Amerykański urząd specjalnych działań prawnych (US Office of Special Counsel, OSC) — niezależny organ federalny do prowadzenia śledztw i postępowań prokuratorskich na podstawie 4 zasadniczych ustaw, m.in. o ochronie demaskatorów-sygnalizatorów — stwierdził, że demaskator zatrudniony w sektorze lotnictwa ujawnił, iż inspektorzy lotów wystawiali certyfikaty pilotom i prowadzili nawet „kontrolne jazdy” mimo że nie mieli niezbędnego oficjalnego przeszkolenia ani uprawnień. Urząd powtórzył twierdzenia demaskatora i stwierdził, że biuro ds. audytu i oceny w FAA „potwierdziło dowodami twierdzenia demaskatora podając w wątpliwość operacyjny przegląd kilku samolotów, m.in. B737 MAX i Gulfstream VII” — cytuje Reuter.

FAA oświadczył z kolei, że „poważnie traktuje wszystkie twierdzenia demaskatora i nie toleruje odwetu wobec tych, którzy poruszają kwestie bezpieczeństwa”’.

Boeing odmówił komentarza, Gulfstream z konglomeratu General Dynamics stwierdził, że samoloty dyspozycyjne G500 i 600 uzyskały certyfikaty FAA w 2018 i 2019 r. i od tamtej pory przeleciały ponad 5 tys. godzin. — Jesteśmy pewni, że przewyższyły wymagane wymogi potrzebne do pomyślnej certyfikacji programów szkolenia pilotów na G500 i G600 — powiedziała pracownica działu prasowego tej firmy.

We wrześniu urząd OSC stwierdził, że FAA „wprowadził chyba w błąd w przedstawianiu szkolenia i kompetencji swych pracowników”, gdy informował Kongres o niektórych inspektorach bezpieczeństwa, którzy uczestniczyli w ocenianiu wymogów szkoleniowych na B737 MAX. FAA odparł wtedy, że wszyscy „inspektorzy bezpieczeństwa lotniczego uczestniczący w ocenie B737 MAX byli w pełni wykwalifikowani do takich działań” i zaprzeczył, by wprowadził Kongres w błąd.

FAA ustalił po ujawnieniu całego problemu, że „demaskatorowi groził odwet. Ten człowiek postanowił więc podjąć pracę w innym mieście, aby unikać nękania go na każdym kroku. Gdy ujawnił to co wie, jego szefowie odsunęli go od wykonywania obowiązków i odrzucali jego wnioski o szkolenie innych, certyfikowanie lotów i przekwalifikowanie zawodowe” — poinformował OSC. Gdy urząd prowadził śledztwo w tej sprawie, ówczesny zwierzchnik demaskatora odszedł na emeryturę, więc nie doszło do dyscyplinarnego ukarania go.