W salonie organizowanym tym razem na Le Bourget pod Paryżem 19-25 czerwca, od 23 czerwca dostępnym dla publiczności, uczestniczy 2370 wystawców, od największych Airbusa i Boeinga, kooperantów i podwykonawców, zleceniodawców, po firmy start-up. Organizatorzy spodziewają się 150 tys. przedstawicieli biznesu i 200 tys. zwiedzających.
Od poniedziałku do czwartku będzie rozmawiało się o interesach, od piątku każdy może obejrzeć wystawione eksponaty, w tym nowości A350-1000, A321neo, B787-10 Dreamliner, B737 MAX 9, Antonow 132D.
Do tej największej na świecie imprezy lotniczej dochodzi na tle zaskakująco intensywnego ruchu lotniczego napędzanego wzrostem gospodarczym, przy jednoczesnym znacznym spadku zainteresowania kupnem nowych samolotów po kilku ostatnich latach dużego popytu na najnowsze modele oszczędne w zużyciu paliwa. Trudniejsza sytuacja zmusza do większej uwagi na koszty, cześć wystawców zmniejszyła swe stanowiska, Airbus ograniczył o połowę personel.
- Transport pasażerów rośnie na świecie o 5,5 proc. rocznie, czyli ogromnie, z kolei portfele zamówień są historycznie największe, zapewniają produkcję na 8-10 lat — stwierdza ekspert lotniczy w Archery Consulting, Stephane Albernhe. Airbus miał do końca kwietnia na swoim koncie 6715 samolotów, Boeing — 5704.
- Ten rok będzie znacznie skromniejszy w zamówieniach dla Airbusa jak i dla całego sektora — uprzedził wiceprezes ds. handlowych John Leahy, który w swej karierze sprzedał 15 tys. samolotów i jest to jego ostatni salon. — Linie lotnicze muszą zmniejszyć tempo przyjmowania zamówień, złapać oddech i przystąpić do produkowania zamówionych samolotów — dodał.