Maciej Rybus: W Rosji mam nazwisko

Obrońca reprezentacji Polski i Lokomotiwu Moskwa Maciej Rybus o żalu za Euro, grze we Francji i mundialu 2018.

Aktualizacja: 08.11.2017 17:31 Publikacja: 08.11.2017 17:31

Maciej Rybus ma 28 lat, w reprezentacji rozegrał 46 meczów

Maciej Rybus ma 28 lat, w reprezentacji rozegrał 46 meczów

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak

"Rzeczpospolita": Trudno określić pana status w reprezentacji. Raz jest pan pewniakiem, później wypada ze składu, by wrócić do wyjściowej jedenastki...

Maciej Rybus: Faktycznie jestem taki zawieszony... Eliminacje ME rozegrałem niemal całe w wyjściowym składzie – wystąpiłem w ośmiu z dziesięciu meczów. Tuż przed Euro doznałem kontuzji, nie pojechałem do Francji, a Artur Jędrzejczyk zagrał świetnie i to on stał się podstawowym lewym obrońcą. Później, gdy on nie mógł zagrać, nieźle spisał się Bartek Bereszyński, ale w dwóch meczach eliminacji MŚ jednak wziąłem udział. Oby omijały mnie problemy czy to zdrowotne, czy z grą w klubie, jak to miało miejsce w Lyonie.

 

Myśli pan czasem, jakby to się wszystko potoczyło, gdyby jednak mógł wziąć udział w Euro?

Pewnie gdybym pojechał, to grałbym w wyjściowym składzie. Turniej dla nas był bardzo dobry. Może moja kariera potoczyłaby się inaczej, nie poszedłbym do Lyonu, tylko jeszcze lepszego klubu. Ale jak na moją ówczesną sytuację, i tak wylądowałem w świetnym zespole – byłem bez drużyny, tuż po kontuzji, a podpisałem dobrą umowę we Francji. Czasem się oczywiście zastanawiam, co by się stało, gdybym był częścią zespołu na Euro.

 

Pańscy koledzy za duże pieniądze zmieniali kluby na lepsze...

No tak, Arek Milik, Grzesiek Krychowiak i inni... Czasem rozmawiam o tym z moim agentem, ale dziś już nie ma sensu nad tym rozmyślać.

 

W Lokomotiwie Moskwa występuje pan w ustawieniu z trzema obrońcami. Taka taktyka byłaby faktycznie dobra dla reprezentacji?

Jest dużo wariantów tego ustawienia, a czasu na pracę nie ma. Były treningi we wtorek i w środę, w czwartek jest oficjalny na Stadionie Narodowym i w piątek mecz. Zdajemy sobie sprawę, że jeśli zagramy z Urugwajem w nowym ustawieniu, nie wszystko będzie wyglądało perfekcyjnie. Na szlifowanie taktyki potrzeba czasu. Gdy Adam Nawałka obejmował kadrę, też nie wszystko od razu funkcjonowało. Ale fajnie, że próbujemy czegoś nowego. Drużyny, które analizują naszą grę, widzą cały czas to samo ustawienie. Gdy może grać Arek Milik, w składzie jest dwóch napastników, a jeśli go nie ma, za plecami Roberta Lewandowskiego ustawiony jest Piotrek Zieliński. I to wszystkie nasze warianty.

 

I rozbija się trochę monotonia treningów, w końcu pojawia się coś nowego.

I to jest bardzo fajne. Natychmiast wzrasta koncentracja na treningach. Każdy z nas chce szybko przyswoić sobie wiedzę, zrozumieć, czego selekcjoner wymaga w tym ustawieniu. Ale też wielu z nas gra w ten sposób w klubach, więc znamy ten system.

 

Ma pan poczucie, że Lyon to była porażka?

Po ponadczteroletnim pobycie w Rosji, w Tereku Grozny, czułem, że transfer do Francji to olbrzymi krok w przód. Na początku grałem sporo. W sezonie wystąpiłem w 28 spotkaniach. To nie było tak, że wyjechałem do silnej ligi i przepadłem. Zagrałem cztery mecze grupowe w Lidze Mistrzów, grałem w ćwierćfinale i półfinale Ligi Europy, asystowałem w meczu półfinałowym, więc nie wiem, czy można mówić o niewypale.

 

Ale wrócił pan do Rosji...

I dlatego pobytu w Lyonie jednak nie uznaję za sukces. W klubie nastąpiły wielkie zmiany. Po sezonie odeszło dziesięciu zawodników, niektórzy za duże pieniądze, inni za darmo. Trzech piłkarzy, którzy pojawili się latem 2016 roku – w tym mnie – już w Lyonie nie ma. Jeżeli wszystko potoczyłoby się dobrze, to oczywiście bym został. Do ostatnich chwil o to walczyłem, ale gdy wznowiliśmy treningi, widziałem, że jesteśmy traktowani jak ciężar. W gierkach 11 na 11 nie było dla nas miejsca. Na moją pozycję przyszło dwóch nowych piłkarzy i nagle do gry na lewej obronie było nas czterech. Wiedziałem, że nie będę grał i wróciłem do Rosji. Nie miałem konkretnej oferty z zachodniej Europy. Najlepsze miałem z Rosji, oprócz Lokomotivu jeszcze z CSKA, a także z Turcji. W Rosji mam wyrobione nazwisko, markę, znam język, ligę, od razu wskoczyłem do podstawowego składu. Uznałem, że powrót do Rosji, szczególnie przed MŚ, to dobry kierunek.

 

Widać już w Rosji przedmundialową gorączkę?

Niespecjalnie. Oczywiście na lotnisku są reklamy związane z mundialem, ale w centrum miasta już niekoniecznie. Nie wszystkie stadiony są gotowe, ale Rosjanie oczywiście zdążą. Moskwa jest olbrzymim miastem, korki tu są niesamowite. W związku z mundialem jest dużo robót drogowych, poszerzane są ulice, jeździ się jeszcze trudniej.

Wymarzeni mundialowi rywale?

Chciałbym zagrać w fazie pucharowej z Rosją, to oczywiste. Ale wszelkie plany zostawiam sobie na po losowaniu, bo można snuć mocarstwowe plany, a w 1/8 finału trafić na Brazylię czy Hiszpanię.

"Rzeczpospolita": Trudno określić pana status w reprezentacji. Raz jest pan pewniakiem, później wypada ze składu, by wrócić do wyjściowej jedenastki...

Maciej Rybus: Faktycznie jestem taki zawieszony... Eliminacje ME rozegrałem niemal całe w wyjściowym składzie – wystąpiłem w ośmiu z dziesięciu meczów. Tuż przed Euro doznałem kontuzji, nie pojechałem do Francji, a Artur Jędrzejczyk zagrał świetnie i to on stał się podstawowym lewym obrońcą. Później, gdy on nie mógł zagrać, nieźle spisał się Bartek Bereszyński, ale w dwóch meczach eliminacji MŚ jednak wziąłem udział. Oby omijały mnie problemy czy to zdrowotne, czy z grą w klubie, jak to miało miejsce w Lyonie.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sport
Czy Witold Bańka krył doping chińskich gwiazd? Walka o władzę i pieniądze w tle
Sport
Chińscy pływacy na dopingu. W tle walka o stanowisko Witolda Bańki
Sport
Paryż 2024. Dlaczego Adidas i BIZUU ubiorą polskich olimpijczyków
sport i polityka
Wybory samorządowe. Jak kibice piłkarscy wybierają prezydentów miast
Sport
Paryż 2024. Agenci czy bezdomni? Rosjanie toczą olimpijską wojnę domową