Rz: Jest pan autorem koncepcji wykorzystania sztucznej inteligencji do opieki nad starszymi osobami. Pomysł ten budzi różne odczucia natury etycznej. Obecnie obserwuje się niepokojące odchodzenie od opieki rodzinnej. Pan idzie o krok dalej, proponując w praktyce powierzenie pielęgnacji seniorów robotom. Skąd ten pomysł?
Charles Bark: Moja matka, emerytowany lekarz, mieszka obecnie samotnie we Francji, gdzie się wychowałem. Pewnego dnia w 2013 r., podczas rozmowy telefonicznej, zapytałem ją, jak się czuje. Odpowiedziała: „Nic mi nie jest. Nie martw się". Kilka dni później mój brat zadzwonił, by powiedzieć, że nasza mama miała zapaść i musiała zostać zabrana do szpitala. Byłem zszokowany i zacząłem się zastanawiać, co przyniesie następny telefon. Bałem się odebrać z poczuciem, że może być już za późno i nic nie będzie można zrobić.
Widząc na co dzień ulice chińskich miast, zdaję sobie coraz bardziej sprawę, że nie jestem sam w tej sytuacji. Blisko połowa populacji Szanghaju i Pekinu to ludzie starsi.
Od mojego przyjazdu do Chin w 1996 r. widzę ogromny postęp gospodarczy. Państwo Środka stało się drugą największą gospodarką na świecie. Kiedy 12 lat temu przyjechałem do Szanghaju, dostęp do internetu, telefonu komórkowego i komputera osobistego właściwie tu nie istniał. Dzisiejsze Chiny to największe globalne skupisko użytkowników technologii mobilnych i komputerowych.
Niezależnie jednak od tego postępu w ciągu 30 lat grozi Chinom wielka zapaść związana ze zjawiskiem, które można nazwać srebrnym tsunami. Ponad 200 mln osób w Chinach jest w wieku 60 lat, co stanowi 16 proc. chińskiej populacji. Dwie trzecie z nich mieszka w tzw. pustych gniazdach – domach i mieszkaniach, gdzie żyją samotnie, odkąd ich jedyne dziecko wyjechało z prowincji do jednego z dużych miast, aby się uczyć się lub pracować. Już dziś brakuje 10 mln profesjonalnych opiekunów osób starszych. Sytuacja pogorszy się drastycznie w przyszłości.