Hossa zawitała na rynek domów

Gwałtownie drożejące mieszkania pompują rynek budynków jednorodzinnych. Sprzedaż rośnie. Rosną też ceny.

Aktualizacja: 24.02.2020 11:48 Publikacja: 23.02.2020 21:00

Foto: Adobe Stock

Domy pod miastem nierzadko kosztują mniej niż czteropokojowe lokale w peryferyjnej miejskiej dzielnicy – wynika z raportu Cenatorium, który „Rzeczpospolita" publikuje pierwsza (dane z rynku pierwotnego i wtórnego).

Trawiąca rynek nieruchomości gorączka – jak na razie – oszczędziła domy, choć i te drożeją. Nie tak jednak jak mieszkania. Analitycy Cenatorium wskazują, że na niektórych rynkach ceny lokali poszły w górę nawet o kilkanaście procent. Szybki wzrost cen mieszkań napędza rozwój rynku domów, co widać zarówno w liczbie transakcji, jak i wydawanych pozwoleń na budowę. Np. w Warszawie w 2016 r. sprzedano 2980 domów, w 2019 – 3810. W Poznaniu było to odpowiednio 1500 i 1710, a w Krakowie – 1431 i 1947.

Rekordowa stolica

W stolicy w 2016 r. wydano 513 pozwoleń na budowę domów, w 2019 r. – 777. W Krakowie: 366 i 514, a w Poznaniu – odpowiednio 265 i 469. – Rynek domów, długie lata trwający w stagnacji, przeżywa odrodzenie – komentuje Anna Karaś, analityk Cenatorium. – Gwałtowanie drożejące mieszkania nie stanowią już dużo tańszej alternatywy dla domu z ogródkiem. Sytuacja się odwraca, ceny zaczynają się wyrównywać, klientów na domy przybywa – podkreśla.

Podczas gdy na przedmieściach inwestorzy aktywnie budują na własną rękę, to w miastach szukają ofert na rynku nowych i używanych domów. – Ci, którzy od dawna nie mogą sprzedać domu, teraz powinni się doczekać szczęśliwego zakończenia – mówi Anna Karaś. – Rosnący popyt stwarza miejsce na podwyżki, ceny rosną i będą rosły. Rośnie też rynek luksusowych rezydencji i dopóki prosperity na rynku mieszkań trwa, dopóty nie oczekujmy przecen ani korekt – kwituje.

Jak podaje Cenatorium, w aglomeracji warszawskiej transakcyjne ceny domów w latach 2016–2019 wzrosły od 5 do ponad 35 proc. Największą zwyżkę, o 36 proc., odnotowano w stołecznych Włochach, gdzie ceny na koniec 2019 r. osiągnęły poziom porównywalny z Wilanowem i Bielanami, czyli 7,7 tys. zł za mkw. W Śródmieściu, na Pradze-Północ, Woli, Żoliborzu i Ochocie średnie ceny transakcyjne wynoszą ok. 11 tys. zł za mkw., na Mokotowie – ok. 10 tys. zł. – W powiatach okalających stolicę największy wzrost odnotowano w powiecie legionowskim (21,5 proc.), wołomińskim (16,1 proc.) i mińskim (15,7 proc.) – podaje Anna Karaś. – Nie są to jednak najdroższe powiaty, ceny mkw. nie przekraczają nawet 4 tys. zł – mówi.

Najdrożej jest w powiecie pruszkowskim, gdzie na mkw. domu pod koniec ub.r. trzeba było mieć ponad 4,3 tys. zł. Rekordy padają, oczywiście, w stolicy. Rekordowe 11 mln zł kosztował dom przy ul. Jodłowej na Sadybie.

Gdy pęknie bańka

Popyt na domy rośnie też w aglomeracji poznańskiej. W latach 2016–2019 w samym Poznaniu sprzedano ich 6,5 tys. Transakcyjne ceny w aglomeracji wzrosły w tym czasie od 5 do 25 proc. Największą zwyżkę, o 23 proc., analitycy Cenatorium odnotowali na poznańskich Jeżycach. Średnia transakcyjna cena domów w tej dzielnicy to już ponad 5,2 tys. zł za mkw. O 15 proc., średnio do 5 tys. zł za mkw., wzrosły ceny na Grunwaldzie. – Od 2016 r. w stolicy Wielkopolski odnotowano zaledwie 11 transakcji z cenami ponad 2 mln zł – mówi Anna Karaś. Rekord padł w 2018 r. Na 281-metrową willę na Nowym Mieście klient wydał 3,1 mln zł.

Duży wzrost zainteresowania domami widać w aglomeracji krakowskiej. Średnie ceny w stolicy Małopolski wahają się od 4,7 tys. zł za mkw. w Nowej Hucie do niemal 6 tys. zł w Podgórzu, gdzie ceny w ciągu czterech lat poszły w górę o 28 proc., a więc, na co zwraca uwagę ekspertka Cenatorium, porównywalnie do cen ofertowych nowych mieszkań w Krakowie. Rekord? 520-metrowy dom przy Wodociągowej sprzedał się za 8,2 mln zł.

Na rosnące ceny domów wskazuje też portal RynekPierwotny.pl. Średnia cena mkw. budynku od dewelopera w sześciu aglomeracjach (Warszawa, Kraków, Wrocław, Gdańsk, Poznań, Łódź) to niespełna 5,1 tys. zł, podczas gdy rok temu było to niewiele ponad 4,7 tys. zł, a dwa lata temu – ponad 4,3 tys. zł.

W ocenie Łukasza Wydrowskiego, właściciela trójmiejskiej agencji Estatic Nieruchomości, rynek domów nigdy nie umarł. – Ale duże wzrosty cen mieszkań sprawiają, że popyt na domy rośnie – potwierdza. – Wraz z poprawą infrastruktury drogowej i komunikacyjnej wielu klientów szuka domu lub działki we wsiach oddalonych nawet o kilkanaście kilometrów od miasta – mówi. – Ceny budynków jednorodzinnych nie są tak narażone na wahania jak ceny mieszkań. W ostatnich dwóch latach domy w okolicach Trójmiasta zdrożały średnio o 8–10 proc., a mieszkań – niemal o 25 proc.

Najlepiej sprzedają się szeregowce i bliźniaki do 120 mkw. na niedużej działce na przedmieściach. Na taką nieruchomość trzeba wydać średnio tyle, ile na trzypokojowy lokal w mieście. Zdaniem Wydrowskiego kolejne podwyżki cen mieszkań przełożą się na domy. – Część klientów, którzy nie chcą płacić kroci za M3 w bloku, zacznie się rozglądać za alternatywą na przedmieściach – mówi. – Nie spodziewam się jednak, że nagle każdy, kogo nie stać na mieszkanie, kupi lub zbuduje dom. Ceny nie zaczną galopować.

O wzroście zainteresowania domami mówi też Aneta Nowak, dyrektor oddziału Północ Nieruchomości w Krakowie. – Skoro ceny mieszkań „trzy plus" równają lub nawet przewyższają ceny domów, to wybór coraz częściej pada na te ostatnie – zauważa.

A Krzysztof Kowalkowski z agencji MojeNoweM.pl komentuje, że cały rynek nieruchomości rośnie przede wszystkim dzięki pieniądzom inwestorów, dla których to jeden z lepszych sposobów lokowania gotówki. – Domy dla inwestorów nie są tak atrakcyjnym produktem, więc ten rynek nie rośnie tak szybko jak rynek mieszkań – mówi ekspert. Ale, jak dodaje, ludzie coraz częściej skłaniają się do zakupu większej powierzchni, nawet kosztem odległości od centrum miast.

– Segment domów jest bardziej podatny na tąpnięcia – kwituje Anna Karaś. – Przyjmując, że bańka na rynku rośnie i za jakiś czas pęknie, to ten rynek ucierpi najbardziej. Stagnacja nie jest mu obca, a właściciele do korekty cen nie przystępują chętnie.

Jarosław Jędrzyński, ekspert portalu RynekPierwotny.pl

Domy w Polsce są domeną inwestorów indywidualnych, budujących na własne potrzeby. Dla deweloperów mieszkaniowych to marginalna część biznesu, choć co roku budują coraz więcej domów. W sześciu aglomeracjach (Warszawa, Kraków, Wrocław, Gdańsk, Poznań, Łódź) w lutym 2017 r. deweloperzy oferowali ponad 1,3 tys. domów w 142 inwestycjach. Dziś jest to ponad 1,5 tys. budynków na 165 osiedlach. To niemal 16-proc. wzrost. W ofercie dominują szeregowce i bliźniaki, na które jest najwięcej chętnych. W sumie to ok. 80 proc. budowanych domów.

Domy pod miastem nierzadko kosztują mniej niż czteropokojowe lokale w peryferyjnej miejskiej dzielnicy – wynika z raportu Cenatorium, który „Rzeczpospolita" publikuje pierwsza (dane z rynku pierwotnego i wtórnego).

Trawiąca rynek nieruchomości gorączka – jak na razie – oszczędziła domy, choć i te drożeją. Nie tak jednak jak mieszkania. Analitycy Cenatorium wskazują, że na niektórych rynkach ceny lokali poszły w górę nawet o kilkanaście procent. Szybki wzrost cen mieszkań napędza rozwój rynku domów, co widać zarówno w liczbie transakcji, jak i wydawanych pozwoleń na budowę. Np. w Warszawie w 2016 r. sprzedano 2980 domów, w 2019 – 3810. W Poznaniu było to odpowiednio 1500 i 1710, a w Krakowie – 1431 i 1947.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nieruchomości
Rząd przyjął program tanich kredytów. Klienci już rezerwują odpowiednie mieszkania
Nieruchomości
Wielki recykling budynków nabiera tempa. Troska o środowisko czy o portfel?
Nieruchomości
Opada gorączka, ale nie chęci
Nieruchomości
Klienci czekają w blokach startowych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Nieruchomości
Kredyty mieszkaniowe: światełko w tunelu