Mimo porażki z Chorwacją w rzutach karnych i braku awansu do półfinału Rosjanie są dumni ze swojego zespołu i trenera Stanisława Czerczesowa. Przed mistrzostwami większość ekspertów uważała, że Sbrona będzie najsłabszym gospodarzem w historii. Po grudniowym losowaniu, gdy Rosjanie trafili do słabej grupy i za rywali do walki o drugie premiowane awansem miejsce dostali Arabię Saudyjską i Egipt, nastroje wcale nie uległy poprawie. Spodziewano się kompromitacji.
Tymczasem od kilkunastu dni wizerunek Czerczesowa pojawia się na muralach w całym kraju, zawiązał się już komitet, który chce budowy pomnika byłego szkoleniowca Legii Warszawa, a rosyjskimi piłkarzami zaczęły interesować się poważne kluby. Ponoć 22-letni pomocnik Aleksandr Gołowin już porozumiał się z Chelsea i ma kosztować 27 milionów funtów.
Gdy Czerczesow powoływał kadrę na mundial, wziął zaledwie dwóch zawodników grających za granicą. Rezerwowego bramkarza z Belgii oraz zawodnika Villarrealu Denisa Czeryszewa, którego ojciec Dmitrij był napastnikiem, a w połowie lat 90. wyjechał do Hiszpanii. Czeryszew junior zasłynął, gdy w grudniu 2015 roku, będąc nieuprawnionym do gry, wystąpił w meczu Pucharu Króla w barwach Realu Madryt. Królewscy zostali ukarani wykluczeniem z rozgrywek. Rosjanin jeszcze tylko raz włożył białą koszulkę w oficjalnym meczu i musiał ostatecznie pożegnać się z Estadio Santiagio Bernabeu, mimo że był zawodnikiem Realu, od kiedy skończył 12. rok życia.
Czeryszew jest jedną z gwiazd nie tylko drużyny Czerczesowa, ale całego mundialu. W pięciu meczach zdobył cztery bramki. W ćwierćfinale przeciwko Chorwacji przymierzył pięknie z dystansu, a uderzona mocno piłka wpadła tuż pod poprzeczką. Był to jeden z ładniejszych goli mundialu. W poprzednich trzech sezonach Czeryszew w barwach Realu, Valencii i Villarrealu rozegrał w sumie 44 mecze, w których zdobył pięć goli – tylko o jednego więcej niż podczas tych fantastycznych dla niego MŚ.
Czerczesow w Polsce był trenerem-memem, niekończącym się żartem internetowym. Kibice wrzucali do sieci przeróbki zdjęć. Rosjanin, a konkretnie Osetyjczyk, miał piłkarzy trzymać krótko, po radziecku, za twarz. Jego jedyną metodą szkoleniową miało być zwiększanie obciążeń, liczby przebiegniętych na treningach kilometrów. Miał mieć na smyczy niedźwiedzia, którym szczuł maruderów. No i oczywiście wódka, nie mogło się obyć bez wódki.