Dziennikarze „Rzeczpospolitej", jak twierdzi tygodnik „Do Rzeczy", znaleźli się pod lupą służb specjalnych po tym, gdy nasza gazeta ujawniła jesienią 2009 r. aferę hazardową, w którą zamieszani byli czołowi politycy PO, w tym ówczesny szef klubu Zbigniew Chlebowski oraz minister sportu Mirosław Drzewiecki. Afera położyła się też cieniem na karierze Grzegorza Schetyny, który w jej wyniku stracił posadę wicepremiera oraz szefa MSWiA w rządzie Donalda Tuska.
Powód? Afera hazardowa i inne
ABW kierowana przez bliskiego Schetynie gen. Krzysztofa Bondaryka szukała przecieku informacji o aferze ze specsłużb do „Rzeczpospolitej". W operacji o kryptonimie Forum inwigilowany miał być niemal cały dział krajowy „Rzeczpospolitej" (m.in. Piotr Gociek, Cezary Gmyz, Piotr Gursztyn, Karol Manys, Eliza Olczyk, Mariusz Staniszewski, Jarosław Stróżyk, Michał Szułdrzyński, Wojciech Wybranowski i Grażyna Zawadka), a także ówcześni szefowie gazety – naczelny Paweł Lisicki oraz jego zastępca Piotr Gabryel. Równocześnie sprawdzani byli kojarzeni z PiS szefowie CBA, które wykryło aferę – na czele z Mariuszem Kamińskim.
Poza aferą hazardową służby miały inwigilować dziennikarzy publikujących m.in. na temat śledztwa smoleńskiego, nieprawidłowości w Sądzie Najwyższym czy opisujących kontakty szefowej jednej z prokuratur rejonowych z mecenasem podejrzewanym o korupcję.
Działania ABW wobec niemal wszystkich dziennikarzy obejmowały pobieranie billingów oraz danych lokalizacyjnych pokazujących logowania ich telefonów do stacji przekaźnikowych BTS – na co służby specjalne nie potrzebowały zgody sądu.
Audyt Kamińskiego
„Do Rzeczy" twierdzi, że po najpoważniejsze techniki operacyjne – w tym podsłuchy – specsłużby sięgnęły wobec Wojciecha Sumlińskiego. To autor kontrowersyjnej książki, która dotyczy rzekomych podejrzanych kontaktów byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego z ludźmi Wojskowych Służb Informacyjnych. Sumliński był podsłuchiwany w ramach operacji dotyczącej korupcji w Komisji Weryfikacyjnej WSI. W tej sprawie prokuratura zarzucała Sumlińskiemu oraz byłemu oficerowi wojskowych służb PRL Aleksandrowi L., że za rządów PiS żądali 200 tys. zł za pozytywną weryfikację od płk. WSI Leszka T. Sąd pierwszej instancji uniewinnił Sumlińskiego.