Czy życie prywatne menedżerów może rodzić negatywne skutki finansowe dla firm, którymi zarządzają? Jak się okazuje, tak. Pokazuje to sprawa, jaką rozstrzygnął Sąd Apelacyjny w Gdańsku.
Prezes zarządu spółki X Andrzej S. od 2013 r. do sierpnia 2014 r. był w związku konkubenckim ze swoją asystentką Anną M. Z tego związku w listopadzie, już po rozstaniu pary, urodziło się dziecko. Wcześniej, w styczniu kobieta nabyła mieszkanie w stanie deweloperskim, w którym miała zamieszkać z Andrzejem S. Spółka, w której oboje pracowali wykonała prace wykończeniowe w tym lokalu. M.in. wyposażyła łazienkę, zaadoptowała kuchnię, kupiła meble do sypialni i przedpokoju, sprzęt agd i rtv, a nawet zamówiła projektanta wnętrz.
Po rozstaniu prezesa z konkubiną, spółka wystąpiła na drogę sądową, domagając się zasądzenia od Anny M. 97 tys. zł z odsetkami oraz wydania m.in. telewizora oraz noży kuchennych.
Anna S. wniosła o oddalenie powództwa. Przyznała, że pozostawała w związku konkubenckim ze swoim przełożonym, ale jak podkreśliła, że w jej ocenie sprawa sądowa dotyczy wyłącznie relacji z byłym partnerem. Zakwestionowała też legitymację procesową czynną spółki. Pozwana podała bowiem, że była zatrudniona w firmie, ale prace wykończeniowe w zakupionym przez nią lokalu mieszkalnym podejmowała sama. Sama również nabywała wyposażenie mieszkania, a na większości faktur widnieją jej podpisy. Część przedmiotów zakupionych do mieszkania otrzymała od Andrzeja S. w formie prezentów.
Na rozprawie pełnomocnik spółki wskazał, iż zgłoszone roszczenie wywodzi z umowy zawartej z pozwaną w formie ustnej, na podstawie której firma zobowiązała się do kompleksowego wykończenia mieszkania, a pozwana do zapłaty wynagrodzenia do końca sierpnia 2014 r. Anna M. zaprzeczyła zawarciu takiej umowy.