Adrian Furgalski, prezes Zespołu Doradców Gospodarczych TOR, przypomina, że dla LOT-u połączenia krajowe to przede wszystkim strumień zasilający rejsy europejskie i dalekiego zasięgu.

W czasach przed pandemią na ruch krajowy przypadało prawie 2 mln pasażerów, z których większość leciała z portów regionalnych przez hub warszawski dalej. Równocześnie z usług samego Intercity skorzystało 49 mln osób a trasy z Warszawy do Krakowa czy Gdańska to trasy – samograje, gdzie z rozkładu na rozkład zwiększano liczbę pociągów. W tym zakresie loty nie stanowiły zagrożenia dla kolei, gdyż w polskich warunkach trasy kolejowe z czasem przejazdu poniżej 3 godzin są konkurencyjne wobec połączeń lotniczych - komentuje dla Business Insider Polska.

Jego zdaniem, na trasach krajowych LOT chce konkurować przede wszystkim z tanimi liniami lotniczymi, zachęcając pasażerów do podróży za granicę z przesiadką przez hub w Warszawie, a także odbudowując swoją ofertę rejsów wakacyjnych z lotnisk regionalnych.

Podobnego zdania jest Dominik Sipiński, analityk lotniczy firmy ch-aviation i Polityki Insight. Uważa, że obecne ruchy LOT-u w warunkach odbudowującego się popytu pozwalają m.in. pozyskać tak potrzebną narodowemu przewoźnikowi gotówkę.

Sipiński uważa też, że nie jest to długoterminowy plan. - Docelowo większość lotów krajowych w Polsce powinna zniknąć ze względów środowiskowych. Jednak na razie trudno powiedzieć, kiedy LOT będzie mógł wrócić do działań strategicznych związanych z budową hubu. Rząd i linia nie przedstawiły też żadnego długoterminowego pomysłu na po-pandemiczny LOT - podkreśla analityk.