Hallelujah”, „Dance me to the end of love”, „Marianne”, „Susanne”, „Famous Blue Raincoat”. Nie sposób wymienić wszystkich tytułów jego ballad, które towarzyszyły tylu pokoleniom. W chwilach szczęścia, w chwilach smutku był z nami. Pełen zamyśleń, pełen spełnień i niespełnień. Zwyczajny. Ludzki.
Każdy z nas kiedyś przeżywał podobne chwile jak on. Zachwytu, tęsknoty, szczęścia, gdy ktoś wziął cię za rękę i poprowadził „gdzieś nad rzekę”. Każdy z nas kiedyś budził się o czwartej rano z podobnymi myślami. Niezależnie od tego, czy był to mroźny poranek nowojorski w końcu grudnia czy słoneczny Rzym czy jesienna Warszawa.
Legendarny piosenkarz i autor przed miesiącem wydał swój ostatni, czternasty album „You Want It Darker”. Urodzony w 1934 roku w Quebec w Kanadzie Cohen początkowo interesował się literaturą. Lata sześćdziesiąte spędził na greckiej wysepce Hydra, wydał wówczas kilka tomików poezji, eksperymentalną powieść „Beautiful Losers” i pierwszy album. Piosenka stała się jego życiem, gdy pod koniec lat sześćdziesiątych XX wieku przeniósł się do Nowego Jorku. W 1969 roku wydał swój drugi album „Songs for a Room” z wielkim przebojem „Bird on Wire”.
Rok później odbył wielkie tournée po Europie, Kanadzie, Stanach Zjednoczonych. Na jego trzecim albumie znalazła się jedna z jego najpiękniejszych piosenek „Famous Blue Raincoat”. Potem były kolejne albumy, łącznie czternaście, także rejestracje koncertów.
Jego wielką miłością z czasów Hydry była Marianne Ihlen, to do niej kierował później swoje ballady „So Long”, „Marianne”, „Bird on Wire”. W latach 70., gdy ich miłość wygasła Cohen związał się z artystką Susanne Elrod, z którą miał dwoje dzieci – Adama i Lorkę. Adam był ostatnio koproducentem jego albumu.