Zawirowania w światowym handlu niepokoją eksporterów

Wojna handlowa na linii USA–Chiny, rosnący protekcjonizm na wielu rynkach, przedłużający się brexit oraz ogólna niepewność co do dalszych relacji handlowych to także bolączki polskich firm, które chcą kontynuować ekspansję.

Publikacja: 03.07.2019 21:00

Uczestnicy debaty akcentowali potrzebę zrzeszania się polskich eksporterów i to, że nie powinni oni

Uczestnicy debaty akcentowali potrzebę zrzeszania się polskich eksporterów i to, że nie powinni oni konkurować na zagranicznych rynkach między sobą, szczególnie ceną

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

W 2018 r. eksport polskich towarów osiągnął kolejną rekordową wartość 221 mld euro, jednocześnie po raz drugi z rzędu przekraczając granicę 200 mld euro. Nasz eksport od wejścia Polski do UE w 2004 r. stale rośnie, poza kryzysowym 2009 r., kiedy to na świecie panował kryzys gospodarczy. O tym, czy tendencję wzrostową uda się utrzymać także w br. w kontekście splotu kilku niekorzystnych zdarzeń w europejskiej i światowej gospodarce, dyskutowali eksperci zaproszeni przez „Rzeczpospolitą".

Głównie Europa

– Wyniki naszego eksportu za 2018 r. i pierwsze miesiące br. są powodem do zadowolenia. Nasi przedsiębiorcy potrafią sobie dobrze radzić także w trudnych dla światowego handlu okresach – mówił Tomasz Salomon, wicedyrektor Departamentu Handlu i Współpracy Międzynarodowej w Ministerstwie Przedsiębiorczości i Technologii. Odnosząc się do kierunków geograficznych polskiej ekspansji eksportowej, przypomniał, że wciąż bardzo dobrze radzimy sobie na rynkach UE, które to stanowią główne pole odbioru polskich towarów z udziałem 80,3 proc. w 2018 r. – Mówimy o dominacji Europy, ale Europa nie jest homogeniczna i można podzielić ją na zachodnie kraje rozwinięte i kraje rozwijające się. W tym kontekście warto zwrócić uwagę na bardzo dużą dynamikę wzrostu eksportu do krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Wynika on z aktywności polskich firm, ich innowacyjności, szukania nisz i zmiany struktur produkcji – zauważył Robert Kasprzak, dyrektor zarządzający pionem zarządzania produktami w Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK). – Wzrost eksportu do Rumunii, na Węgry i Słowację jest powyżej średniej dynamiki eksportu. W przypadku Rumunii to zwyżka o 15 proc. To trend zauważalny w ciągu ostatnich czterech lat – analizował przedstawiciel BGK.

– Do tego można dodać zachodnie Bałkany oraz rynki: rosyjski, ukraiński i białoruski, gdzie wzrost sięga kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu procent, ale odnosimy też sukcesy na rynkach północnoamerykańskich (USA, Kanada) oraz azjatyckich z Japonią i krajami ASEAN na czele – wyliczał Salomon, podkreślając, że cztery pierwsze miesiące br. przyniosły też zwiększenie eksportu do Chin, z którymi mamy gigantyczny deficyt handlowy.

Fala niepewności

– Potrafimy dostosowywać się do różnych rynków. Jednak od początku transformacji byliśmy nastawieni na te europejskie. Mieliśmy niższe koszty produkcji, co było podstawą sukcesu wielu firm z Europy Zachodniej, gdyż poziom polonizacji wsadu w finalne produkty jest bardzo duży, np. w autach europejskich wszystkich marek – mówił Arkadiusz Krężel, przewodniczący rad nadzorczych Boryszewa i Impexmetalu. – Dopóki Europa jest spójna w zakresie prowadzenia polityki gospodarczej, jako z jednej strony olbrzymi rynek konsumpcyjny, a z drugiej działający bardzo ekspansywnie we współpracy z innymi rynkami, to na tym tle naszą rolę widzę pozytywnie jako obniżających koszty – analizował Krężel. Jego zdaniem ostatnie półrocze kończy jednak czas dynamicznego rozwoju i możliwości, które tworzył rynek globalny, ponieważ zaczyna się spowolnienie gospodarcze. – Wszyscy przeszli w tzw. funkcję przeglądu opcji strategicznych. W takiej sytuacji istotnym elementem jest polityka gospodarcza, która pozwala na płynne przebrnięcie przez spowolnienie dzięki stworzeniu warunków do ekspansji na nowe rynki – podkreślał Krężel.

Handel ? la Twitter

– Tymczasem na rynku krajowym regulacje i zasady zmieniają się szybko i nie wiemy, jak wpłyną na biznes, z którym chcemy wystartować, a aby pokusić się o inwestycje i eksport, trzeba mieć poczucie stabilności. Nie wiemy nawet, ile będzie kosztował prąd i co będzie z pracownikami zza granicy, czy zostaną czy wyjadą – analizował Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej (KIG). W jego ocenie w bieżącej sytuacji zachodzi dysonans. – Bieżące wskaźniki gospodarcze są przyzwoite, ale prowadzenie działalności eksportowej jest obarczone dużą liczbą ryzyk. Jedno z nich to ogromne zamieszanie w polityce handlowej na świecie. USA narzucają narrację, w której nie wiadomo, co będzie dalej i który front wojen handlowych będzie zamknięty, a który otwarty. Efekt to wojna handlowa każdego z każdym – tłumaczył Soroczyński.

– Nie ma nic gorszego niż aktualna gospodarcza polityka twitterowa. To szczyt amatorszczyzny, a nie rzeczywista diagnoza światowej sytuacji gospodarczej. Do tej pory formuła współpracy gospodarczej opierała się na zasadzie „podziel się rynkiem, podziel się pracą". Siła rozwoju polskich grup kapitałowych polegała na tym, że nasi przedsiębiorcy dużo wcześniej zrozumieli tę formułę – wtórował Krężel. Są i inne problemy. – Drugi jest taki, że nawet nie wiemy, co się wydarzy w UE, choćby w kontekście brexitu. Wymiana handlowa z Wielką Brytanią jest niepewna. Obydwie strony robią zapasy. Nie wiemy też, jak ułożą się relacje na linii UE – inne kraje. To wpływa na eksporterów i konsumentów. Producenci są zachowawczy. Konsumenci zaś odraczają zakupy – analizował ekspert KIG.

– Inne duże zagrożenie to protekcjonistyczna polityka krajów, które są ważne dla naszego eksportu. Historycznie Rosja była pierwszym odbiorcą kosmetyków produkowanych w Polsce. W ostatnich latach nastąpiła jednak ogromna zmiana i to Niemcy wysunęły się na czoło, a protekcjonizm w Rosji za moment będzie faktem – przestrzegała Blanka Chmurzyńska-Brown, dyrektor generalna Polskiego Związku Przemysłu Kosmetycznego. – Rosja pracuje nad systemem kodów przeznaczonych dla produktów, nie tylko kosmetyków. Trwają testy nad kodowaniem produktów farmaceutycznych i tytoniu po to, aby uzyskać dodatkowe dochody ze sprzedaży artykułów, które są na rynku rosyjskim w dużej mierze przywożone z Europy – tłumaczyła Chmurzyńska-Brown, wskazując, że chodzi o zebranie dodatkowego podatku z racji sprzedaży na rynku rosyjskim.

– To właśnie efekt polityki twitterowej. Nie wiem, czy UE potrafi się przed tym bronić – stwierdził Krężel. Podobnego zdania jest Chmurzyńska-Brown. – Wydaje się, że Europa nie ma argumentów. Jednak, co gorsza, na liście krajów stosujących protekcjonizm jest nie tylko Rosja, ale też Turcja, która obserwuje Rosję i wprowadza własne regulacje mimo wcześniejszych uzgodnień podpisanych z UE, a także Chiny, Brazylia, Arabia Saudyjska i Tajwan – wyliczała ekspertka branży kosmetycznej, przypominając, że każdy liczący się na świecie koncern kosmetyczny ma linię produkcyjną w Polsce i 90 proc. produkcji kosmetyków z Polski jest eksportowane. W latach 2017–2018 branża kosmetyczna notowała dwukrotnie wyższy wzrost eksportu niż eksport rodzimych towarów ogółem.

Jaka pomoc dla firm

– Producenci kosmetyków wykorzystują dobrą sytuację na rynku. Zagospodarowywują też nisze rynkowe w Europie, która „drepcze" w miejscu i szuka nowych otwarć. Jednak analizując wyzwania, kierunki rozwoju, może przyjść trudny czas dla eksportu i niestety przyjdzie on w momencie, gdy firmy skończą korzystać z dotacji na udział w targowych imprezach eksportowych. Obserwujemy, że nawet małe, niszowe firmy, które budowały ekspansję eksportową, zanim mocno zaistniały w dystrybucji i sprzedaży w Polsce, były obecne na rynkach zagranicznych, a za moment zabraknie paliwa w postaci dofinansowania, aby się rozwijać – prognozowała Chmurzyńska-Brown.

– Pomysł przedsiębiorców na eksport to jedno, ale wsparcie ze strony państwa też jest ważne. Bez wsparcia BGK czy KUKE nasza firma nie miałaby szans zaistnieć w wielu miejscach, w których udało jej się zaistnieć – wtórował Daniel Janusz, prezes spółki Feerum działającej m.in. na Ukrainie, Litwie, w Tanzanii i Mongolii.

– BGK może oferować jak najlepsze warunki finansowania, dłuższe terminy płatności, zapewniać płynność finansową i przejmować ryzyko i robi to, ale sami jako instytucja finansowa nie wykreujemy nowych rynków zbytu. My asystujemy i tworzymy lepsze możliwości działania dla firm. To też rola KUKE – mówił Robert Kasprzak. Tę ocenę podzielił Janusz Władyczak.

– Wiele naszych firm nie jest gotowych, aby wyjść za granicę. Część sobie poradzi, ale tylko w krajach ościennych, natomiast już nie w Azji czy Afryce. Często są to firmy zbyt małe. Brakuje w nich specjalistów i zasobów, ponieważ wieloma zadaniami zajmuje się sam właściciel. Natomiast zdecydowana większość proeksportowych instrumentów finansowych, z których korzystają firmy w rozwiniętych krajach Zachodu, jest u nas dostępna – mówił prezes KUKE.

– Naszym celem jest stworzenie środowiska, w którym rozwiązania dla firm będą gotowe do użycia i łatwo dostępne. Jesteśmy już tego bliscy. Nasze instytucje są przygotowane, aby wspierać eksporterów – mówili zgodnie Kasprzak i Władyczak.

– Musimy mocno pracować nad marką naszego kraju. To ważne dla rozwoju eksportu. A to niestety wciąż element, z którym, w porównaniu z krajami tzw. starej Unii, polscy eksporterzy mają problemy. Musimy pokonać bariery związane z jeszcze bardzo słabo rozpoznawalną marką Made in Poland i ją promować – wskazał Adam Stańczak, prezes ASM Group.

– Produkuję też elementy do foteli samochodowych i nie jestem z tego dumny, bo nie chodzi o to, aby produkować części do produktów zagranicznych, ale o to, by promować własne marki – przyznał Daniel Janusz.

– Przed nami jest ciągle wyzwanie z zakresu wizerunku polskich marek i kraju jako całości. Ponadto nie potrafimy jako przedsiębiorcy zrzeszać się i za granicą działać wspólnie – przyznał Władyczak, wskazując, że Amerykanie i Brytyjczycy np. w krajach ASEAN działają wspólnie od dawna.

– Przykładowo, w Singapurze istnieje organizacja zrzeszająca nie tylko Amerykanów czy Brytyjczyków, ale i Kanadyjczyków. Spotykają się oni, dzielą doświadczeniami i współpracują na tamtym rynku. Musimy zadbać nie tylko o markę Polski, ale i o współdziałanie za granicą – postulował szef KUKE.

– Świetnym przykładem do naśladowania jest Korea Płd., która globalnie promuje swe kosmetyki. Nie jest to promocja poszczególnych marek, ale kosmetyków koreańskich jako całości. Korea robi to doskonale. Musimy uczyć się od innych, podpatrywać jak to robią i stosować sprawdzone rozwiązania – postulowała Chmurzyńska-Brown.

– To rola m.in. Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu (PAIH), ale też firm prywatnych. Nasza spółka wspiera polskie firmy za granicą, gdyż PAIH może im pomóc tylko do pewnego etapu. Potem to my wykonujemy pracę. Dzięki sieci kontaktów w całej Europie wspieramy przedsiębiorstwa z różnych branż. Inicjatywy państwowe w tym zakresie to jedno, ale warto też dostrzec i wykorzystać inicjatywy prywatne, do czego szczególnie zachęcam mniejsze firmy – mówił Stańczak.

Kierunek Afryka

– Nasz wpływ, np. na wojny handlowe na linii Chiny– USA, jest znikomy. Jako Polska Agencja Inwestycji i Handlu stoimy na stanowisku, że jeżeli dotychczasowa ścieżka eksportu, którą szliśmy z dużym sukcesem zaczyna się zwężać, to zaczynamy szukać nowych rynków. Patrzmy na te, które rosną lub szukajmy nisz biznesowych na rynkach mniej znanych, a przez to trudniejszych z racji na przykładowo: specyfikę prawną, wymogi certyfikacji, uwarunkowania kulturowe czy kulturę biznesową. W takich przypadkach polska firma potrzebuje doradcy czy raczej nawigatora po nowym terytorium biznesowym– tłumaczył Piotr Pomian-Kruszyński, dyrektor obszaru ekspansji zagranicznej w PAIH. Jak wskazał, co prawda na rynkach afrykańskich wciąż istnieje protekcjonizm krajów kolonialnych, ale jednocześnie można zaobserwować tam pewne zmęczenie krajów Afryki współpracą z byłymi metropoliami i otwartość na współpracę z innymi państwami.

– Polska jest w wielu krajach Afryki bardzo dobrze postrzegana, ponieważ nigdy nie stosowaliśmy agresywnej opcji imperialnej, kolonialnej – przypomniał Krężel. Jednak zdaniem Chmurzyńskiej-Brown kraje, byli kolonizatorzy, wciąż mają mocne wpływy w Afryce i utrudniają dostęp do tego rynku firmom z Polski. – Kraje kolonialne, które historycznie zawłaszczyły Afrykę, jak np. Francja w państwach, takich jak Maroko czy Tunezja, pozostawiły przekonanie wręcz piętno, że to, co francuskie jest najlepsze i trudno z tym walczyć. Nawet polskie firmy, które są mocno osadzone w Maroku mają z tym ogromne problemy. To kwestia wizerunku ukształtowana historycznie i trudno wejść na taki rynek z nowym produktem – tłumaczyła przedstawicielka branży kosmetycznej.

– Zwróćmy uwagę na głębokość rynków jeszcze nieodkrytych i też chodzi mi przede wszystkim o rynki afrykańskie, bo rozwijają się one bardzo szybko, np. w Tanzanii, w której działamy, jest ok. 54 mln mieszkańców i kilka milionów zarejestrowanych kart SIM więcej niż ludności. Rozwój demograficzny krajów afrykańskich jest niesamowity i pociąga za sobą zapotrzebowanie na wszelkie towary. Numerem 1 staje się żywność – zachęcał do Afryki Daniel Janusz.

– Afryka rozwija się bardzo dynamicznie. Szacuje się, że o ile teraz Afrykańczyków jest 1,3 mld, o tyle w 2050 r. ma być ich już ponad 2 miliardy. Niestety jako kraj nie prowadzimy polityki afrykańskiej. Gdy Angela Merkel jedzie do Kenii, to jedzie z nią 400 przedsiębiorców. Tymczasem między Polską i Afryką dzieje się niewiele – ubolewał Jan Wieliński, były ambasador RP w Zimbabwe, Zambii i Malawi. Jego zdaniem polscy przedsiębiorcy są zbyt niecierpliwi w biznesie w Afryce i wciąż pokutują mity o tym kontynencie, takie jak np.: ciągłe wojny i epidemie. – Ponadto, handlując w Afryce, wciąż korzystamy z zachodnich pośredników. Jeśli tak będziemy podchodzić do współpracy z Afryką, to nigdy tam nie zaistniejemy – tłumaczył były dyplomata, który łącznie na placówkach w krajach afrykańskich spędził 22 lata. Przyznał jednak, że rynek afrykański jest niestabilny, a egzekwowanie przepisów trudne. – Problemem jest też niestety to, że Polacy na rynku afrykańskim wciąż ze sobą konkurują. To trzeba wyeliminować. Cenię kredyty, których udziela BGK, ale nie idziemy za ciosem – mówił Wieliński.

Zdaniem Roberta Kasprzaka potrzeba czasu, aby polscy eksporterzy przekonali się do dalszych niż europejskie rynki i odeszli od konkurowania ze sobą poza granicami kraju. Trzeba też mocno i szeroko promować markę Made in Poland, bo ułatwi ona ekspansję firmom, ale jesteśmy jako kraj na właściwej drodze, a polski eksport powinien się obronić nawet przy obecnych, bardzo zmiennych warunkach w światowym handlu.

W 2018 r. eksport polskich towarów osiągnął kolejną rekordową wartość 221 mld euro, jednocześnie po raz drugi z rzędu przekraczając granicę 200 mld euro. Nasz eksport od wejścia Polski do UE w 2004 r. stale rośnie, poza kryzysowym 2009 r., kiedy to na świecie panował kryzys gospodarczy. O tym, czy tendencję wzrostową uda się utrzymać także w br. w kontekście splotu kilku niekorzystnych zdarzeń w europejskiej i światowej gospodarce, dyskutowali eksperci zaproszeni przez „Rzeczpospolitą".

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Ekonomia
Spadkobierca może nic nie dostać
Ekonomia
Jan Cipiur: Sztuczna inteligencja ustali ceny
Ekonomia
Polskie sieci mają już dosyć wojny cenowej między Lidlem i Biedronką
Ekonomia
Pierwsi nowi prezesi spółek mogą pojawić się szybko
Ekonomia
Wierzyciel zlicytuje maszynę Janusza Palikota i odzyska pieniądze