Mundial 2018: Kroos odmienił los

Niemcy – Szwecja 2:1. Mistrzowie świata uratowani w ostatniej minucie.

Aktualizacja: 24.06.2018 20:01 Publikacja: 24.06.2018 19:41

Toni Kroos popełnił błąd, po którym Szwedzi zdobyli bramkę, ale w decydującym momencie spisał się do

Toni Kroos popełnił błąd, po którym Szwedzi zdobyli bramkę, ale w decydującym momencie spisał się doskonale.

Foto: AFP

Korespondencja z Soczi

Była piąta minuta doliczonego czasu gry, gdy Kroos ustawił piłkę, by wykonać rzut wolny tuż zza bocznej linii pola karnego. W powtórkach oglądanych w zwolnionym tempie widać dokładnie, jak mało ma miejsca na celny strzał. Widać, jaką rotację musi nadać piłce, by ta przeleciała obok muru, nad szwedzkim bramkarzem Robinem Olsenem i wpadła do siatki.

Te wszystkie niuanse, zawiłości techniczne arcytrudnego uderzenia można dostrzec dopiero w zwolnionym tempie. Z trybun stadionu w Soczi wyglądało to tak, jakby Kroos podszedł i po prostu kopnął piłkę do siatki. Jakby nie czuł presji i zmęczenia szalonym meczem, w którym od 32 minuty po golu Oli Toivonena, mistrzowie świata musieli odrabiać straty, a ostatni kwadrans grali w dziesięciu, po tym jak polski sędzia Szymon Marciniak wyrzucił z boiska Jerome'a Boatenga. Tym strzałem Kroos uratował Niemcom mundial.

Pod ścianą

Trzech z ostatnich czterech mistrzów świata odpadło w fazie grupowej kolejnego turnieju. W 2014 roku Hiszpania, cztery lata wcześniej Włosi, w 2010 roku wyjątek od reguły zrobiła Brazylia, która dotarła do ćwierćfinału, a w 2002 do fazy pucharowej nie awansowała Francja. W historii mistrzostw obrońca tytułu tylko pięć razy nie przebrnął pierwszej fazy, ale ostatnio stało się to niemal regułą.

Powody były różne, ale najczęściej powtarzanym było wypalenie starej gwardii, nasycenie sukcesami. Trener Niemców Joachim Loew jakby świadom tego, mocno przewietrzył skład. Inna sprawa, że wielu zwycięzców sprzed czterech lat skończyło po triumfie w Brazylii kariery, np. Lukas Podolski, Miroslav Klose czy kapitan Philipp Lahm.

Po golu Toivonena Niemcy byli pod ścianą, gdyż rozpoczęli od niespodziewanej porażki z Meksykiem i spotkanie ze Szwecją było dla mistrzów świata meczem prawie o wszystko.

Błąd Marcinaka

Loew dokonał trzech zmian. Przede wszystkim do wyjściowej jedenastki kosztem Mesuta Oezila awansował Marco Reus (zdobywca wyrównującej bramki na początku drugiej połowy). Oficjalnie z powodu kontuzji Matsa Hummelsa na środku obrony zastąpił Antonio Ruediger, ale w Niemczech trwały spekulacje, czy nawet gdyby stoper Bayernu był w pełni sił, to i tak nie zasiadłby na ławce.

Hummels bowiem po meczu z Meksykiem pozwolił sobie podczas wywiadu z telewizją ZDF na bezpardonową krytykę taktyki trenera. Mówił, że siedmiu–ośmiu zawodników odpowiedzialnych jest wyłącznie za ofensywę, a on i Boateng zostają sami. Hummelsa twierdzi, że brakuje równowagi między atakiem a obroną na co wielokrotnie zwracał uwagę podczas wewnętrznych rozmów.

Jakby na potwierdzenie tych słów Niemcy od początku meczu znajdowali się niemal wyłącznie na połowie rywala, ale Szwedzi wychodzili z błyskawicznymi kontrami. Po jednej z nich gola zdobył Toivonen, ale już w 10. minucie Szwedom należał się rzut karny. Boateng popchnął i podciął Marcusa Berga, a Marciniak nie odgwizdał przewinienia. Po to jednak wprowadzono system wideo, by do takich sytuacji nie dochodziło. Polski sędzia popełnił kosztowny błąd, natomiast zagadką jest reakcja arbitrów VAR. Bo to oni są w ciągłym kontakcie z sędzią głównym, i to oni – między innymi Paweł Gil z Lublina – powinni byli zdecydowanie zareagować i naprawić błąd Maciniaka.

Jednym z najsłynniejszych meczów w historii niemiecko-szwedzkiej jest półfinał mistrzostw świata z 1958 roku. Wówczas Niemcy bronili tytułu wywalczonego w cudownych okolicznościach cztery lata wcześniej w Bernie. I to oni objęli szybko prowadzenie. Później jednak nie dostali ewidentnego rzutu karnego, a w akcji, w której Szwedzi wyrównali, sędzia nie zauważył zagrania ręką.

W drugiej połowie wyrzucony z boiska został obrońca Niemców Erich Juskowiak, a ostatni kwadrans grali oni w dziewięciu, gdyż legendarny Fritz Walter po kolejnym brutalnym ataku gospodarzy doznał kontuzji (możliwość zmian wprowadzono dopiero w MŚ 1970).

Szwedzi decydujące o awansie do finału gole zdobyli w 82. i 88. minucie. Napięcie było wielkie, mówiło się nawet o zerwaniu stosunków dyplomatycznych. Dopiero mediacje europejskich polityków przywróciły normalność.

W sobotę w Soczi po końcowym gwizdku do czwartego sędziego ruszyli szwedzcy rezerwowi. Mieli pretensje, że po golu Kroosa niemieccy piłkarze celebrowali zwycięstwo przed ich ławką. Wypominali sytuację z pierwszej połowy i rzut karny. Ale skandalu dyplomatycznego tym razem raczej nie będzie.

Pamięć o wstydzie

Po wyrównującej bramce Reusa na początku drugiej połowy, Niemcy wciąż mieli szanse na awans, ale tylko teoretyczne. Musieliby liczyć na to, że Meksyk ze Szwecją zagrają uczciwie i nie umówią się na eliminujący Niemców remis w bezpośrednim spotkaniu.

Innymi słowy zawodnicy Loewa musieliby liczyć na to, że ich rywale zachowają się inaczej niż Niemcy i Austriacy, którzy w 1982 roku rozegrali jeden z najbardziej wstydliwych meczów w dziejach mundiali, który do historii przeszedł jako „Hańba w Gijon" (zwycięstwo Niemców 1:0 urządzało obie drużyny, a eliminowało Algierię).

Niemcy nigdy nie odpadli w fazie grupowej mistrzostw świata. W 16 powojennych turniejach 11 razy zdobywali medale – w tym cztery razy złote. Nie ma drugiej takiej reprezentacji na świecie.

Cały ten ciężar musiał w 95. minucie unieść Toni Kroos i zmieścić piłkę obok muru i nad bramkarzem. ©?

Korespondencja z Soczi

Była piąta minuta doliczonego czasu gry, gdy Kroos ustawił piłkę, by wykonać rzut wolny tuż zza bocznej linii pola karnego. W powtórkach oglądanych w zwolnionym tempie widać dokładnie, jak mało ma miejsca na celny strzał. Widać, jaką rotację musi nadać piłce, by ta przeleciała obok muru, nad szwedzkim bramkarzem Robinem Olsenem i wpadła do siatki.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sport
Czy Witold Bańka krył doping chińskich gwiazd? Walka o władzę i pieniądze w tle
Sport
Chińscy pływacy na dopingu. W tle walka o stanowisko Witolda Bańki
Sport
Paryż 2024. Dlaczego Adidas i BIZUU ubiorą polskich olimpijczyków
sport i polityka
Wybory samorządowe. Jak kibice piłkarscy wybierają prezydentów miast
Sport
Paryż 2024. Agenci czy bezdomni? Rosjanie toczą olimpijską wojnę domową