Trzynastego w piątek na rozkaz francuskiego króla Filipa IV Pięknego aresztowano templariuszy, co miało wyznaczyć początek ich nieszczęsnego końca. Napoleon panicznie się obawiał tego dnia. Ze szczęśliwszych wydarzeń – w piątek 13 sierpnia 1899 urodził się Alfred Hitchcock. W jego przypadku los „odbił" sobie tę nieuwagę – reżyser nauczył nas na nowo, co to znaczy bać się w kinie na filmie. A skoro już o strachu mowa – dziś słówko o obawach producentów i konsumentów wina.
Winiarstwo europejskie można z grubsza podzielić na to przed filokserą i po niej. Epidemia tej malutkiej amerykańskiej mszycy na zawsze zmieniła winną mapę Europy. Wszystko zaczęło się w 1863 roku. W winnicach nieopodal Awinionu roślinom zaczęły schnąć liście. Po dwóch latach krzewy zaczęły gnić. Jednak dopiero latem 1868 roku Jules-Émile Planchon, francuski profesor botaniki, zauważył małe żyjątka, które się okazały zmutowanymi, wredniejszymi krewnymi amerykańskiego szkodnika.
Mszyca tymczasem szła przez winnice jak burza. 1869 – Bordeaux, a potem reszta Francji, 1871 – Portugalia, 1872 – Austria, i kolejno co dwa lata – Niemcy, Włochy, Węgry i wreszcie Hiszpania. Na nic się zdały domowe sposoby walki, jedyną nadzieją okazało się, poprzedzone żmudnymi naukowymi badaniami i doświadczeniami, szczepienie nowych roślin na podkładkach odpornych na mszycę winorośli amerykańskich. Ale widmo tych milimetrowych niszczycielskich stworzonek to wciąż jeden ze złych snów właścicieli winnic.
Na drugim końcu osi rozpaczy są amatorzy win, którzy otwierają butelkę, wąchają korek i wydają wyrok: „korkowe". Co to znaczy? Że mamy do czynienia z pewnym związkiem chemicznym powstającym niekiedy podczas obróbki korka, którym następnie zamyka się butelkę. Przenika on do jej zawartości i nieodwracalnie ją psuje. Takie „korkowe" wino jest przepojone stęchłym zapachem kojarzącym się z mokrą tekturą czy też wilgotną, przepraszam wszystkich psomaniaków, sierścią oraz ma nieprzyjemny posmak. Nie szkodzi, ale nie nadaje się do picia. Jak często zdarza się „korkowa" butelka? Szacuje się, że z tego powodu 2–10 proc. win kończy swój żywot w zlewie.
Jednak te i inne przypadłości winnic i wina i tak nie powstrzymują kolejnych sympatycznych szaleńców przed obsadzaniem nowych parceli i produkcją nowych win. Może nie odnoszą sukcesu od razu, ale bez ich entuzjazmu i wytrwałości świat wina, przyznajcie, mógłby nieco skostnieć. Chwała wszystkim butikowym producentom, którzy podsuwają nam swoje wyroby!