Hinduscy aktywiści walczący o równy dostęp do internetu próbują pokrzyżować plany Zuckerberga. Przeciwko inicjatywie milionera wypowiadają się także eksperci tacy jak Tim Barners Lee uważany za twórcę sieci WWW.

W „Internecie Zuckerberga" oferowanym w ramach przedsięwzięcia Internet.org byłoby, prócz Facebooka, kilkaset niewielkich portali. Wszelkie transmitowane dane przechodziłyby przez serwery Facebooka. W zestawie nie byłoby oczywiście wielkich serwisów, takich jak Google, YouTube. Zabrakłoby też największego hinduskiego portalu do szukania pracy (Nakuri) albo edukacyjnej Khan Academy (która korzysta z YouTube). Zuckerberg twierdzi, że jego inicjatywa ma charakter dobroczynny. W ostatnich dniach wykupił wiele całostronicowych reklam w gazetach hinduskich, żeby przekonać o tym obywateli Indii. Ale krytycy uważają, że efektem przedsięwzięcia będzie coś w rodzaju internetowego apartheidu i rząd nie powinien udostępniać częstotliwości radiowych na tego rodzaju pomysły.

Jeśli plan Zuckerberga wszedłby w życie, osoby ubogie skazane by były na korzystanie z Facebooka, zaś bardziej potrzebne do rozwoju jednostki strony, takie jak np. wyszukiwarka Google lub portale edukacyjne i pozwalające znaleźć pracę, byłyby poza ich zasięgiem.

Aktywiści reprezentujący inicjatywę Savetheinternet.in kpią już z samej nazwy przedsięwzięcia Internet.org. Twierdzą, że ograniczona do Facebooka sieć nie jest już internetem, zaś rozszerzenie „.org" przysługiwać powinno inicjatywom społecznym i dobroczynnym, tymczasem pomysł Zuckerberga ma charakter czysto biznesowy, służy pozyskaniu nowych użytkowników i to takich, którzy nie będą zarazem korzystać z Google. Facebook chce w Indiach powetować sobie straty, które ponosi w Chinach (gdzie jest zakazany) – twierdzi Mahesh Murthy, przedstawiciel Savetheinternet.in. Wprawdzie w wersji Facebooka dziś proponowanej w ramach Internet.org nie ma reklam, ale Zuckerberg nie deklaruje, że nie będzie ich w przyszłości. Ostatecznie sprawę rozstrzygnie TRAI: Hinduski Urząd Telekomunikacyjny.

Nie pierwszy raz Mark Zuckerberg próbuje przekonać świat o swojej dobroci i spotyka się z krytyką. Miesiąc temu ogłosił, że chce przekazać równowartość 99 proc. swoich akcji na cele dobroczynne. Szybko się okazało, że nie zamierza obdarować nimi żadnej fundacji, ale spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością (LLC), którą w tym celu założył.