Decyzji o wejściu na giełdę i pozyskaniu do 500 mln dolarów jednej z największych w Azji tanich linii spodziewano się pod koniec lutego po zakończeniu przez banki prezentacji inwestorom warunków w największych ośrodkach finansowych na świecie. Według dwóch informatorów Reutera, Lion Air chciał ogłosić termin debiutu na początku marca, teraz rozważy to dopiero po ustabilizowaniu się rynków. Linia zastanawiała się nad IPO od ok. 5 lat, od ponad roku starała się zyskać zaufanie inwestorów po tragicznej pierwszej katastrofie B737 MAX w październiku 2018.

W minionym tygodniu ceny akcji na giełdach załamały się z powodu obaw, że wirus z Chin dotrze do innych krajów i wywoła długotrwały wpływ na gospodarkę świata. Linie lotnicze ograniczyły moce przewozowe, bo zmalał popyt na podróże samolotami.

Lion Air należy do Grupy Lion Air, która ma spółki j.v. w Malezji i Tajlandii, ośrodki serwisowania samolotów i dział przewozu frachtu, zarządza lotniskami w Indonezji. Kampania marketingowa przed IPO składała się z bezpośrednich spotkań i z rozmów telefonicznych, bo wielu krajach ograniczono wyjazdy służbowe. Organizatorami debiutu były banki Morgan Stanley i BNP Paribas.

Lion Air mający flotę 112 samolotów chciał wykorzystać pozyskane środki na długoterminowy leasing samolotów zamiast kupowania ich i na ogólną działalność. Przewoźnik ma duże zamówienia w Airbusie i Boeingu, czeka na dostawy.