Jeff Beck: Gitarzysta na szczycie rocka

Jeff Beck, legendarny muzyk, wydał właśnie bluesową, mocno polityczną, płytę „Loud Hailer".

Aktualizacja: 13.07.2016 21:04 Publikacja: 13.07.2016 18:33

Foto: Rzeczpospolita

Zastąpił Erica Claptona w grupie The Yardbirds w 1965 roku – w okresie, gdy w londyńskim metrze pojawiło się słynne graffiti obwołujące Claptona bogiem. Do zespołu polecił go Jimmy Page, inny mag gitary, jeszcze przed założeniem Led Zeppelin.

Tym instrumentalistą jest oczywiście Jeff Beck, jedna z największych, a jednocześnie niedocenionych postaci bluesa i rocka. Znają go nie tylko fani muzyki pop, dzięki słynnej scenie z „Powiększenia" (1966) Antonioniego. Wielki włoski reżyser nakręcił ją w londyńskim klubie podczas występu The Yardbirds. Antonioni pokazał Becka, gdy próbuje grać typowe dla siebie ekstatyczne solo. Niestety, ma problem ze wzmacniaczem, dlatego wpada w furię i niszczy instrument, a pozostałe po tym akcie wandalizmu fragmenty rzuca na widownię.

Nie wiadomo, czy Michelangelo Antonioni zaprosił Becka do zagrania roli rockowego niszczyciela świadomie. Ale nawet jeśli nie, uchwycił cechę gitarzysty, która ostatecznie kosztowała go członkostwo w The Yardbirds. W czasie amerykańskiego tournée został usunięty z zespołu za swój wybuchowy charakter. Jakkolwiek by było – nie był zwykłym awanturnikiem i paliwodą. Wybuchy niezadowolenia brały się z perfekcjonizmu. Beck chciał być wirtuozem w czasach, gdy poziom technologii estradowej nie był zaawansowany, przez co miał liczne powody do frustracji.

– Wszyscy uważają, że lata 60. to było spełnienie marzeń. Nieprawda! – komentował Beck. – Żaden instrument nie był w stanie zagrać tego, co komponowała moja głowa.

Później, gdy technologia poszła naprzód, otrzymał aż sześć Grammy. Od zawsze był znany nie tylko jako świetny technik, ale i majster-klepka. Jako nastolatek, nie mając pieniędzy na instrument, konstruował amatorskie modele, używając pudełek od cygar i linek samolotowych. Jak mówi rodzinna tradycja, Jeffa zafrapowało brzmienie elektrycznej gitary, gdy miał sześć lat. Słuchając radia, słysząc elektrycznie wzmocniony instrument, zapytał mamy „Co to?". Gdy padła odpowiedź, odpowiedział bez namysłu: „To dla mnie!".

Przymusowe odejście z The Yardbirds wcale nie załamało Becka. Z marszu sformował supergrupę, w której znalazło się dwóch muzyków. To Jimmy Page oraz basista John Paul Jones, którzy niedługo potem tworzyli podstawę Led Zeppelin. Inną wielką postacią stał się Keith Moon z The Who. Nagrali m.in. „Beck's Bolero". Skład nie przetrwał długo, ale Beck nigdy nie miał problemów z wyborem najlepszych muzyków. Na albumie „Truth" (1968) uważanym za płytę, która zainspirowała debiut Led Zeppelin, bo znalazła się tam m.in. kompozycja „You Shook Me", zaśpiewał niejaki Rod Stewart, zagrał zaś Ronnie Wood, czyli muzycy, którzy połączyli potem siły w The Faces. Wood obecnie jest gitarzystą The Rolling Stones.

„Truth" do dziś jest klasyczną pozycją dla fanów hard rocka i bluesa i mało kto pamięta, że z Keithem Moonem Beck się poróżnił. O wiele ważniejsze okazało się to, że przetrwała przyjaźń z Rodem Stewartem. Dowodem stała się piękna ballada zilustrowana w 1985 roku teledyskiem „People Get Ready". Jak mówił ostatnio gitarzysta, wielokrotnie przy kieliszku wina omawiano projekt wspólnych koncertów Beck–Stewart–Wood, ale skończyło się na opowieściach o jamach z Jimim Hendrixem w Nowym Jorku.

O pozycji Becka pod koniec lat 60. świadczą apetyty wielu muzyków na to, by pozyskać go do swoich zespołów. „Chcieliśmy, żeby grał z nami, ale nikt nie miał odwagi go o to poprosić" – wspominał Nick Mason, perkusista Pink Floyd, gdy grupa szukała zastępcy Syda Barretta. Także The Rolling Stones po śmierci Briana Jonesa zastanawiali się, czy nie zaprosić Becka. Zabiegali o niego również muzycy Vanila Fudge, ale na przeszkodzie stanął samochodowy wypadek gitarzysty.

Nie da się ukryć, że miał pecha. Jego nagrania studyjne czy koncertowe, m.in. z Funk Brothers czy Dawidem Bowiem, długo nie były publikowane. Kiedy w latach 90. miał próby z Guns N'Roses, chwilowo ogłuchł. W przeciwieństwie do Claptona nie skomponował przebojów na miarę „Layli" czy „Tears In Heaven".

Może dlatego sam zrezygnował z wielkiej rockowej kariery, już w latach 70. rozwijając swoje jazzowe fascynacje. Koncertował z The Mahavishnu Orchestra i Janem Hammerem. Łaskawsze okazały się lata 80., kiedy największe gwiazdy końca lat 60., spychane na margines przez młode pokolenie, łączyły siły we wspólnych projektach. To wtedy koncertował z Erikiem Claptonem i Jimmym Page'em. W latach 90. zagrał gościnnie na „Amused To Death" Rogera Watersa i „Red Shoes" Kate Bush. O tym, że ma dystans do siebie, przekonała jego wypowiedź, gdy The Yardbirs wprowadzono do Rock and Roll Hall of Fame w 1992 r.

– Ktoś mi zasugerował, że powinienem dziś być dumny – mówił. – Ale nie jestem, bo mnie wyrzucili. Niech się pie....!

W 2009 r. dostąpił zaszczytu wprowadzenia do Rock and Roll Hall of Fame solo. Zagrali wtedy z nim Jimmy Page, Ronnie Wood, Flea oraz Metallica.

Najnowsza płyta „Loud Hailer" ma znakomity bluesowy, a jednocześnie sarkastyczny początek w „Revolution Will Be Televised". Beck tłumaczył, że chce opisać oszustwa polityków i mediów. Udało się. Gra soczyście, od początku proponując ostre, mieniące się dźwiękami solo.

W „Live In The Dark" do głosu dochodzi wokalistka Rosie Bones. Córka brytyjskiego komika Billa Oddiego musi mieć siłę przebicia, ponieważ lider zespołu ma wiele do powiedzenia. Jego brzmienie jest nowoczesne, z elementami elektroniki, co dotyczy również „Thugs Club". A przecież to tradycyjny blues. „Pull It" przypomina brzmieniem ostatnie albumy ZZ TOP.

Generalnie Beck postanowił grać bez ograniczeń. Wśród spokojniejszych kompozycji zwraca uwagę ballada „Scared for Children" i instrumentalna impresja „Edna". Może jest okazja, by zaprosić Becka do Polski?

Zastąpił Erica Claptona w grupie The Yardbirds w 1965 roku – w okresie, gdy w londyńskim metrze pojawiło się słynne graffiti obwołujące Claptona bogiem. Do zespołu polecił go Jimmy Page, inny mag gitary, jeszcze przed założeniem Led Zeppelin.

Tym instrumentalistą jest oczywiście Jeff Beck, jedna z największych, a jednocześnie niedocenionych postaci bluesa i rocka. Znają go nie tylko fani muzyki pop, dzięki słynnej scenie z „Powiększenia" (1966) Antonioniego. Wielki włoski reżyser nakręcił ją w londyńskim klubie podczas występu The Yardbirds. Antonioni pokazał Becka, gdy próbuje grać typowe dla siebie ekstatyczne solo. Niestety, ma problem ze wzmacniaczem, dlatego wpada w furię i niszczy instrument, a pozostałe po tym akcie wandalizmu fragmenty rzuca na widownię.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
radio
Lech Janerka zaśpiewa w odzyskanej Trójce na 62-lecie programu
Kultura
Zmarł Leszek Długosz
Kultura
Timothée Chalamet wyrównał rekord Johna Travolty sprzed 40 lat
Kultura
Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie podaje datę otwarcia
Kultura
Malarski instynkt Sharon Stone