Najpierw należy rozbić parę protonów w niewyobrażalnych prędkościach. Ogromna energia ich zderzenia spowoduje powstanie maleńkiej, efemerycznej czarnej dziury. Jest ona jednak tak mała, że wystarczy ułamek sekundy, żeby wyparowała.

W miejscu, gdzie przez chwilę była czarna dziura, powstaje pęcherzyk przestrzeni kosmicznej z zupełnie innymi prawami fizyki niż reszta wszechświata. Pęcherzyk jednak wcale nie znika,ale wręcz odwrotnie - zaczyna się powiększać, rozszerzając się z prędkością światła. Pod jego wpływem atomy rozpadają się, a wszechświat, jaki znamy, rozpływa się nicości.

„Jeśli stoisz w pobliżu rozszerzającej się bańki, nawet nie zauważysz, że nadchodzi” - ostrzega Katie Mack, fizyk z North Carolina State University w Raleigh - „Jeśli przychodzi do ciebie od dołu, najpierw twoje stopy przestaną istnieć, zanim nawet zdążysz zdać sobie z tego sprawę”.

Czy tak przerażający scenariusz jest naprawdę realny? Oczywiście, że tak – twierdzą fizycy Mack i Robert McNees z Loyola University Chicago- Warunkiem jest jednak istnienie co najmniej jednego dodatkowego wymiaru przestrzennego, oprócz tych trzech wymiarów przestrzennych i jednego czasowego, które wypełniają nasz wszechświat.

Dalsza część artykułu w jutrzejszym wydaniu Rzeczpospolitej, a o 21 na rp.pl