanie. A koncepcja i konstrukcja demokratycznego państwa prawnego opiera się na sprytnym połączeniu demokracji z arystokracją.
W tej formule Demos decyduje o tym, co jest prawem (lex), a Aristos sprawdza, czy Demosa nie zawiódł rozum lub sumienie i czy to, co Demos uznał za właściwe, jest na pewno dobre i słuszne (ius). To bowiem przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi, jak mówi art. 30 konstytucji, źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Każdy ma przy tym tyle (aż tyle) wolności i praw, ile da się pogodzić z wolnościami i prawami innych (art. 31 ust. 2 zd. pierwsze i ust. 3 konstytucji). Demokratyczna większość ustanawia zatem prawa takie, jakie chce i jakie uważa za stosowne, a arystokratyczna mniejszość (sędziowie Trybunału Konstytucyjnego wybierani są według konstytucji spośród wyróżniających się prawników) „przykrawa" je do wzorca prawnego.
Mówiąc najprościej, demokratyczne państwo prawne to również formuła kompensowania nadmiaru demokracji przez prawo. W demokratycznym państwie prawnym ius nie jest wrogiem demokracji, a – wbrew opatrznemu wyobrażeniu niektórych – jej najlepszym sojusznikiem. Demokratyczne zaś państwo prawne nie może być przymusową kohabitacją Aristosa i Demosa. To małżeństwo z rozsądku: prawo dzięki demokracji, demokracja dzięki prawu.
Demosa może zawieść rozum i sumienie. Aristosa teoretycznie – nie. Teoretycznie, ponieważ Aristos jest w stanie podświadomie poddać się instynktowi samozachowawczemu, dyktowanemu syndromem obawy przed hegemonią Demosa. A to może powodować spłaszczenie wielowymiarowości widzenia rzeczywistości i wpływać na obiektywizm spojrzenia. Ustawa zasadnicza jest aktem ustrojowym i najwyższym prawem Rzeczypospolitej. W społeczeństwie obywatelskim i w jego formie organizacyjnej, jaką stanowi demokratyczne państwo prawne, konstytucja nie pozostaje jednak największym dobrem ani celem wszelkiego dobra. Nawet najlepsza konstytucja nie jest absolutną gwarancją wysokiej jakości prawa stanowionego, jak również przestrzegania praw człowieka i godnych ochrony wolności obywatelskich. To też prawo stanowione, zapisana tablica, której treść Demos może zmienić, jeżeli zyska konstytucyjną większość. Niech zatem zastanowią się dobrze ci, którzy zbyt łatwo wypowiadają dzisiaj nie do końca słuszne sądy. Bo jeżeli Demos w następnych lub kolejnych wyborach osiągnie większość konstytucyjną, to co wtedy powiedzą ? Sprowadzą obce mocarstwa, by ratowały przegraną mniejszość? Wyjadą za granicę?
Aristos to nie 12, a nawet nie 15 (zgodnie z konstytucją) uznanych za najlepszych z najlepszych. Aristos to mądrość i sumienie prawa. Ani mający demokratyczną legitymację prawodawca nie jest ważniejszy od Trybunału Konstytucyjnego, jak twierdzą jedni, ani Trybunał Konstytucyjny od demokratycznego prawodawcy, jak uważają drudzy. Najważniejsze jest ius, czyli to co dobre i słuszne, a czego absolutnym gwarantem w demokratycznym państwie prawnym mogą być jedynie świadomi tego obywatele. A jeżeli nie są świadomi (qualis rex, talis grex), to ostoję tego, co dobre i słuszne, stanowią niezależne sądy i trybunały oraz niezawiśli sędziowie. Pod warunkiem wszelako, że też będą w stanie owo brzemię, na swych wątłych ramionach, udźwignąć. I jeżeli potrafią wznieść się ponad wymiar sporu, konfliktu, kryzysu konstytucyjnego. Ponad poziom których nie są w stanie wznieść się adwersarze, a także ich umyślni i nieumyślni poplecznicy (komentatorzy).