„Swobodny przepływ towarów", jaki obowiązuje kraje UE, nie pozwala Polsce wprowadzić zakazu sprowadzania starych diesli z Niemiec – tak można odczytać odpowiedź Andrzeja Bittela, wiceministra infrastruktury, pytanego przez posłów o to, co rząd zamierza zrobić z zalewem starych aut z Zachodu.
W ubiegłym roku Polska sprowadziła milion używanych samochodów, głównie z Niemiec. Niestety, coraz starszych, w dużej części diesli, a więc trujących powietrze. Wśród samochodów osobowych przeszło połowa importu liczy sobie ponad dziesięć lat. Problemem jest także fatalny stan techniczny sprowadzanych aut – są po wypadkach, z cofniętymi licznikami przebiegu. Rząd, który teoretycznie stawia na elektromobilność i wsparcie dla pojazdów na prąd, nie potrafi jednak zdecydowanie ukrócić napływu szrotu do kraju.
Sprawa jest gardłowa, a będzie jeszcze trudniejsza – Zachód przestawia się na elektryki, więc zdaniem ekspertów liczba sprowadzanych diesli do Polski będzie rosła – dieslem nie będzie można już wjechać m.in. do Bonn, Hamburga czy Berlina.
Jak pisała „Rzeczpospolita", szacuje się, że potencjalne ograniczenia wjazdu do centrum miast mogą dotknąć blisko dwóch trzecich z przeszło 15 milionów samochodów z silnikiem wysokoprężnym zarejestrowanych w Niemczech. Polski rząd nie pracuje jednak nad ustawą, która zablokuje ten proceder. Dlaczego „Na dzień wejścia Polski do Unii Europejskiej istniał na terytorium RP przepis reglamentujący normy emisji spalin pojazdów sprowadzanych na terytorium RP. Jednakże ta norma prawna musiała zostać z przepisów usunięta, by nie blokować funkcjonującego na terytorium UE swobodnego przepływu towarów" – twierdzi wiceminister Bittel w odpowiedzi dla posłanki Małgorzaty Chmiel.
Jak podkreśla, normy spalania są regulowane na etapie homologacji pojazdu i podczas badań okresowych pojazdów. Jak wiadomo, jest z tym ogromny problem, dlatego rząd pod koniec ubiegłego roku przyjął projekt ustawy, która wprowadza wyższą karę za przeprowadzenie obowiązkowego badania technicznego po wyznaczonym terminie i nową opłatę jakościową. Nadzór nad stacjami pojazdów od starostów ma przejąć Transportowy Dozór Techniczny podległy ministrowi infrastruktury.