Niedawne doniesienia medialne o wspólnych możliwościach handlowych Polski i Iranu to temat numer jeden wśród eksporterów. Środowiska biznesowe, a także polityczne raz interpretują kwestię bilateralnej współpracy pomiędzy Polską a jej bliskowschodnim partnerem jako szansę dla polskiego eksportu, a innym razem przedstawiają ją jako rozdmuchane, bezpodstawne nadzieje.
Przyznać jednak należy, że Polskę z Iranem łączy nie tylko historia – Irańczycy doskonale znają zasługi generała Andersa, polskich uchodźców z czasów drugiej wojny światowej i Lecha Wałęsę – ale także przywiązanie do swoich zwyczajów i tradycje handlowe. W osobliwych kulturowych związkach polskie ośrodki naukowe widzą szansę dla siebie – już myślą o wznowieniu wspólnych badań i wymiany naukowców.
Największe nadzieje mają oczywiście polscy eksporterzy – producenci średniej wielkości, a więc ci, którzy nie muszą pozyskiwać zamówień rządowych wymagających zabiegów dyplomatycznych. Takich na pewno wymaga przemysł ciężki, zbrojeniowy i transportowy, bo Iran pomimo zwrotu w kierunku zachodnich standardów biznesowych wciąż pozostaje krajem, w którym rząd kontroluje większość aktywności gospodarczej, a strategiczne projekty zawsze przechodzą przez biura centralne w Teheranie.
Szansa dla żywności, mebli i budownictwa
Aktualnie do najbardziej perspektywicznych sektorów należy branża spożywcza i nasze owoce, soki czy miody, w których Polska jest prawdziwym gigantem. Irańczycy przez wiele lat wyprzedawali swoje towary za granicę, rozpaczliwie poszukując twardej waluty, przez co w kilku obszarach ich możliwości zanikły. Teraz mają wybór – importować tanie, ale nie najlepsze produkty z Chin czy inwestować w wysokiej jakości żywność z Europy.
Także branża budowlana stoi otworem, bo Islamska Republika buduje dużo, ale często nieefektywnie. Producenci rozwiązań grzewczych, klimatyzacyjnych i elementów wyposażenia budynków powinni już zacierać ręce. Iran pod tym względem jest na tyle zróżnicowany geograficznie, że w zasadzie nie ma ograniczeń produktowych przy wejściu na rynek. Konkurencją jest dla nas silna reprezentacja dostawców z Singapuru, Korei Południowej czy Japonii, czyli krajów, które pomimo wysokich cen swoich wyrobów były w czasach wielkiego embarga nałożonego na Iran najlepszym źródłem technologii.