W szóstą rocznicę pamiętnej prapremiery suity Charlesa Lloyda „Wild Man Dance” na festiwalu Jazztopad, w Narodowym Forum Muzyki w piątek 15 listopada odbyła się premiera orkiestrowej wersji dzieła tego wybitnego saksofonisty i kompozytora. Suitę napisał na zamówienie wrocławskiego festiwalu.

Aranżację przygotował znany z podobnych przedsięwzięć Michael Gibbs, a orkiestrę NFM Filharmonia Wrocławska poprowadził Radosław Labahua. Lloyd dopisał też nową część utworu, którą planował już sześć lat temu, ale ponieważ, jak sam się przyznał, rozpoczął komponowanie na trzy tygodnie przed ostatecznym terminem przesłania kompozycji do Wrocławia, wtedy nie zdążył. Wykonanie utworu trwało 80 minut maksymalnie skupiając uwagę publiczności wypełniającej Salę Główną Narodowego Forum Muzyki do ostatniego miejsca.

Do napisania suity zachęciła Lloyda specjalna atmosfera festiwalu Jazztopad, którą stwarza artystom jego dyrektor artystyczny Piotr Turkiewicz. W czasie krótkiego spotkania z dziennikarzami saksofonista podkreślił przyjacielską łączność między nimi i wspomniał długie rozmowy, jakie odbyli we Wrocławiu i w Big Sur, gdzie Lloyd mieszka od końca lat 60. Wtedy uciekł do tego urokliwego miejsca nad Oceanem Spokojnym przed popularnością i życiem jazzmana-hipisa. Bestsellerem stał się wydany w 1967 r. album jego kwartetu z Keithem Jarrettem „Forest Flower”, co ciekawe, również nagrany na żywo na festiwalu Monterey 1966.
- Reprezentuję tradycję niezależnych joginów - powiedział Lloyd z okazji premiery albumu „Wild Man Dance”. - Jestem człowiekiem bluesa w trakcie wędrówki duchowej. Blues wyrastał z poszukiwania wolności. Moją drogą jest poszukiwanie wyzwolenia duszy.

Otwierająca suitę kompozycja „Flying Over The Odra Valley” jest wspomnieniem wizyty we Wrocławiu. Zaczyna ją sekwencja grana przez Miklósa Lukacsa na cymbałach i od tych nietypowych dla jazzu dźwięków rozpoczął się wczorajszy koncert sekstetu Lloyda z orkiestrą NFM. Jeśli dodać, że w zespole na lirze greckiej gra Sokratis Sinopoulos, można sobie wyobrazić, że Charles Lloyd stworzył swoją muzykę świata, która w najnowszej wersji zyskała klasyczny rys dzięki orkiestrze symfonicznej.

Sam lider wydawał się grać z głębszą refleksją, niż zostało to uwiecznione na płycie Blue Note Records, która przyniosła sławę w swiecie nie tylko Lloydowi, ale i festiwalowi Jazztopad. Frazy jego saksofonu złagodniały, czy to przez kolejne przeżyte lata, dziś ma ich już 81, czy też przez obecność orkiestry i subtelne brzmienie smyczków. Jednak Charles Lloyd pozostaje jazzowym saksofonistą i wraz z amerykańskimi muzykami z upodobaniem oddawał się improwizacjom. Miłośnicy jego jazzowych dokonań woleliby zapewne, żeby te fragmenty koncertu były dłuższe, ale dzięki orkiestrze muzyka nabrała innego dramatyzmu i ponadczasową wymowę.

Nie jest tajemnicą, że marzeniem wielu wielkich jazzmanów, nawet Charliego Parkera, były nagrania ze smyczkami. I Charles Lloyd taką muzykę przedstawił we Wrocławiu. Czas pokaże, czy pojawi się na płycie.

Dziś na festiwalu Jazztopad wystąpi trio wizjonerów The Comet Is Coming zwiastujące stylistyczną zmianę we współczesnym jazzie. Pod wodzą saksofonisty Shabaki Hutchingsa zagrają naprawdę odlotową muzykę. Natomiast w niedzielę usłyszymy innego rewolucjonistę jazzu, perkusistę Makaję McCravena. - Dwukrotnie widziałem go na żywo i zrobił na mnie tak silne wrażenie, że postanowiłem go zaprosić na festiwal – rekomenduje występ Piotr Turkiewicz.

Festiwal Jazztopad potrwa do 24 listopada.