Śpiew to zajęcie intelektualne

Rewelacyjny Christian Gerhaher zaśpiewa w niedzielę w Warszawie. Szykuje się więc mocny początek Festiwalu Beethovenowskiego.

Publikacja: 02.04.2019 18:17

Christian Gerhaher (z prawej) i jego nieodłączny muzyczny partner, pianista Gerold Huber

Christian Gerhaher (z prawej) i jego nieodłączny muzyczny partner, pianista Gerold Huber

Foto: materiały prasowe

Tego najwybitniejszego obecnie wykonawcy niemieckich pieśni brytyjski „The Telegraph" określił mianem najbardziej poruszającego śpiewaka na świecie i nie jest w tej opinii odosobniony. Na dodatek to śpiewak inteligentny, a umiejętności wokalne z inteligencją nie zawsze idą w parze. A żeby jeszcze dopełnić portret urodzonego w 1969 roku barytona, należy dodać, że ma nietypowy jak na artystę życiorys i podejście do sztuki.

Pochodzi z bankierskiej rodziny bawarskiej i początkowo nic nie zapowiadało, że muzyka wypełni mu całe życie. I dlatego Christian Gerhaher wybrał w Monachium studia medyczne.

Śpiewający lekarz

– Dokładniej rzecz ujmując, najpierw zostałem studentem na wydziale filozofii, dopiero potem przerzuciłem się na medycynę – wyjaśnia teraz „Rzeczpospolitej". – Z wykształcenia jestem lekarzem, mimo że w tym samym czasie pojawiła się w moim życiu na poważnie muzyka. Zrobiłem sobie nawet roczną przerwę, by kształcić się u najwspanialszego artysty, Dietricha Fischera-Dieskaua, niemniej studia lekarskie dokończyłem, choć byłem już wówczas pewien, że moje życie powinna wypełnić muzyka.

W przeciwieństwie do niemal wszystkich młodych śpiewaków absolutnie nie myślał o operze. Kompletnie go nie pociągała, w ogóle nie chodził na przedstawienia.

– Opera jest emocjonalna i pod względem wokalnym zdecydowanie bardziej konkretna. A pieśń to zupełnie inny rodzaj sztuki – wyjaśnia teraz. – Bywa niekiedy prosta, to zaledwie kilka linijek melodii i niewiele słów, ale ich wzajemna kombinacja może mieć wiele wariantów. Trzeba umieć odnaleźć to, co jest pomiędzy muzyką a tekstem. Pieśń bywa więc bardziej abstrakcyjna, nie można jej w sposób oczywisty pojąć i zrozumieć do końca. Daje wiele możliwości interpretacji, otwiera wyobraźnię zarówno wykonawcy, jak i tych, którzy go słuchają. Operę wszyscy widzowie odbierają mniej więcej w ten sam sposób.

Jeśli spojrzy się na dyskografię Christiana Gerhahera liczącą kilkadziesiąt albumów (obecnie nagrywa je dla Sony), można zrozumieć, że pieśni są w stanie wypełnić całe, nawet bardzo długie życie. Zwłaszcza artyście niemieckiemu.

– Proszę nie uważać, że moim zdaniem pieśń niemiecka jest najlepsza i najważniejsza na świecie. Śpiewam utwory kompozytorów angielskich, bardzo lubię muzykę francuską, wykonywałem pieśni czeskie, przymierzam się do rosyjskich – opowiada Christian Gerhaher. – Historia muzyki potoczyła się rozmaicie w różnych językach. Na przykład angielska czy szkocka pieśń ludowa wykrystalizowała się znacznie wcześniej niż w Niemczech. Natomiast pieśń artystyczna rozwinęła się z kolei w języku niemieckim w sposób naturalny, bez poczucia jej autorów, że tworzą odrębny rodzaj sztuki. W innych obszarach językowych ten rozwój nastąpił później. Dzięki temu pieśń niemiecka jest tak różnorodna.

Na inaugurację Wielkanocnego Festiwalu Beethovenowskiego zaśpiewa w najbliższą niedzielę na Zamku Królewskim w Warszawie jeden z najsłynniejszych cykli w dziejach muzyki – „Podróż zimową" Franza Schuberta.

– Jego inwencja była niesamowita, jakże naturalna jest u Schuberta partia fortepianu, tak by mógł to zagrać każdy. Natomiast nie jest tak, że każda zwrotka wyraża te same lub podobne emocje – tłumaczy. – On był pierwszy, po nim przyszli następni, przede wszystkim Robert Schumann i Gustav Mahler. Dla mnie to trójka najwybitniejszych twórców, choć są oczywiście inni ważni kompozytorzy, jak Wolf, Brahms czy Richard Strauss. Bez Schuberta ten gatunek muzyczny być może jednak tak by się nie rozwinął, nie miałby takiej szansy.

Przyjaciel od lat

Obecnie pochłania go kolejne, niezwykłe przedsięwzięcie. Postanowił nagrać wszystkie pieśni Roberta Schumanna. – Realizacja tego projektu weszła już w fazę bardzo zaangażowaną. Myślę, że sfinalizujemy pracę pod koniec przyszłego roku – mówi. – Schumann skomponował tylko około trzystu pieśni, więc mniej niż Schubert, który zostawił ich ponad pięćset. Obu zdarzało się pisać muzykę do wierszy nie najwyższych lotów, ale Schumann miał wyjątkowe wyczucie poetyckich idei, dlatego układał utwory w spójne cykle, dodając im w ten sposób dodatkowych znaczeń.

Od wielu lat partnerem Christiana Gerhahera jest pianista Gerold Huber. – Jesteśmy z jednego rocznika, ale nie uczyliśmy się w tej samej szkole, za to jego ojciec był moim nauczycielem i chórmistrzem. Muszę się nawet przyznać, że kiedyś chodziłem z siostrą Gerolda – mówi. – Znamy się już 35 lat, a od 30 razem pracujemy. Czasami występuję z innymi pianistami, z Andrasem Schiffem czy Danielem Barenboimem, ale to są wyjątki. Jestem wierny Geroldowi, to takie jakby moje drugie małżeństwo, bo oboje mamy przecież żony. Jest moim najlepszym przyjacielem, kimś więcej niż brat.

Po latach rozmaitych doświadczeń przestał unikać opery. Mozart i Wagner to jego kompozytorzy, czasem także Verdi, no i dwa szczególnie ważne dzieła: „Wozzeck" Berga oraz „Peleas i Melizanda" Debussy'ego. Śpiewanie jest dla niego zajęciem intelektualnym, łączącym doświadczenie ze zrozumieniem, w którym nie można jedynie wyrażać emocji. Nie należy też robić z pieśni scenek dramatycznych, bo, jak mówi, te muszą mieć początek i koniec, w środku natomiast toczy się akcja. A pieśń to liryka, która powinna poruszać.

23. Wielkanocny Festiwal Beethovenowski

Tegoroczna edycja potrwa prawie dwa tygodnie, tradycyjnie zakończy się koncertem w Wielki Piątek wykonaniem szczególnego dzieła – „War Requiem" Benjamina Brittena. Warszawska część programu obejmuje 12 koncertów symfonicznych, cztery kameralne, dwa recitale pieśni oraz organizowany po raz pierwszy specjalny koncert dla dzieci zatytułowany „Tony Stradivarius i jego księga zaklęć". Poprowadzi go Jerzy Petersburski junior. Ponadto poza stolicą odbędzie się prawie 20 koncertów w dziesięciu miasta, wystąpią tam zagraniczni artyści zaproszeni do Warszawy. Jak zawsze festiwal ma swój podtytuł. W tym roku brzmi on „Beethoven i pieśń romantyczna", więc w programie znalazło się dużo muzyki wokalnej w wykonaniu znanych artystów zagranicznych i polskich. Szczególnym wydarzeniem będzie koncertowe wykonanie ostatniej opery skomponowanej przez Stanisława Moniuszkę. To rzadko wystawiana „Paria" z akcją rozgrywającą się w Indiach. Przygotowujący koncert dyrygent Łukasz Borowicz wybrał włoskie tłumaczenie libretta, ponieważ planowane nagranie płytowe tego koncertu łatwiej będzie wypromować w świecie w tej wersji. Najznakomitszym gościem zagranicznym festiwalu będzie zaliczana do najlepszych orkiestr Europy – Tonhalle z Zurychu, których poprowadzi światowej sławy dyrygent Paavo Järvi. Przyjeżdża także świetna Dresdner Philharmonie z dyrygentem Michaelem Sanderlingiem oraz mniej znana w Polsce, ale reprezentująca wysoki poziom orkiestra Filharmonii z Helsinek, którą poprowadzi jej szefowa Susanna Mälkki. Jak co roku wystąpią też czołowe orkiestry polskie, a przez trzy popołudnia na Zamku Królewskim kwartety Beethovena grać będzie słynny Shanghai Qurtatet. —j.m.

Tego najwybitniejszego obecnie wykonawcy niemieckich pieśni brytyjski „The Telegraph" określił mianem najbardziej poruszającego śpiewaka na świecie i nie jest w tej opinii odosobniony. Na dodatek to śpiewak inteligentny, a umiejętności wokalne z inteligencją nie zawsze idą w parze. A żeby jeszcze dopełnić portret urodzonego w 1969 roku barytona, należy dodać, że ma nietypowy jak na artystę życiorys i podejście do sztuki.

Pochodzi z bankierskiej rodziny bawarskiej i początkowo nic nie zapowiadało, że muzyka wypełni mu całe życie. I dlatego Christian Gerhaher wybrał w Monachium studia medyczne.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
radio
Lech Janerka zaśpiewa w odzyskanej Trójce na 62-lecie programu
Kultura
Zmarł Leszek Długosz
Kultura
Timothée Chalamet wyrównał rekord Johna Travolty sprzed 40 lat
Kultura
Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie podaje datę otwarcia
Kultura
Malarski instynkt Sharon Stone