– Bez Ignacego Jana Paderewskiego trudno sobie wyobrazić obchody rocznicy stulecia odzyskania niepodległości – mówi „Rzeczpospolitej" Stanisław Leszczyński, pomysłodawca i dyrektor festiwalu „Chopin i jego Europa", który rozpoczyna się w najbliższy czwartek i potrwa do końca sierpnia.
W kontekście święta historyczno-politycznego to zdanie jest oczywiste. Był człowiekiem, który uczynił w świecie wiele dla odzyskania przez Polskę niepodległości, choć potem w PRL-u postać Paderewskiego przez lata była marginalizowana. Kim jednak jest dla nas dzisiaj jako artysta?
Przetrwała legenda jego pianistycznych sukcesów. Nie ujmując nic dokonaniom kolejnych pokoleń naszych wirtuozów, żaden z nich nie dorównuje sławą Paderewskiemu. Występy, a potem polityka zdominowały jednak jego życie, odsuwając w cień to, na czym mu najbardziej zależało: komponowanie.
Porzucona twórczość
Wir zdarzeń zmusił go, by w pierwszej dekadzie XX wieku porzucić całkowicie pracę twórczą, ale to, co zdążył skomponować, ma oryginalną wartość. Jak jednak prezentować dziś utwory Paderewskiego, by nie być posądzonym, że robi się to wyłącznie ze względów rocznicowych?
– Ten problem w ogóle przestaje istnieć, jeśli zaprasza się artystów, którzy wiedzą, co zrobić z tą muzyką – odpowiada Stanisław Leszczyński. – Ona broni się fantastycznie w wybitnych interpretacjach. Jego dzieła są świetnie zinstrumentowane i gdy wykonuje je dobra orkiestra, kiedy grają pianiści pokroju Dang Thai Sona, satysfakcję mamy gwarantowaną.