We wrześniu Brazylijczycy podali, że rozważają zaprojektowanie samolotu pasażerskiego o napędzie śmigłowym z możliwością powrotu na rynek zdominowany przez francusko-włoski ATR i Bombardiera. Według ekspertów, powrót do tego segmentu otworzyłby nowy front walki z głównym rywalem, Bombardierem, ale dałby im dodatkowe możliwości na amerykańskim rynku maszyn regionalnych, bo najmniejszej maszynie z unowocześnionej rodziny E2, E175-Ew grożą ograniczenia.
Szef pionu samolotów cywilnych Embraera, John Slattery oświadczył jednak, że projekt dotyczący turbopropów został na razie odłożony na dalszy plan. — Nadal jestem zainteresowany rozpoznawaniem celowości biznesowej dla samolotów turbośmigłowych, ale mogę zapewnić, że nie ma natychmiastowych planów uruchomienia takiego programu. Nasza uwaga skupia się teraz wyłącznie na certyfikowaniu E190-E2, co może nastąpić za kilka tygodni i w odpowiednim czasie w przyszłym roku z E195-E2 — powiedział agencji Reutera na marginesie konferencji lotniczej w Dublinie.
Niemniej w firmie pracuje nadal mała niewidoczna ekipa nad uzasadnieniem biznesowym turbopropów — powiedział. — To platforma, którą jestem w dalszym ciągu zainteresowany, obserwuję prace tej ekipy, ale do czasu uzyskania certyfikatu dla E2 i sprzedaży tych samolotów trudno byłoby mi zwrócić się do udziałowców o zainwestowanie w nowa platformę. Jestem tego w pełni świadomy — dodał.
Samoloty turbośmigłowe zwiększyłyby gamę regionalnych maszyn Embraera, który w coraz większym stopniu wchodzi w segment do 150 miejsc zamiast skupiać się na węższym 70-130-miejscowym, będącym jego tradycyjną specjalnościom. — Szukamy zawsze okazji, to nasze naturalne podejście. Powiedzieliśmy wcześniej, że chcemy stać się liderem w segmencie do 150 miejsc — powiedział Slattery w Dublinie.
Ograniczając swe ambicje do segmentu do 150 miejsc Embraer dał do zrozumienia, że nie zamierza produkować większych samolotów i wkraczać na terytorium zdominowane przez Airbusa i Boeinga — uznali eksperci od lotnictwa.