Dominik Zdort o głosowaniu Sejmu ws. projektu ustawy komitetu "Stop Aborcji"

Władza powinna działać zgodnie z wolą suwerena – czyli narodu. To zasada słuszna, bo mandat do rządzenia wynika z wyborów.

Aktualizacja: 06.10.2016 12:21 Publikacja: 06.10.2016 12:13

Dominik Zdort

Dominik Zdort

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Nie oznacza to jednak, że wszystkie oczekiwania obywateli muszą być spełnione, bowiem obowiązkiem władzy jest ważenie racji i ochrona interesów obywateli – czasem nawet wbrew ich woli.

Codziennym (a właściwie corocznym) przykładem takiego działania są prace nad budżetem. Społeczne oczekiwania wobec wydatków państwa na cele socjalne są wygórowane, a zrealizowanie wszystkich marzeń Polaków jest niemożliwe. Wprawdzie od wielu lat kolejne rządy zadłużają kraj, ale poczucie odpowiedzialności za obywateli powoduje, że jednak starają się utrzymać w ryzach wydatki – a większość ekspertów oraz media kibicują takim działaniom, które podejmowane są wbrew woli Polaków.

Są jednak sprawy nieporównanie ważniejsze od równowagi budżetowej, gdy państwo ma prawo, a nawet obowiązek występować wbrew woli obywateli. W naszych czasach, w epoce liberalno-demokratycznej, w Europie, do takich kwestii należy poszanowanie dla życia, jako największej i niezbywalnej wartości każdej istoty ludzkiej. W Polsce rządy sprawujące władzę po 1989 roku przyjęły reguły liberalnej demokracji (można dyskutować, czy słusznie, ale tak się stało) – a jednym ze skutków tej decyzji było najpierw moratorium na wykonywanie, a następnie całkowite zniesienie kary śmierci od 1997 roku.

Decyzja ta była podjęta wbrew woli większości Polaków. Podkreślmy: wbrew woli przeważającej większości Polaków. W chwili, gdy zmieniano kodeks karny za karą śmierci opowiadało się (według różnych badań) od 70 do 80 proc. obywateli III RP. Jednak, w imię ochrony wartości, jaką jest ludzkie życie, wolę suwerena zlekceważono.

Warto o tym przypominać, gdy media prezentują sondaże, wskazujące, że większość respondentów jest przeciw zmianom w ustawie aborcyjnej i zachłystują się „tysiącami” kobiet maszerujących w kilku dużych miastach Polski. Kobiet, które domagają się, aby nadal dozwolone było brutalne uśmiercanie dzieci nienarodzonych wyłącznie w imię wygody życia dorosłych (warto to powtarzać, żeby uzmysłowić, z jakim okrucieństwem mamy do czynienia: chodzi nie o karę śmierci dla największych zbrodniarzy, bestialskich morderców czy zdrajców państwa, ale o rozrywanie szczypcami i skalpelami główek niewinnych istot).

Znaczącym wydarzeniem, który powinien był skłonić rządzących Polską do głosowania za ochroną życia była debata w Parlamencie Europejskim. Fakt, że ta instytucja wyraża niezadowolenie z planowanych zmian w ustawie aborcyjnej pokazuje, jak wielki jest niepokój w Europie obawiającej się, że logika rozwoju liberalnej demokracji może być odwrócona a cywilizacyjne trendy mogą się zmienić. To powinien być poważny argument dla ugrupowania, które jest przeciwnikiem „jedynie słusznego” ustroju obowiązującego w Unii Europejskiej. Niestety, nie był.

PiS pokazał wczoraj nie tylko, że nie jest żadną „dobrą zmianą”, ale że jest partią taką jak inne – drżącą ze strachu przed naciskami lewicowych radykałów i bez trudu przyjmującą logikę liberalnej poprawności politycznej. Politycy Prawa i Sprawiedliwości udowodnili (nie po raz pierwszy), że nie obchodzą ich prawa człowieka, że życie ludzkie nie jest dla nich najwyższą wartością.

Nie wystarczyło im determinacji, takiej, jaką wykazywali choćby wtedy, gdy wbrew pokrzykiwaniom i obstrukcji opozycji, przyjmowali przepisy zmieniające tryb działania Trybunału Konstytucyjnego. Dla partii, które chce być uważana za prawicową i konserwatywną to nie tylko wstyd, ale też utrata wiarygodności.

Można sądzić, że wprowadzenie zakazu zabijania nienarodzonych to kwestia czasu, bo wśród młodych Polaków przeważająca większość jest za zaostrzeniem ustawy – co pokazał sondaż nie tak dawno publikowany przez „Gazetę Wyborczą”. Za 10 lat front proaborcyjny nie będzie już miał większości i ustawa najpewniej zostanie zmieniona. Tylko PiS-u już wtedy nie będzie.

Nie oznacza to jednak, że wszystkie oczekiwania obywateli muszą być spełnione, bowiem obowiązkiem władzy jest ważenie racji i ochrona interesów obywateli – czasem nawet wbrew ich woli.

Codziennym (a właściwie corocznym) przykładem takiego działania są prace nad budżetem. Społeczne oczekiwania wobec wydatków państwa na cele socjalne są wygórowane, a zrealizowanie wszystkich marzeń Polaków jest niemożliwe. Wprawdzie od wielu lat kolejne rządy zadłużają kraj, ale poczucie odpowiedzialności za obywateli powoduje, że jednak starają się utrzymać w ryzach wydatki – a większość ekspertów oraz media kibicują takim działaniom, które podejmowane są wbrew woli Polaków.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Publicystyka
Wybory samorządowe to najważniejszy sprawdzian dla Trzeciej Drogi
Publicystyka
Marek Migalski: Suwerenna Polska samodzielnie do europarlamentu?
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Zamach pod Moskwą otwiera nowy, decydujący etap wojny
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Donalda Tuska na 100 dni rządu łatwo krytykować, ale lepiej patrzeć w przyszłość
Publicystyka
Estera Flieger: PiS choćby i z Orbánem ściskającym Putina, byle przeciw Brukseli