"American Utopia": Kąśliwe piosenki rockmana

David Byrne nagrał pierwszy od 14 lat solowy album „American Utopia” i wystąpi 5 lipca na festiwalu Open’er w Gdyni.

Aktualizacja: 22.03.2018 17:12 Publikacja: 22.03.2018 17:01

American utopia Warner Music Polska, CD, 2018

American utopia Warner Music Polska, CD, 2018

Mało jest takich rockmanów jak założyciel The Talking Heads, którego sława wykracza daleko poza granice muzyki pop. Współpracował z gigantem światowego teatru i opery Robertem Wilsonem, The Wooster Group, choreografką Twylą Tharp, czołową postacią nowoczesnego tańca, autorką choreografii do „Hair” Formana, a łączyła ich też miłość.

Byrne ma na koncie takie szlagiery jak „Psycho Killer”, „She Was”, ale i Oscara za muzykę do „Ostatniego cesarza” Bertolucciego, liczne książki, eksperymenty filmowe i muzyczne, nagrania z klasycznym instrumentarium i operowymi śpiewakami. Wydając pierwszą od „Grown Backwards” płytę, nie pozostawił wątpliwości co do przyszłej kariery.

Czas dojrzeć

– Widzę, co dzieje się z innymi muzykami, gdy wracają do macierzystych zespołów i gwiazdorskich tournée, kiedy wykonują swojej największe przeboje z przeszłości – powiedział David Byrne magazynowi „Rolling Stone”. – Potem jest udział w drugim comebacku, a potem następuje trzeci. Decydując się na taką formę muzykowania, każdy artysta przyznaje, że nie ma nic nowego do powiedzenia i wybiera ćwiczenia z nostalgii. A ja nie jestem tym zainteresowany.

Powiedział też, że czuje się komfortowo z muzyką zorientowaną na popularne rytmy, częściowo dlatego, że jego teksty są daleko od tego, co można usłyszeć w typowej popowej piosence. – Bardzo często rozmawiałem z wieloma artystami i tłumaczyłem im: musisz pisać o czymś innym niż twój chłopak i twoja dziewczyna, nie masz już 18 lat, czas dojrzeć! – mówi muzyk.

O najnowszych piosenkach Byrne powiedział: – Są szczere, a tytuł serio, wolny od utopii. Nie opisują miejsca wyobrażonego lub niemożliwego, raczej próbują zobrazować świat, w którym żyjemy i – jak mam prawo podejrzewać – wielu z nas nie jest zadowolonych z tego świata. Poprzez wyrażanie niezadowolenia, ale i ukrytych pragnień przypominam to, o czym często zapominamy. Wtedy rozglądamy się dookoła i zadajemy sobie pytanie: Czy tak musi być? Czy istnieje inny sposób na życie? Interesuje mnie stawianie trudnych pytań. Słuchacze niech szukają odpowiedzi”.

Najbardziej wartościowe w nowych piosenkach Byrne’a jest to, że w przeciwieństwie do innych muzyków mówiących o niejasnościach związanych z prezydenturą Donalda Trumpa w publicystyczny sposób Byrne stara się opisać perwersyjność całej sytuacji, czyli wspierany w mediach społecznościowych mariaż szefa dużej korporacji z tak zwaną atrakcyjną żoną o przeszłości modelki. Owocem takiego małżeństwa jest rzeczywistość na krawędzi politycznego thrillera i mydlanej opery, z piękną i potworem, angażująca emocje milionów ludzi. Ograniczających się jak psy Pawłowa do mechanicznych reakcji na zewnętrzne bodźce, bez próby refleksji nad tym, jaki jest świat.

Psi park rozrywki

Śpiewa więc w „Gasoline And Dirty Sheets”, że psuje to międzynarodową atmosferę, zaś tego rodzaju globalizm wdziera się do naszych mieszkań i domów, chcemy tego czy nie. To rodzaj politycznego odpowiednika smogu, przed którym nie uchronią nas żadnego maski. Oddychamy każdego dnia powietrzem skażonym przez globalną politykę.

– Oczywiście można się domyślać, że stworzyłem piosenki, obserwując współczesny świat – powiedział w wywiadzie dla „Uproxx”. – Jednak nie lubię pisać na żaden temat w bezpośredni sposób. Nawet jeśli jestem zaniepokojony sytuacją polityczną, staram się unikać konkretów, żeby to, co robię, miało uniwersalny charakter. Nie będę ukrywał: nie mam pewności, czy to skuteczny sposób działania.

Najostrzejsza jest piosenka „Dog’s Mind”: „Sędzia miał kaca/ Kiedy prezydent zajął stanowisko/ Dlatego nie zauważył/ Kiedy spod kontroli wymknęło się wszystko/ Następnie chłopcy z mediów podziękowali prezydentowi/ A on powiedział, co mają robić/ Proponował wspólne zdjęcia/ A potem ich odesłał/ Jesteśmy psami w naszym własnym raju/ Psami w naszym własnym parku rozrywki”.

Ale Byrne nie odbiera nadziei. Śpiewa „Każdy dzień jest cudem/ Każdy dzień jest wyjątkowy/ Każdy dzień jest niezapłaconym rachunkiem/ Trzeba wymodlić sobie kolację/ I kochać się nawzajem”.

Ostatnie lata Byrne’a wypełniły nagrania z innymi artystami, wśród których był Brian Eno, St. Vincent i Fatboy Slim. Najdłużej, bo już cztery dekady, trwa współpraca z Eno, niegdyś muzykiem Roxy Music, który od wielu lat ma opinię jednego z najbardziej twórczych poszukujących artystów i producentów. To on pchnął muzykę U2 na nowe tory. Teraz jest współkompozytorem piosenki Byrne’a „Everybody’s Coming To My House”.

– Z Brianem współpracuje się znakomicie – uważa Byrne. – Mojej nowej płyty bez jego inspiracji by nie było. Nie miałem żadnych planów płytowych, ale on zaczął przysyłać mi próbki motywów perkusyjnych. Zacząłem odpowiadać na te muzyczne przesyłki, a on powiedział wtedy: „To już nie są moje pomysły, to są twoje nagrania”. I tak powstał album.

Sensacyjnie zapowiadają się koncerty promujące nowy album. – To będzie najambitniejsze widowisko od czasu, kiedy z The Talking Heads nakręciłem koncertowy film „Stop Making Sense” – podkreśla muzyk. Duże znaczenie ma mieć choreografia, dająca lepsze efekty niż telebimy i pirotechnika. Połączy dwunastoosobowy zespół, w którym znajdzie się sześciu perkusistów i perkusjonistów. Nie powinno zabraknąć hitów „Burning Down The House” czy „Once in a Liftime”.

Mało jest takich rockmanów jak założyciel The Talking Heads, którego sława wykracza daleko poza granice muzyki pop. Współpracował z gigantem światowego teatru i opery Robertem Wilsonem, The Wooster Group, choreografką Twylą Tharp, czołową postacią nowoczesnego tańca, autorką choreografii do „Hair” Formana, a łączyła ich też miłość.

Byrne ma na koncie takie szlagiery jak „Psycho Killer”, „She Was”, ale i Oscara za muzykę do „Ostatniego cesarza” Bertolucciego, liczne książki, eksperymenty filmowe i muzyczne, nagrania z klasycznym instrumentarium i operowymi śpiewakami. Wydając pierwszą od „Grown Backwards” płytę, nie pozostawił wątpliwości co do przyszłej kariery.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
radio
Lech Janerka zaśpiewa w odzyskanej Trójce na 62-lecie programu
Kultura
Zmarł Leszek Długosz
Kultura
Timothée Chalamet wyrównał rekord Johna Travolty sprzed 40 lat
Kultura
Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie podaje datę otwarcia
Kultura
Malarski instynkt Sharon Stone