Widać już zadyszkę na rynku mieszkaniowym?
Po stronie popytowej nie. Cały czas wolumeny sprzedaży są wysokie i popyt jest bardzo silny. On jest pędzony żelaznymi regułami rynku deweloperskiego jak niskie stopy procentowe, niskie bezrobocie, rosnące płace przy niskiej inflacji. To wszystko powoduje, że popyt jest bardzo silny.
Widać zadyszkę po stronie podażowej. Jest to związane z kilkoma elementami, które przyszły jednocześnie i spowodowały, że zaczyna wyglądać to groźnie. Brak siły roboczej ma charakter strukturalny i nie wiadomo, co z tym będzie dalej. Wzrosły ceny robocizny i materiałów budowlanych. Nakładają się na to problemy z pozyskaniem i uruchomieniem odpowiednich gruntów. Podaż wyraźnie zwolniła i może się okazać, że w najbliższym czasie nie będzie nadążać za popytem.
Czy ziemi pod inwestycje może zabraknąć?
Warszawa w porównaniu do innych wielkich miast w Europie jest jak ser szwajcarski. Jest ogromną, potencjalną masą gruntów do zabudowania. One wchodzą stopniowo na rynek i są osiągalne, ale muszą czasem dojrzeć pod względem planistycznym, prawnym czy polityki miasta. To się dzieje przez wiele lat. Gdyby nagle te wszystkie grunty były dostępne, to byłyby mało wartościowe, a one się stopniowo pojawiają.