Niewiele filmów w historii odnotowało w weekend otwarcia ponad pół miliarda przychodów. Dotychczas udało się to tylko „Przebudzeniu mocy” (529 mln dolarów) i „Jurassic World” (525 mln), a nie powiodło się, na przykład, ostatniej części przygód Harry’ego Pottera (483 mln). „The Fate of The Furious” znane raczej jako „Szybcy i wściekli 8” wjechał jednak do kin z niesamowitym impetem i przyniósł wpływy w wysokości 532 milionów dolarów! Jednak najciekawsze jest to, że w USA radził sobie jednak znacznie słabiej od poprzedniej części cyklu, przynosząc tylko 98 mln dolarów w stosunku do 147 mln „Szybkich i wściekłych 7”. Znacząca większość wpływów „Szybkich i wściekłych 8” pochodzi z rynków międzynarodowych, co samo w sobie niezwykłe nie jest, ale wysokość udziału procentowego zagranicznych wpływów jest również rekordowa – kina poza USA zapewniły, wedle danych imdb.com, 81,4 proc. przychodów z biletów.

Za sukcesem filmu, mimo narzekań sporej części fanów uważających, że seria powinna się skończyć po śmierci Paula Walkera, stoi świetny marketing i znakomita (z marketingowego właśnie punktu widzenia) obsada. Praktycznie każdy, niezależnie od nacji czy koloru skóry znajdzie tam kogoś do utożsamiania się, a do tego mamy szybkie auta, pościgi i dużo strzelanin oraz nieprzesadnie skomplikowaną, uniwersalną fabułę. A kto nie lubi czasem oddać się nieskrępowanej i bezpretensjonalnej rozrywce?

Niezależnie od krytyki fanów, domagających się zakończenia serii, możemy więc liczyć na kolejne części – zapowiadane są już dziewiąta i dziesiąta część cyklu.