To bardzo zła wiadomość. 24 marca IATA zakładała, że przy utraconych 2,5 mln rejsów w okresie 1 marca – 30 czerwca przychody zmniejszą się o 252 ml dol. Ta przedostatnia ocena sytuacji zakładała już spadek ruchu nie na poziomie 44 proc. w I połowie 2020, ale 55 proc. Prognoza za cały rok w porównaniu z 2019 wskazuje na minus 48 proc.
—Niestety kryzys się pogłębia – powiedział na cotygodniowej konferencji prasowej dyrektor generalny IATA, Alexandre de Juniac.
Powodem jest nieunikniona już głęboka recesja (PKB na świecie zmaleje w II kwartale o 6 proc.), a jeszcze w III kwartale spadek popytu na podróże lotnicze wyniesie 8 proc. (wobec II kwartału), głównie z powodu utrzymujących się restrykcji w podróżowaniu. Najdłużej będzie się odbudowywał popyt w podróżach międzynarodowych, zwłaszcza długiego zasięgu. Tam ograniczenia wprowadzane przez rządu utrzymane zostaną najdłużej. Najtrudniejszy dla branży ma być II kwartał. —Niestety prognozy dla naszej branży pogarszają się z każdym dniem, a skala kryzysu jest taka, że odbudowa popytu na kształt litery V jest mało prawdopodobna. Realistycznie patrząc sądzimy, że ożywienie raczej przyjmie kształt litery U i w tej sytuacji prognozujemy, że może zniknąć nawet połowa przychodów przewoźników — mówił de Juniac. Dla przypomnienia prognoza IATA z grudnia 2019 przewidywała przychody linii lotniczych na ten rok w wysokości 872 mld dol.
Szef IATA obawia się, że tylko w tym roku przewoźnicy „przepalą" większość ze swoich rezerw finansowych sięgających w tej chwili globalnie 61 mld dol. —Ale nie łudźmy się. Szereg linii i tak nie przetrwa do czasu, kiedy będzie odczuwalna odbudowa gospodarki ostrzega Alexandre de Juniac.