Prawnicy raczej nie mają wątpliwości, że blokowanie fotela marszałka i uniemożliwienie pracy konstytucyjnego organu może być ścigane na podstawie kodeksu karnego. Tyle że taka ścieżka nie tylko jeszcze bardziej zbrutalizuje relacje polityczne, ale wręcz może doprowadzić w skrajnej wersji do wykluczenia ze sceny politycznej najważniejszych polityków opozycji. Gdyby prokuratura zdecydowała się na indywidualne ściganie posłów, to ze względu na obecną arytmetykę sejmową trudno byłoby im zasłonić się immunitetem. A prawomocne skazanie oznaczałoby niemożność kandydowania w kolejnych wyborach.

Oczywiście w praktyce taki skrajny scenariusz trudno sobie wyobrazić i że działania posłów opozycji wypełniłyby znamiona przestępstwa. Wypowiadał się już w podobnej kwestii zresztą Sąd Najwyższy.

Niemniej jednak lider PiS takimi wypowiedziami już wywołał prokuraturę do tablicy. Jej ewentualne uaktywnienie się i wszczęcie indywidualnych postępowań byłoby dla zagubionej dziś opozycji dużym prezentem, po tym gdy władze Sejmu nie zdecydowały się na wariant siłowy wobec okupujących salę plenarną.

Sprowokowanie oskarżeń, że jest to próba wykluczenia ze sceny politycznej jej liderów, byłoby dla partii władzy strzałem w stopę. PiS na pewno naraziłby się na zarzuty działań antydemokratycznych i stosowania do niszczenia opozycji rozwiązań białoruskich.

W efekcie i tak już ostry spór mógłby się jeszcze zaostrzyć w niekontrolowanym kierunku. Wypada mieć nadzieję, że zarządzona dwutygodniowa przerwa to wystarczający czas na ostudzenie emocji i powrót posłów do normalnej pracy. Chociaż dziś trudno w to uwierzyć.