Spór o TK: jak godzić demokrację i prawo

Niech się dobrze zastanowią ci, którzy zbyt łatwo wypowiadają nie do końca słuszne sądy. Bo jeżeli Demos w następnych wyborach osiągnie większość konstytucyjną, to co wtedy powiedzą. Sprowadzą na pomoc obce mocarstwa – pisze sędzia.

Publikacja: 14.03.2016 08:33

Dariusz Wysocki

Dariusz Wysocki

Foto: materiały prasowe

Demokracja, zarówno jako ustrój społeczno-polityczny, jak i system sprawowania władzy, nie ma wymiaru uniwersalnego. O jakości struktury demokratycznego państwa decyduje poziom kultury społecznej i świadomości obywatelskiej. One też są ostatecznie regulatorami ładu demokratycznego. Wszelka bowiem prawidłowość to przede wszystkim sposób myślenia, którego wyrazem jest działanie. A koncepcja i konstrukcja demokratycznego państwa prawnego opiera się na sprytnym połączeniu demokracji z arystokracją.

W tej formule Demos decyduje o tym, co jest prawem (lex), a Aristos sprawdza, czy Demosa nie zawiódł rozum lub sumienie i czy to, co Demos uznał za właściwe, jest na pewno dobre i słuszne (ius). To bowiem przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi, jak mówi art. 30 konstytucji, źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Każdy ma przy tym tyle (aż tyle) wolności i praw, ile da się pogodzić z wolnościami i prawami innych (art. 31 ust. 2 zd. pierwsze i ust. 3 konstytucji). Demokratyczna większość ustanawia zatem prawa takie, jakie chce i jakie uważa za stosowne, a arystokratyczna mniejszość (sędziowie Trybunału Konstytucyjnego wybierani są według konstytucji spośród wyróżniających się prawników) „przykrawa" je do wzorca prawnego.

Mówiąc najprościej, demokratyczne państwo prawne to również formuła kompensowania nadmiaru demokracji przez prawo. W demokratycznym państwie prawnym ius nie jest wrogiem demokracji, a – wbrew opatrznemu wyobrażeniu niektórych – jej najlepszym sojusznikiem. Demokratyczne zaś państwo prawne nie może być przymusową kohabitacją Aristosa i Demosa. To małżeństwo z rozsądku: prawo dzięki demokracji, demokracja dzięki prawu.

Demosa może zawieść rozum i sumienie. Aristosa teoretycznie – nie. Teoretycznie, ponieważ Aristos jest w stanie podświadomie poddać się instynktowi samozachowawczemu, dyktowanemu syndromem obawy przed hegemonią Demosa. A to może powodować spłaszczenie wielowymiarowości widzenia rzeczywistości i wpływać na obiektywizm spojrzenia. Ustawa zasadnicza jest aktem ustrojowym i najwyższym prawem Rzeczypospolitej. W społeczeństwie obywatelskim i w jego formie organizacyjnej, jaką stanowi demokratyczne państwo prawne, konstytucja nie pozostaje jednak największym dobrem ani celem wszelkiego dobra. Nawet najlepsza konstytucja nie jest absolutną gwarancją wysokiej jakości prawa stanowionego, jak również przestrzegania praw człowieka i godnych ochrony wolności obywatelskich. To też prawo stanowione, zapisana tablica, której treść Demos może zmienić, jeżeli zyska konstytucyjną większość. Niech zatem zastanowią się dobrze ci, którzy zbyt łatwo wypowiadają dzisiaj nie do końca słuszne sądy. Bo jeżeli Demos w następnych lub kolejnych wyborach osiągnie większość konstytucyjną, to co wtedy powiedzą ? Sprowadzą obce mocarstwa, by ratowały przegraną mniejszość? Wyjadą za granicę?

Aristos to nie 12, a nawet nie 15 (zgodnie z konstytucją) uznanych za najlepszych z najlepszych. Aristos to mądrość i sumienie prawa. Ani mający demokratyczną legitymację prawodawca nie jest ważniejszy od Trybunału Konstytucyjnego, jak twierdzą jedni, ani Trybunał Konstytucyjny od demokratycznego prawodawcy, jak uważają drudzy. Najważniejsze jest ius, czyli to co dobre i słuszne, a czego absolutnym gwarantem w demokratycznym państwie prawnym mogą być jedynie świadomi tego obywatele. A jeżeli nie są świadomi (qualis rex, talis grex), to ostoję tego, co dobre i słuszne, stanowią niezależne sądy i trybunały oraz niezawiśli sędziowie. Pod warunkiem wszelako, że też będą w stanie owo brzemię, na swych wątłych ramionach, udźwignąć. I jeżeli potrafią wznieść się ponad wymiar sporu, konfliktu, kryzysu konstytucyjnego. Ponad poziom których nie są w stanie wznieść się adwersarze, a także ich umyślni i nieumyślni poplecznicy (komentatorzy).

Każdy byt, który nie poddaje się niezbędnym dla jego prawidłowego funkcjonowania mechanizmom regulacyjnym i naprawczym, nosi w sobie zarzewie klęski i tym samym zostaje nieuchronnie skazany na destrukcję. Owa prawidłowość dotyczy także systemów politycznych i prawnych, w których dojmujący staje się problem uzależnienia praw obywateli od woli władzy. Nawet władzy mającej pełną legitymację demokratyczną przychodzi bowiem niestety zapominać, że w społeczeństwie obywatelskim wszelka władza od obywatela pochodzi i obywatelowi służy. Princeps maior singularis, minor unversitati. Nie potrafili pamiętać o tym ci, którzy przegrali – przez to – wybory. Nie pamiętają ci, którzy – dzięki temu – je wygrali. Jeżeli zatem w obszarze relacji władza – obywatel owa dialektyka zostaje naruszona i pojawia się autorytaryzm, który zaczyna odgrywać dominującą rolę pośród form i instrumentów regulujących stosunki społeczne, to taki stan rzeczy tylko pozornie wzmacnia ośrodek władzy w państwie. Daje narcystycznemu princepsowi złudne poczucie siły i wrażenie komfortu. Samozadowolenie zadufanego suwerena-autokraty rodzi z kolei pozorną moc, obudowywaną przeświadczeniem o własnej potędze. W gruncie rzeczy zaś jest tylko wróżbą i zarzewiem jego upadku. W demokratycznym państwie prawnym autokratyzm władzy pozwala jej utrzymać się tylko w jednym cyklu: do wyborów, chyba że demontażowi czy destrukcji ulegną mechanizmy demokracji lub prawa. A jeżeli konstrukcja demokratycznego państwa prawnego zostaje rozregulowana w wyniku dominacji władzy ustawodawczej i wykonawczej nad sądowniczą, to stanowione przez większość prawa narażone są na oddalanie się od aksjologii. W ten sposób porządek demokratyczny ulega przekształceniu w system autokratyczny. Taki proces może z pewnością wieloletnio odwlekać upadek ośrodka władzy w wyniku destrukcji mechanizmów demokratycznych. W rezultacie jednak z tym większą dynamiką i dramatyzmem doprowadzi do tego. Dialektyka jest bowiem prawidłowością historii dziejów zorganizowanych społeczeństw. I w ujęciu historycznym wszystkie oparte na autorytaryzmie ośrodki władzy państwowej upadły. Te zaś, które nie upadły, upadną.

Autor jest sędzią Sądu Okręgowego w Płocku

Demokracja, zarówno jako ustrój społeczno-polityczny, jak i system sprawowania władzy, nie ma wymiaru uniwersalnego. O jakości struktury demokratycznego państwa decyduje poziom kultury społecznej i świadomości obywatelskiej. One też są ostatecznie regulatorami ładu demokratycznego. Wszelka bowiem prawidłowość to przede wszystkim sposób myślenia, którego wyrazem jest działanie. A koncepcja i konstrukcja demokratycznego państwa prawnego opiera się na sprytnym połączeniu demokracji z arystokracją.

W tej formule Demos decyduje o tym, co jest prawem (lex), a Aristos sprawdza, czy Demosa nie zawiódł rozum lub sumienie i czy to, co Demos uznał za właściwe, jest na pewno dobre i słuszne (ius). To bowiem przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi, jak mówi art. 30 konstytucji, źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Każdy ma przy tym tyle (aż tyle) wolności i praw, ile da się pogodzić z wolnościami i prawami innych (art. 31 ust. 2 zd. pierwsze i ust. 3 konstytucji). Demokratyczna większość ustanawia zatem prawa takie, jakie chce i jakie uważa za stosowne, a arystokratyczna mniejszość (sędziowie Trybunału Konstytucyjnego wybierani są według konstytucji spośród wyróżniających się prawników) „przykrawa" je do wzorca prawnego.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Prawne
Prof. Pecyna o komisji ds. Pegasusa: jedni mogą korzystać z telefonu inni nie
Opinie Prawne
Joanna Kalinowska o składce zdrowotnej: tak się kończy zabawa populistów w podatki
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Przywracanie, ale czego – praworządności czy władzy PO?
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Bieg z przeszkodami fundacji rodzinnych
Opinie Prawne
Isański: O co sąd administracyjny pytał Trybunał Konstytucyjny?