Ustawa obniżająca wiek emerytalny. Kosztowny marsz pod prąd demograficznego trendu

Ustawa obniżająca wiek emerytalny została podpisana przez prezydenta Andrzeja Dudę. Aby zrealizować jej zapisy, będzie trzeba znaleźć nawet 30 mld zł rocznie.

Aktualizacja: 20.12.2016 08:32 Publikacja: 19.12.2016 19:27

Foto: Flickr

Nie pomogły ostrzeżenia ekonomistów ani głosy rozsądku ze strony kilku członków rządu. Decyzja, która system finansów publicznych może kosztować nawet 30 mld zł rocznie, przeszła przez ostatni etap akceptacji i uzyskała podpis prezydenta Andrzeja Dudy.

Nowe przepisy zaczną obowiązywać od początku października 2017 r. Wówczas poprzeczka uprawniająca do świadczenia emerytalnego przestanie się podnosić (wiek emerytalny stopniowo rośnie od czterech lat). Granica ta powróci do poziomu sprzed 2012 r. Kobiety będą mogły przejść na garnuszek państwa po 60 latach pracy, a mężczyźni po 65.

– Zobowiązanie zostało spełnione. Jest to dla mnie moment wielkiej satysfakcji i radości – mówił prezydent, składając podpis na dokumencie.

Obniżenie wieku emerytalnego było flagowym hasłem jego kampanii wyborczej. Kiedy Kancelaria Prezydenta pokazała projekt, większość ekonomistów i część rządu liczyła, że zostanie on zmodyfikowany o zapisy ograniczające nagłą falę nowych emerytów. Jednym z nich była koncepcja wbudowania wymogu odpowiedniego stażu składkowego. Za tym rozwiązaniem opowiadali się m.in. były już minister finansów Paweł Szałamacha i wicepremier Mateusz Morawiecki.

Projekt jednak przeszedł przez rząd w niezmienionej, potencjalnie najbardziej kosztownej wersji. W takim kształcie przemknął przez Sejm i Senat i taki też uzyskał aprobatę Andrzeja Dudy.

Jakie będą jego konsekwencje? Trudno dokładnie określić, ile osób rzeczywiście zdecyduje się przejść na emeryturę, zyskawszy nagle do tego prawo. Zapewne duża część uprawnionych.

Z szacunków ZUS wynika, że po wejściu nowelizacji w życie ponad 250 tys. osób z dnia na dzień zyska prawo do tego świadczenia. Trzeba doliczyć do tego kolejne 200 tys. osób, które zwykle co roku przechodzą na emeryturę.

Zmiana oznacza dla finansów publicznych dodatkowy koszt nawet 13 mld zł rocznie – wynika z szacunków ZUS. Poza tym spowoduje spadek liczby osób objętych ubezpieczeniami społecznymi, a to z kolei tylko w 2020 r. zmniejszy wpływy składkowe FUS nawet o 15 mld zł. Ekonomiści obawiają się, że budżet w dłuższej perspektywie tego nie wytrzyma.

Rząd PiS zdecydował się na ten ruch mimo bardzo niepokojących tendencji demograficznych. Według prognoz GUS w 2050 r. długość życia kobiet wynosić będzie 88 lat, a mężczyzn 83 lata. Rosnącą rzeszę emerytów będzie musiała utrzymywać kurcząca się liczba pracujących. Dziś jednego emeryta utrzymuje 3,5 pracownika. W 2050 r. ten wskaźnik ma spaść do 1,9.

– Powrót do niższego wieku emerytalnego, mimo wydłużania się życia, doprowadzi do zmniejszenia liczby pracujących, zwiększenia liczby emerytów, pogłębienia deficytu finansów publicznych i obniżenia przyszłych emerytur. Państwo, w którym na 38 mln obywateli pracuje tylko 16 mln, a ponad 9 mln pobiera emerytury i renty, nie jest w stanie szybko się rozwijać – mówi Jeremi Mordasewicz, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan.

Nie pomogły ostrzeżenia ekonomistów ani głosy rozsądku ze strony kilku członków rządu. Decyzja, która system finansów publicznych może kosztować nawet 30 mld zł rocznie, przeszła przez ostatni etap akceptacji i uzyskała podpis prezydenta Andrzeja Dudy.

Nowe przepisy zaczną obowiązywać od początku października 2017 r. Wówczas poprzeczka uprawniająca do świadczenia emerytalnego przestanie się podnosić (wiek emerytalny stopniowo rośnie od czterech lat). Granica ta powróci do poziomu sprzed 2012 r. Kobiety będą mogły przejść na garnuszek państwa po 60 latach pracy, a mężczyźni po 65.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Materiał Partnera
Zainwestuj w przyszłość – bez podatku
Materiał Partnera
Tak możesz zadbać o swoją przyszłość
Emerytura
Wypłata pieniędzy z PPK po 2 latach oszczędzania. Ile zwrotu dostaniemy
Emerytura
Autozapis PPK 2023. Rezygnacja to dobry pomysł? Eksperci odpowiadają
Emerytura
Emeryci ograniczają wydatki. Mają jednak problemy z długami