Nikt mu nie uwierzył. Jest mało prawdopodobne, aby nie wiedział o tym, o czym otwarcie mówią prawnicy wynajęci przez Boeinga. Że robią wszystko, by przynajmniej 6 procesów o odszkodowanie odbyło się poza USA, gdzie jest tradycją uzyskiwanie ogromnych kwot. Jeśli się to uda, Boeing oszczędzi nie tylko miliony dolarów, ale i na reputacji, bo jest mało prawdopodobne, aby gdziekolwiek media były tak dociekliwe, jak w USA. Taki zabieg byłby całkowicie legalny z punktu widzenia amerykańskiego prawa. I o planowaniu takiej procedury wspominali prawnicy Boeinga już w grudniu 2018, czyli w niespełna 2 miesiące po katastrofie MAXa Lion Air.
Jak na razie jednak ponad 100 indonezyjskich i amerykańskich rodzin wystąpiło o odszkodowanie do sądu w Illinois, czyli w stanie, gdzie Boeing ma swoją centralę (Chicago). Ich roszczenia zostały skonsolidowane i prawnicy obu stron nadal negocjują. W maju 2019 roku w tych negocjacjach doszło do impasu, a prawnicy koncernu energicznie zaczęli się przygotowywać do wyprowadzenia orzekania z sądów amerykańskich.
Czytaj także: MAXgate: Boeingowi grożą miliardowe koszty
Boeing ze swej strony poinformował, że przeznaczył 100 mln dol. na zadośćuczynienie rodzinom ofiar.
Wiadomo jednak, że gdyby rzeczywiście prawnikom koncernu udało się przeniesienie spraw do Indonezji, kwoty odszkodowań byłyby znacznie niższe, od tych, jakie zasądziłyby sądy amerykańskie. W Indonezji wręcz nie ma ustawodawstwa, które umożliwiałoby wypłacanie wysokich odszkodowań od firm. —Jeśli plan prawników Boeinga się powiedzie, będzie to równoznaczne z rezygnacją z ukarania tej firmy — mówił w rozmowie z „New York Times" Sanjiv Singh reprezentujący 16 rodzin przed sądem w Illinois. Jego zdaniem Dennis Muilenburg doskonale sobie zdaje sprawę z tego, co robią jego prawnicy. Natomiast biuro prasowe Boeinga w odpowiedzi na pytanie o potencjalne przeniesienie orzekania zagranicę odpowiedziało, że nawet jeśli wyroki zapadną w USA, to wysokość odszkodowania będzie powiązana z kosztami życia w Dżakarcie, a nie w Chicago.