Przypomnijmy, iż w ubiegły wtorek Naczelny Sąd Administracyjny wydał precedensowe orzeczenia. Komisja weryfikacyjna musi zwrócić Hannie Gronkiewicz-Waltz, prezydent Warszawy, trzy razy po 3 tys. zł grzywny, które nałożyła na nią za niestawianie się na jej posiedzeniach.
Uzasadnienie wyroku było bardzo mocne.
– O tym, komu można wymierzyć grzywnę, było wiadomo już w 1984 r. Wtedy sąd administracyjny po raz pierwszy orzekł, że nie wolno domniemywać obowiązku nałożonego na stronę. Musi być wyraźna podstawa prawna, a przepisów nie wolno interpretować rozszerzająco – mówił sędzia sprawozdawca Jan Tarno, uzasadniając rozstrzygnięcia NSA. – W czasach PRL, gdy władza nakładała obowiązki wytycznymi czy instrukcjami, wyrok był przełomowy. Dziś nakładanie grzywien powinno być oczywiste – podkreślił sędzia Tarno.
W czwartek w TOK FM prezydent stolicy odniosła się do tego orzeczenia. - Bardzo się cieszę, że NSA stwierdził że nie mam obowiązku przychodzić, że grzywny były niesłusznie nałożone. Nie zdążyłem jeszcze wniosku napisać, żeby szybko te pieniądze zwrócić - mówiła w TOK FM. I dodała, że przewodniczący Patryk Jaki "pewnie szybko" ją znowu ukarze, "żeby wyjść na zero". - Ale nie będziemy się tak bawić, w taki teatr. Tak naprawdę nic ta komisji nie załatwiła - oceniła prezydent.
- Apeluję do pana Patryka Jakiego, żeby jak najszybciej wysłał na moje konto (...), żeby szybko mi oddał pieniądze - zaapelowała Gronkiewicz-Waltz.