Życie polityczno-społeczne w Polsce przechodzi proces wzmożenia. Przybywa grup, które otwarcie krytykują kierunki obrane na początku transformacji: sojusz z USA w ramach NATO, członkostwo w Unii Europejskiej, wsparcie dla wschodnich sąsiadów jako bufora oddzielającego nas od Rosji, traktowanie Kremla w kategoriach realnego zagrożenia. Najbardziej ciekawym aspektem nowego, mieniącego się prawicowym, konglomeratu poglądów jest niechęć czy wręcz nienawiść do papieża Franciszka spowodowana jego postawą wobec uchodźców.
Pytanie, dlaczego po ćwierćwieczu niepodległości, okresu względnej stabilności i wzrostu gospodarczego, do głosu dochodzi tego typu „antysystemowy” radykalizm, który przecież raczej powinien być domeną kryzysów?
Historia zna podobny przypadek. Chodzi o radykalnie lewicowy zryw w Niemczech pod koniec lat 60. XX wieku. Świadek i uczestnik tamtych wydarzeń, niemiecki historyk Götz Aly, wyodrębnił trzy cechy charakterystyczne tego zjawiska: ucieczkę od racjonalnego myślenia, epatowanie siłą i skrajny egoizm.
Paradoksem jest to, że Niemcy, 20 lat od zakończenia drugiej wojny światowej, budując swoją potęgę gospodarczą i państwo dobrobytu, a do tego sąsiadując z totalitarną NRD, zderzyły się z niewyobrażalną falą sprzeciwu wobec kapitalizmu, demokracji i umocowania swojego kraju w strukturach zachodnich. Sprzeciw ten na pewnym etapie osiągnął poziom zdrady narodowej i zwykłego terroryzmu.
Oczywiście nie obyło się bez wpływu z zewnątrz. Iskrą zapalną wystąpień, które wstrząsnęły posadami RFN, był śmiertelny strzał oddany w Berlinie Zachodnim przez policjanta Karla-Heinza Kurrasa – jak się okazało po latach, agenta Stasi – w stronę studenta Benna Ohnesorga, w trakcie demonstracji przeciwko wizycie szacha Iranu. Wywołało to ogromne napięcia społeczne, doprowadziło do pojawienia się terrorystów z Ruchu 2 Czerwca i Frakcji Czerwonej Armii (RAF), marksizowania i maoizowania niemieckich studentów, fali nastrojów antykapitalistycznych i antyamerykańskich. Na tej destabilizacji najbardziej zyskiwał czerwony wówczas Kreml.