Czterdziestolatek z noblistami

Po udanym literackim debiucie „Mikrotyki" muzyk wydał z Ludzikami taneczny album „Marginal".

Publikacja: 16.10.2018 18:34

Pablopavo na każdej płycie uwielbia stylizacje i odwołania do klimatów retro

Pablopavo na każdej płycie uwielbia stylizacje i odwołania do klimatów retro

Foto: Karrot Kommando, Bartek Muracki

Kiedy Pablopavo przyszedł na świat 30 marca 1978 roku, Telewizja Polska była już po emisji serialu „Czterdziestolatek", w tym ostatniego odcinka „Smuga cienia, czyli pierwsze poważne ostrzeżenie", w którym inżynier Karwowski, budowniczy Dworca Centralnego i Trasy Łazienkowskiej, trafił z zawałem serca do szpitala.

Ogólnie nieszczególnie

Czterdziestolatek Pablopavo, lider Ludzików, członek Vavamuffin, smugę cienia opisał na wydanej właśnie piątej płycie „Marginal" w piosence „Karwoski".

W sugestywnym teledysku ucharakteryzowany siedzi w garniturze przy stole z urodzinowo-imieninowymi zakąskami w stylu peerelowskich domówek: śledzie, sałatki warzywne i grzybki w occie. Świętuje bolesną dla każdego faceta rocznicę w towarzystwie seniorów, którzy polewają wódeczkę i bawią się jak na dancingu w Ciechocinku.

Upływ czasu kontrastuje z ujęciami domówki dzisiejszych dwudziestolatków. Pablopavo zostaje tam zagadnięty przez dziewczynę, co opisał następująco: „A przecież stoisz taki młody, taki młody/ I podchodzi, dziewczyna, i pyta czy/ Mogę od pana ogień?/ A ty wiesz, że to niegramatycznie,/ tylko popiół masz". Czterdziestolatek mający wrażenie, że jest wciąż młody, zdaje sobie nagle sprawę, że dla faktycznie młodej osoby jest „starym facetem w średnim wieku". Jak stetryczały belfer chce poprawiać językowe błędy młodzieży, a niedługo obróci się w proch.

Piosenka o przemijaniu wpędziłaby nas w depresję, gdyby nie pastiszowy, taneczny klimat płyty stylizowanej na lata 70., czas powstania „Czterdziestolatka". Do serialu odnosi się funkowa piosenka „Panie inżynierze" z frazami: „Panie inżynierze szczerze: Dobrze jest?/ Bo mi śmiga życie te jak zielone przed/ czerwonym światło/ Panie inżynierze wierzę, że to ma sens/ Blaknie tu wszystko jakby kolorów zabrakło/ Strach by całkiem nie wyblakło".

Pablopavo, śpiewa tubalnym głosem, trochę w stylu Wojciecha Młynarskiego z jego rodzajowych i obyczajowych scenek, a smugę cienia opisuje następująco: „Tak ogólnie nieszczególnie/ A w szczególe to w ogóle".

Przywołuję tu postać Wojciecha Młynarskiego, bo on uwielbiał rozwijać w piosenkach sytuacje z życia wzięte, a Pablopavo ma do tego również oko i słuch. Jest też sugestywny, co potwierdził mi widok dwóch podchmielonych czterdziestolatków na przystanku, którzy próbowali odpalić papierosa od papierosa, śpiewając: „A przecież stoisz taki młody, taki młody/ I podchodzi, dziewczyna, i pyta czy/ Mogę od pana ogień?".

„Marginal" – wzorem hiphopowych produkcji – ma spektakularne intro z autopromocyjnego zaproszenia do wysłuchania „tej jakże ciekawej płyty". Pablopavo nie tylko śpiewa o sobie i przemijaniu, ale jest też piewcą stołecznych pejzaży i krajobrazów. W „Światłach na statku" przywołuje widok Syrenki nad Wisłą, Pałacu Kultury w zachodzącym słońcu oraz flirtów na wiślanych bulwarach.

W „Ochocie" portretuje inwalidę, przyjaciół od „małej gramatury", szmuglujących szlugi oraz miłość raczej nie z serialu TVN, a nawet TVP. W „Szmerem" rapuje o emotikonach, hasztagach i koszulkach ze śmiesznymi napisami. W pozornie niepoważnych, z lekką nonszalancją wykonywanych piosenkach lider współgra z Ludzikami z precyzją szwajcarskiego zegarka, co imponuje zwłaszcza w refrenach. Na poprzedniej płycie dostaliśmy balladę „Ostatni dzień sierpnia", teraz Pablopavo śpiewa melancholijnie „Brązowy i niebieski" o tych, co „oboje mają dzieci z kim innym".

W stylu Jamesa Browna znad Wisły opowiada o Agacie, tak cudownej, że „disco jest jak jazz". To jednocześnie świetna definicja aranżacji i wykonań wielu piosenek z albumu, które łączą disco z filharmonią stylu lat 70. Bo dyskotekowo-funkowe aranżacje przypominają brzmienia orkiestry, jakie w dekadzie Edwarda Gierka grano na syntezatorach, a teraz można je wyczarować z komputera.

To kicz w pełnej krasie zgodny z modą na obciach, co Pablopavo zawsze lubił. W „Kogo" z udziałem Leny Romul jest melodramatyzm „Nic nie może wiecznie trwać" Anny Jantar, napisanej przez Romualda Lipkę z Budki Suflera.

Szymborska i Miłosz

Najmocniejszy efekt mamy, gdy tegoroczny laureat Nagrody Literackiej Gdynia oraz Nagrody im. Marka Nowakowskiego, a także nominowany do Nike za debiutancki tom miniatur prozą „Mikrotyki" – śpiewa tak: „Gwiazda wzejdzie i zaraz przeminie/ Na czekaniu puste lata zbiegną./ Co upadło, zetleje w ruinie./ I goryczą będzie ziemskie piękno".

To „Piosenka" Czesława Miłosza. Jeszcze większe wrażenie robi „W przytułku" Wisławy Szymborskiej o samotności rodziców w domu opieki społecznej, gdzie równie przerąbane mają ci, których dzieci żyją i nie żyją. I tylko beztroskie „parappara" śpiewane przez Earla Jacoba każe nabrać dystansu do przemijania.

Lub też przejąć się nim jeszcze bardziej.

Kiedy Pablopavo przyszedł na świat 30 marca 1978 roku, Telewizja Polska była już po emisji serialu „Czterdziestolatek", w tym ostatniego odcinka „Smuga cienia, czyli pierwsze poważne ostrzeżenie", w którym inżynier Karwowski, budowniczy Dworca Centralnego i Trasy Łazienkowskiej, trafił z zawałem serca do szpitala.

Ogólnie nieszczególnie

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
radio
Lech Janerka zaśpiewa w odzyskanej Trójce na 62-lecie programu
Kultura
Zmarł Leszek Długosz
Kultura
Timothée Chalamet wyrównał rekord Johna Travolty sprzed 40 lat
Kultura
Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie podaje datę otwarcia
Kultura
Malarski instynkt Sharon Stone