Autokomisy mają powody do zadowolenia: na wtórnym rynku skutki epidemii koronawirusa coraz szybciej się oddalają. Jak podaje Instytut Samar, w czerwcu liczba sprowadzonych do Polski używanych samochodów osobowych i lekkich dostawczych zbliżyła się do 72,9 tys. To o przeszło 30 proc. więcej niż w maju, a zarazem tylko 6,7 proc. mniej niż w czerwcu 2019 r. Co prawda dane skumulowane liczone od stycznia pokazują jeszcze spadek w ujęciu r./r. o prawie jedną czwartą, jednak wyniki z ubiegłego miesiąca pozwalają przypuszczać, że ta część motoryzacyjnego rynku będzie się odradzać w coraz większym tempie.

Głównym źródłem prywatnego importu pozostają Niemcy. Od początku roku przywieziono stamtąd 209,9 tys. aut. Na drugim miejscu znalazła się Francja (39,1 tys.), a na trzecim Belgia (26,3 tys.). Czwartym rynkiem okazały się Stany Zjednoczone, skąd sprowadzono 16,4 tys. samochodów. Ten kierunek importu okazał się zarazem najbardziej odporny na wirusa: skurczył się tylko o 8,2 proc., podczas gdy liczba sprowadzanych aut z Niemiec zmniejszyła się w ciągu ostatnich sześciu miesięcy o przeszło jedną czwartą.

Także wśród najbardziej popularnych marek dominują niemieckie: Volkswagen oraz Opel. Podobnie jest w modelach: najczęściej sprowadzanymi okazały się Audi A4, Volkswagen Golf, Opel Astra, BMW 3, Audi A3 i Volkswagen Passat.

Problemem pozostaje wiek sprowadzanych samochodów. Według Samaru średnio wynosi 11 lat i 8 miesięcy. Przy czym w samochodach z napędem benzynowym jest on wyższy i wynosi 12 lat i 7 miesięcy, a w dieslach – 10 lat i 8 miesięcy. Te ostatnie wciąż są bardzo popularne: ich udział w czerwcowym imporcie stanowił 42,1 proc.

Według sieci autokomisów AAA Auto w czerwcu średnia cena oferowanego do sprzedaży auta wynosiła 18,9 tys. zł, a średni deklarowany przebieg – 180 tys. km.