Decyzja o podjęciu prac nad samolotem na 220-270 pasażerów wydawała się bliska rok temu, ale odroczono ją, bo Boeing skupił całą uwagą na uziemieniu MAXów.

W kilka dni po objęciu stanowiska z zadaniem wydobycia koncernu z kryzysu z powodu utraty opinii prezes David Calhoun stwierdził, że doszło do zmian na rynku konkurencji. - Od czasu użycia pierwszego arkusza papieru doszło do małych zmian. Warunki konkurencji zmieniły się nieco. Zaczniemy znów od czystego arkusza papieru, liczę nad to - powiedział dziennikarzom podczas telekonferencji.

Rzecznik Boeinga Gordon Johndroe poinformował, że Calhoun polecił sporządzić nowe opracowanie, jakiego rodzaju samolot jest potrzebny. Po podjęciu ostatecznej decyzji mija 6-7 lat lub więcej, zanim nowy samolot znajdzie się na rynku. Boeing chce skrócić ten okres korzystając częściowo z technologii cyfrowej i nowych modeli biznesowych związanych z  NMA - pisze Reuter.

Calhoun "zwrócił się do ekipy o dokonanie oceny przyszłego rynku i jakiego rodzaju samolot jest potrzebny dla tego rynku - powiedział  Johndroe. Początkowe oceny dotyczące NMA sporządzono 2,5 roku temu, więc nowe opracowanie "wykorzysta to, czego dowiedzieliśmy się w zakresie projektowania i produkcji".

Kolejnym sygnałem zmiany tempa jest nagłe odwołanie spotkania ludzi z Boeinga z potencjalnym nowym dostawcą, przewidzianego na przyszły tydzień, bez ustalenia nowej daty. To różni się od podejścia sprzed kilku tygodni, kiedy Boeing przedstawiał nowe szczegóły o tym samolocie, m.in. o  zaawansowanej strukturze kompozytowej kilku liniom lotniczym.