Czasy, gdy chińskie urządzenia były synonimem tandety, a plastikowe obudowy rozpadały się w rękach, definitywnie się skończyły. Najnowszy model smartfona Huawei P9 z powodzeniem mógłby uchodzić za produkt znanej firmy z Kalifornii lub jednego z jej koreańskich konkurentów. Ma obudowę ze szczotkowanego aluminium oraz dwa obiektywy aparatów sygnowanych przez legendarną markę fotograficzną Leica. Mają umożliwiać wykonywanie lepszych zdjęć, szybsze ustawianie ostrości i dodawanie efektów artystycznych. Jednak ich prawdziwe zadanie jest inne: chodzi o to, by przekonać kupującego, iż to produkt ekskluzywny.

Oprócz jakości wykonania i wzornictwa przemawiają za tym również podzespoły z najwyższej półki – ekran o przekątnej 5,2 cala, szybki 64-bitowy procesor, sprawnie działający skaner linii papilarnych. I to wszystko od firmy, której jeszcze niedawno zarzucano nadmierną inspirację projektami konkurencji.

Prezentując model P9, Richard Yu z Huawei nie wahał się przed bezpośrednimi porównaniami z Samsungiem Galaxy S7 i różnymi modelami Apple iPhone, kolejno punktując słabości rywali.

– Apple jest punktem odniesienia dla całego przemysłu – przyznaje Yanmin Wang, szef Huawei Device na region Europy Środkowo-Wschodniej i Skandynawii. – W Europie Zachodniej to Apple jest liderem. W Europie Środkowej króluje Samsung. Dogonienie go zajmie nam dwa lata.

Oprócz modelu P9, który będzie kosztował ok. 2400 zł (w Polsce będzie prawdopodobnie dostępny w kwietniu), Chińczycy pokazali również smartfon nieco większy, oznaczony P9 Plus. Będzie droższy o blisko jedną czwartą, dysponuje jednak większym ekranem 5,5 cala i mocniejszą baterią. Huawei wyposażyło ten model również w czujnik nacisku na ekran – mocniejsze stuknięcie palcem wywołuje inne funkcje niż lekkie dotknięcie. Ofertę telefonów uzupełnia smartwatch TalkBand B3, który kryje wyjmowany miniaturowy zestaw słuchawkowy.