Linia jest w kontakcie z rządem, bo państwo ma jej udzielić kredytu pomostowego, by mogła utrzymać połączenia. Ministerstwo Transportu poinformowało, że Air Berlin otrzyma wsparcie w wysokości 150 mln euro. Firma ma dalej akceptować rezerwacje lotów. Loty przewoźnika Niki, filii Air Berlin, również mają odbywać się zgodnie z wcześniejszymi planami.
- Operacje lotnicze Air Berlin mogą być przeprowadzane w pełnym zakresie - oświadczyła minister gospodarki Niemiec Brigitte Zypries, podkreślając, że bez pomocy niemieckiego rządu nie byłyby możliwe "powroty lotnicze dziesiątek tysięcy podróżnych przebywających na wakacjach".
Air Berlin upadł, bo główny udziałowiec tej firmy, linia lotnicza Etihad z Abu Zabi, kilka tygodni temu odmówił dalszego finansowania strat niemieckiego przewoźnika.
Według nieoficjalnych informacji trwają rozmowy z Lufthansą, która miałaby przejąć część udziałów w Air Berlin. LH już wykorzystuje samoloty Air Berlina.
Air Berlin miał kłopoty finansowe od dłuższego czasu. Linia jest jedną z ofiar nieudanego projektu lotniskowego Berlin Brandenburg, bo właśnie na centrum przesiadkowym w Berlinie miała być budowana potęga przewoźnika. Błędne było także założenie, że Niemcom jest potrzebny drugi tradycyjny przewoźnik. O potężnych kłopotach finansowych Air Berlin informował jeszcze w czerwcu, linia z powodu braku kapitału odwoływała rejsy i kasowała połączenia. Etihad zapewniał wtedy jednak, że jest w stanie zapewnić finansowanie Air Berlin do końca 2018 roku. I nic nie wskazywało, aby miało się to zmienić. Tyle że Etihad poległ w Europie na dwóch frontach, bo bankrutem jest również Alitalia, gdzie arabska linia nadal jest największym udziałowcem. Tam z kolei Arabowie nie poradzili sobie ze związkami zawodowymi, a w efekcie tych dwóch porażek stracił stanowisko prezes Etihadu James Hogan. —Mamy dość pieniędzy i wiarygodnego partnera - przekonywała jednak wtedy rzeczniczka AB.