Na rynek złota wróciły złote czasy

Za kruszec w Polsce jeszcze nigdy nie było trzeba zapłacić tyle, co obecnie. Na tym hossa na rynku metali szlachetnych prawdopodobnie się nie skończy. To dobra wiadomość dla NBP i budżetu.

Aktualizacja: 14.08.2019 12:21 Publikacja: 13.08.2019 21:00

Na rynek złota wróciły złote czasy

Foto: shutterstock

Cena złota w polskiej walucie ustanowiła we wtorek historyczny rekord. Powód do satysfakcji ma NBP, który w ostatnim roku znacząco zwiększył ilość kruszcu w swoich rezerwach.

Uncja złota kosztowała we wtorek ponad 1530 dol., najwięcej od kwietnia 2013 r. W przeliczeniu na polską walutę cena kruszcu wzrosła do ponad 5915 zł, przebijając dotychczasowy rekord z września 2011 r., który wynosił nieco ponad 5841 zł. Po południu na rynku tego metalu nastąpił gwałtowny zwrot sytuacji. Gdy oddawaliśmy to wydanie „Rzeczpospolitej" do druku, uncja złota kosztowała około 5820 zł. Inwestorzy zareagowali tak na oświadczenie administracji USA, że opóźni o kilka miesięcy wprowadzenie zapowiedzianych na początku sierpnia ceł na towary konsumpcyjne z Chin o wartości 300 mld dol.

Czytaj także: Wielkie zakupy złota przez NBP

Inwestorom z rynku metali szlachetnych pomaga – oprócz wzrostu ich cen – słabość złotego wobec amerykańskiej waluty. Obecnie za jednego dolara trzeba zapłacić ponad 3,86 zł, podczas gdy w 2011 r. było to średnio 2,96 zł.

Spektakularna hossa na rynku złota trwa od jesieni ub.r., gdy pod wpływem eskalacji konfliktu handlowego między USA a Chinami doszło do przeceny na światowych giełdach. Wtedy też pojawiły się pierwsze sygnały, że najważniejsze banki centralne mogą zejść z drogi normalizacji polityki pieniężnej. Dziś to już fakt. Na posiedzeniu pod koniec lipca amerykańska Rezerwa Federalna obniżyła główną stopę procentową po raz pierwszy od grudnia 2008 r. Europejski Bank Centralny prawdopodobnie zdecyduje się na taki ruch we wrześniu.

We wtorek po południu amerykańska administracja oświadczyła, że opóźni wprowadzenie zapowiedzianych na początku sierpnia ceł na chińskie towary o wartości 300 mld dol. To wywołało gwałtowny spadek notowań złota, ale większość analityków ocenia, że podstawy hossy na rynku kruszcu nie zostały naruszone.

Popołudniowy, gwałtowny spadek cen złota nie jest dla obserwatorów rynku dużym zaskoczeniem. Jak tłumaczył "Rzeczpospolitej" chwilę wcześniej Ole Hansen, główny strateg surowcowy Saxo Banku, kruszec w ostatnich tygodniach drożał tak szybko, że w krótkiej perspektywie może dojść do korekty cen. Nie naruszy to jednak fundamentów hossy na rynku metali szlachetnych.

– Złoto będzie drożało dopóty, dopóki z globalnej gospodarki będą napływały coraz to gorsze dane, zagrożenia natury geopolitycznej, takie jak sytuacja w Iranie i Hongkongu, będą się utrzymywały, ceny obligacji będą drożały, a ceny akcji spadały albo stały w miejscu – powiedział Hansen.

Podobnego zdania są m.in. analitycy Societe Generale. Choć ostrzegają, że rynek metali szlachetnych jest wrażliwy na korektę, w raporcie sprzed kilku dni napisali, że w dłuższej perspektywie "gorączka złota może się utrzymać". Jak tłumaczyli, w późnej fazie cyklu koniunkturalnego metale szlachetne zwykle radzą sobie dobrze, a teraz dodatkowo pomaga im niedobór instrumentów finansowych uważanych za bezpieczne oraz zakupy kruszcu przez banki centralne.

Strach przed recesją sprawia, że inwestorzy na całym świecie szukają bezpiecznych instrumentów finansowych. To, wraz z oczekiwaniami, że część banków centralnych może wznowić zakupy obligacji za wykreowane pieniądze (tzw. programu QE), wywołało wzrost ich cen i spadek dochodowości. Według analityków Deutsche Banku poza USA już 43 proc. instrumentów dłużnych ma ujemną dochodowość.

– Metale szlachetne nie przynoszą odsetek, a ich przechowywanie kosztuje. W warunkach niskiej dochodowości obligacji ten koszt relatywnie spada. Złoto jest więc w obecnej sytuacji postrzegane jako dobra inwestycja – tłumaczy Przemysław Kwiecień, główny ekonomista X-Trade Brokers.

Z danych Światowej Rady Złota (WGC) wynika, że w 2018 r. banki centralne z gospodarek rozwijających się dokupiły 651 ton żółtego metalu, a 11 proc. spośród tych instytucji deklarowało, że będzie kontynuowała zakupy także w tym roku.

– Głównym motorem hossy na rynku metali szlachetnych jest hossa na rynku obligacji. Dopóki rentowności tych ostatnich instrumentów nie odbije, trudno oczekiwać zmiany trendu na rynku złota – ocenia Przemysław Kwiecień, główny ekonomista X-Trade Brokers. I dodaje, że na wzrost rentowności obligacji (spadek ich cen) obecnie się nie zanosi, choćby dlatego, że w warunkach słabnącej koniunktury na świecie banki centralne są pod presją, aby łagodzić politykę pieniężną. A wobec stóp procentowych, które w wielu kluczowych gospodarkach są bliskie zera, musi to oznaczać tzw. ilościowe łagodzenie polityki pieniężnej (QE), czyli skup instrumentów dłużnych za wykreowane pieniądze. Oczekiwania, że w najbliższych QE wznowi Europejski Bank Centralny przyczyniła się do tego, że – jak wyliczyli analitych Deutsche Banku –już 43 proc. obligacji poza USA ma ujemną dochodowość.

Czytaj także: Surowce rosną i dają nieźle zarobić

Hossa na rynku złota to doskonała wiadomość dla NBP, a być może także dla budżetu państwa. Polski bank centralny od lipca ub.r. do czerwca br. zwiększył ilość kruszcu w swoich aktywach rezerwowych z około 103 do blisko 230 ton. Najwięcej złota kupił w czerwcu, gdy jego cena wynosiła średnio 5100 zł za uncję. Wzrost wartości tego zasobu wpłynie na wynik NBP z tytułu zarządzania rezerwami.

Bank centralny 95 proc. swoich zysków przekazuje do budżetu państwa. Nadwyżka finansowa nie musi jednak oznaczać zysku, bo w pierwszej kolejności bank centralny przeznacza ją na uzupełnienie rezerwy na pokrycie ryzyka kursowego. Z tego powodu w 2018 r. jego wynik finansowy był zerowy. Jerzy Żyżyński z Rady Polityki Pieniężnej kilka dni temu powiedział jednak, że gremium to rozważa zmianę reguł podziału nadwyżek finansowych. Miałaby ona umożliwić uznanie części nadwyżki za zysk, nawet jeśli rezerwa nie zostałaby uzupełniona do wymaganego poziomu.

Cena złota w polskiej walucie ustanowiła we wtorek historyczny rekord. Powód do satysfakcji ma NBP, który w ostatnim roku znacząco zwiększył ilość kruszcu w swoich rezerwach.

Uncja złota kosztowała we wtorek ponad 1530 dol., najwięcej od kwietnia 2013 r. W przeliczeniu na polską walutę cena kruszcu wzrosła do ponad 5915 zł, przebijając dotychczasowy rekord z września 2011 r., który wynosił nieco ponad 5841 zł. Po południu na rynku tego metalu nastąpił gwałtowny zwrot sytuacji. Gdy oddawaliśmy to wydanie „Rzeczpospolitej" do druku, uncja złota kosztowała około 5820 zł. Inwestorzy zareagowali tak na oświadczenie administracji USA, że opóźni o kilka miesięcy wprowadzenie zapowiedzianych na początku sierpnia ceł na towary konsumpcyjne z Chin o wartości 300 mld dol.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Biznes
Naprawa samolotu podczas lotu
Materiał partnera
Przed nami jubileusz 10 lat w Polsce
Materiał partnera
Cyfrowe wyzwania w edukacji
Biznes
Rewolucyjny lek na odchudzenie Ozempic może być tańszy i kosztować nawet 20 zł
Biznes
Igor Lewenberg, właściciel Makrochemu: Niesłusznie objęto nas sankcjami