Donald Trump i jego rodzina lubią europejskie i niemieckie samochody, tyle że prywatnie. Prezydent USA posiada jakoby Mercedesa SLR McLaren'a i Mercedesa-Maybacha. Córka Tiffany jeździ Audi 5. Małżonka Melania chętnie zasiada za kierownicą Rolls-Royce'a Phantoma, a córkę Ivankę widziano w starym Mercedesie Cabrio. W przestrzeni publicznej Trump nie wyraża się jednak pozytywnie o niemieckich samochodach. – Niemcy zarzucają nasz kraj swoimi mercedesami i BMW – powtarza często amerykański prezydent.
Z kolei dla amerykańskich producentów sprzedaż ich samochodów w UE jest jakoby trudna. Spowodowane jest to rzekomo nierównym traktowaniem. Cło wwozowe do UE dla amerykańskich samochodów wynosi 10 procent, podczas gdy amerykańskie władze celne kasują za europejski samochód wwożony na teren USA jedynie trzy procent jego wartości.
Cła na samochody
Trump chce to zmienić. Zaraz po objęciu urzędu zapowiedział specjalny podatek w wysokości 35 proc. na importowane samochody. Plan ten jednak szybko zarzucił, teraz jednak do niego wraca. Polecił ministerstwu handlu USA, by sprawdziło czy importy samochodów nie zagrażają narodowemu bezpieczeństwu USA. Jeśli tak, to europejskie i niemieckie samochody mogłyby zostać obłożone cłami o wysokości 25 proc. Do podobnej argumentacji prawnej Donald Trump sięgnął uzasadniając nałożenie ceł na wyroby ze stali i aluminium.
Podwyżka stawek celnych na niemieckie samochody mocno uderzyłaby w ich producentów. Instytut Info wyliczył, że kosztowałoby to ich łącznie 5 mld euro. W efekcie może spowodować to obniżkę rocznego PKB Niemiec o 0,16 proc. – Żaden inny kraj nie poniósłby takich strat przez wprowadzenie ceł jak Niemcy – uważa Gabriel Felbermayr, zajmujący się w instytucie Info handlem zagranicznym. Koszty niemieccy producenci przerzucilby z pewnością na klientów. W takim przypadku nie jest pewne czy Amerykanie byliby gotowi kupować niemieckie samochody w dotychczasowej ilości.
Kto straci najwięcej?
Wysokie cła na europejskie samochody najmocniej odbiłyby się na marce Audi. W przeciwieństwie do Volkswagena, Mercedesa czy BMW Audi nie posiada bowiem własnych fabryk w USA. Niemieccy producenci samochodów uważają, że są niesprawiedliwie traktowani przez Donalda Trumpa. Wskazują na to, że w USA pracuje dla nich 36 500 osób. Poza tym 60 proc. produkowanych w USA niemieckich samochodów idzie na eksport, na czym także korzystają Amerykanie.