Arabski o Smoleńsku: Mam czyste sumienie

- To, co się wydarzyło w Smoleńsku, przeżywałem dużo bardziej 10 kwietnia, kiedy byłem tam na miejscu, i potem, kiedy się spotykałem z rodzinami ludzi, często również przyjaciół, którzy tam zginęli. Wtedy, w Moskwie, to były prawdziwie traumatyczne dni – wspomina Tomasz Arabski, szef KPRM za rządów Donalda Tuska.

Aktualizacja: 05.02.2016 11:04 Publikacja: 05.02.2016 10:29

Były szef KPRM Tomasz Arabski

Były szef KPRM Tomasz Arabski

Foto: twitter.com

Udzielił on obszernego wywiadu  Magdalenie Rigamonti z „Dziennika Gazety Prawnej" m.in. na temat katastrofy smoleńskiej, procesu, który go czeka i nowej komisji, która będzie ją badać.

Obiad po katastrofie

- Wtedy, 10 kwietnia, znaleźliśmy się w sytuacji krańcowej, zarówno ci, którzy rządzili, i ci, którzy byli w opozycji. Nie mam zdolności, żeby ocenić, co można by lepiej zrobić. Ci, którzy są teraz aktywni, mówią o spisku, przecież byli wtedy w Smoleńsku, niektórzy nawet organizowali wizytę prezydenta Kaczyńskiego. Wtedy 10 kwietnia, kiedy zginął prezydent Rzeczypospolitej, nasz prezydent i 95 innych osób, poszli w Smoleńsku na obiad, a potem wrócili do Polski – mówi Arabski w wywiadzie.

Wspomina, ze tak zrobił choćby minister Antoni Macierewicz. Innych nazwisk nie wymienia. - Według mnie ich zachowanie odbiera im prawo do oceniania zachowania innych po 10 kwietnia, bo nie wiedzą, co się działo w Smoleńsku, co później w Moskwie. Ta sprawa naznaczy nas wszystkich do końca świata – wspomina były szef KPRM.

Podkreśla, że robiono to, co było polską racją stanu, miało też potencjalnie walor rozpoczęcia nowego rozdziału w relacjach z naszymi sąsiadami – zapewnia.

Wspomina, że w czwartek, 8 kwietnia, po powrocie z Katynia odczuwał ulgę. Cieszył się, że wszystko się udało, że było godnie, dobrze. W piątek wrócił do Gdańska, położył się spać, a w sobotę 10 kwietnia zbudził się w innej rzeczywistości. - Katastrofa dotknęła fundamentów państwa, wstrząsnęła wszystkimi. Nie ma w żadnych podręcznikach ani regulaminach rozporządzeń prezydenckich czy rządowych, jak się zachować w takich sytuacjach – mówi Arabski.

Przyczyny katastrofy są jasne

Wrócił do swoich słów sprzed dwóch lat, kiedy stwierdził, że wszyscy którzy by mogli za tę katastrofę odpowiadać, zginęli w Smoleńsku. Teraz sprostował, że miał na myśli, osoby, które były odpowiedzialne za przygotowanie wizyt premiera i prezydenta, zginęły w Smoleńsku, a przeżył tylko on.

- Władysław Stasiak, szef Kancelarii Prezydenta, który organizował wyjazd, 10 kwietnia zginął w katastrofie, Andrzej Kremer, wiceminister spraw zagranicznych zajmujący się Wschodem, i szef ROPWiM Andrzej Przewoźnik też zginęli. Nigdy nie sugerowałem, że któryś z nich odpowiada za to, co się stało. Przyczyny katastrofy są przecież jasne – podkreśla Arabski.

Arabski przyznał, że to on uzgodnił, że do spotkania Tusk-Putin dojdzie w dniu 7 kwietnia. Najpierw zaproponował datę 10.04, (wiedział już, że tego dnia będą polskie obchody w Katyniu organizowane przez Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa), ale Rosjanom nie pasowała - opisuje. I zaręcza, że kancelaria prezydenta o tym terminie wiedziała.

Arabski nie widzi też w organizacji dwóch wizyt rozgrywki między dwoma polskimi obozami politycznymi. - Kiedy już było jasne, że 7 kwietnia w Katyniu jest spotkanie premierów, a trzy dni później uroczystości organizowane przez ROPWiM, zadzwonił do mnie minister Stasiak i powiedział, że dobrze się wszystko ułożyło. I mam teraz to opowiadać na dowód, że nie było wojny? Minister Stasiak nie może tego potwierdzić, bo nie żyje, zginął w Smoleńsku - mówi Arabski.

Katastrofa wykorzystana do polityki

Były szef Kancelarii Premiera zaprzecza, by w restauracji w Moskwie ustalał szczegóły wizyty w Katyniu. Wspomina, że w lutym w Warszawie w 2010 roku odbyła się wizyta doradcy premiera Putina, podczas której został zaproszony do Moskwy, więc jego wizyta miała być rewizytą.

- Minister Kremer miał jechać do rosyjskiego MSZ, a ja do Białego Domu, czyli siedziby rosyjskiego rządu. Mieliśmy omawiać niedomknięte szczegóły dotyczące spotkania premiera Tuska z premierem Putinem w Katyniu. Potem lunch z moim gospodarzem Jurijem Uszakowem i wicepremierem Sieczynem. Jednak kiedy wylądowaliśmy w Moskwie, okazało się, że z jakichś powodów gospodarze proszą, żeby skrócić naszą wizytę, zrezygnować ze spotkania w siedzibie rządu – wspomina Arabski.

Zżyma się na pytanie, że wtedy w marcu ustalał pan z Rosjanami szczegóły zamachu. - Jasne. Nad kotletem. Część ludzi zaangażowanych w politykę oraz kilka osób, o których nie chcę się wypowiadać, wmawia tej części społeczeństwa, że doszło do zamachu. Wmawiają, choć sami w to nie wierzą. Używają tej katastrofy do polityki – dodaje Arabski.

Bałagan pewnie był

Przyznaje, że nie wie czy przy  organizacji wizyty w Katyniu nie popełniono żadnych błędów urzędniczych. – Ja mam czyste sumienie – podkreślił.

Dodał, że jest mu się trudno się bronić, że nie jest wspólnikiem w zamachu, którego nie było, bo nie może przedstawić dowodów na coś, co nie zaistniało. - Żyjemy ostatnio w kafkowskiej atmosferze. Co do Smoleńska, to przecież oni doprowadzili do sytuacji, kiedy za prawdę podstawia się fałsz – uważa były szef KPRM.

Przyznał, że do katastrofy być może doszło przez bałagan. - On był i pewnie jest. Uważam, że przyczyny katastrofy są jasne, są czytelne – dodał. Jego zdaniem do katastrofy doszło dlatego, że w skrajnie niesprzyjających warunkach atmosferycznych piloci zeszli zbyt nisko, będąc pod presją tego wszystkiego, co działo się za ich plecami. - Uważam, że niegodziwe jest instrumentalizowanie katastrofy smoleńskiej – podkreślił.

Dodał, że niegodziwe jest tez porównywanie katastrofy do zbrodni katyńskiej. - Sam jestem rodziną katyńską, bo najmłodszy brat mojego dziadka Jan Arabski został zamordowany w Miednoje i nie życzę sobie tego porównywania – dodał.

Arabski wspomina, że polska strona zabiegała o wrak dość skutecznie, a przestała kiedy „kiedy kwestia wraku stała się dominująca w dzielącej Polskę polityce wewnętrznej".

- Był moment, kiedy chyba nawet ustalano między prokuraturą polską a rosyjską jakieś wstępne terminy. Pamiętam zebrania w tej sprawie – opowiada.

Moją tarczą jest prawda

W marcu rozpocznie się proces Tomasza Arabskiego z oskarżenia prywatnego pięciu rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, w którym jest oskarżony o niedopełnienie obowiązków w przygotowaniu lotów do Smoleńska za co mu grozi do trzech lat więzienia.

Na pytanie czy się boi, Arabski odpowiada, że lęk jest czymś naturalnym w sytuacjach trudnych. - Jednak nie boję się, z jednej strony dlatego, że prawda jest moją tarczą, z drugiej, jeśli ktoś pełen nienawiści chce, żebym się bał, to mu nie dam tej satysfakcji – dodaje.

Podkreśla, że jeśli doszłoby do tego, że za katastrofę odpowiada Arabski, to byśmy żyli w jakiejś odwróconej rzeczywistości. Były szef KPRM nie wierzy, że 10 kwietnia może się odbyć demonstracja pod jego domem. -To byłoby niegodziwe - tłumaczy.

Uważa, że jeśli jacyś ludzie przyjdą pod jego dom, to państwo polskie go ochroni. - Wierzę też, że proces będzie uczciwy, że sądy są jeszcze niezależne, że jednak nie żyjemy w PRL – podkreśla Arabski. Choć też przyznaje, że może być ofiarą obecnego rządu. – Tak się może zdarzyć – mówi były szef Kancelarii Premiera.

Udzielił on obszernego wywiadu  Magdalenie Rigamonti z „Dziennika Gazety Prawnej" m.in. na temat katastrofy smoleńskiej, procesu, który go czeka i nowej komisji, która będzie ją badać.

Obiad po katastrofie

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Kraj
Zagramy z Walią w koszulkach z nieprawidłowym godłem. Orła wzięto z Wikipedii
Kraj
Szef BBN: Rosyjska rakieta nie powinna być natychmiast strącona
Kraj
Afera zbożowa wciąż nierozliczona. Coraz więcej firm podejrzanych o handel "zbożem technicznym" z Ukrainy
Kraj
Kraków. Zniknęło niebezpieczne urządzenie. Agencja Atomistyki ostrzega
Kraj
Konferencja Tadeusz Czacki Model United Nations