Bieszczady inspirują pisarzy

Książki z połoninami w tle zapełniłyby sporą biblioteczkę, ale nie po wszystkie warto dzisiaj sięgać. To żadna strata, bo ciągle powstają nowe.

Publikacja: 20.12.2015 20:30

Bieszczady zachwycają nie tylko artystów

Bieszczady zachwycają nie tylko artystów

Foto: Fotorzepa, Marta Bogacz

Na początku warto rozwiać wątpliwości i często powtarzane półprawdy, które przerodziły się w mity. Gdy mówimy o Bieszczadach w literaturze, na myśl przychodzą przede wszystkim dwa nazwiska: Edward Stachura oraz Marek Hłasko. Otóż jeden i drugi z Bieszczadami nie mieli zbyt wiele wspólnego. Słynna powieść Stachury „Siekierezada albo zima leśnych ludzi" rozgrywa się w lasach zachodniej Polski w okolicach Głogowa, a nie na bieszczadzkim wyrębie, jak przyjęło się sądzić. Sam Stachura, jak podają źródła i świadkowie, przyjechał w Bieszczady tylko raz w 1973 r. Jako wspomnienie jego pobytu w Cisnej stoi dziś w mieście drewniany zajazd pod wymowną nazwą „Siekierezada". W swoim dzienniku „Sted" o bieszczadzkich szlakach pisał z uznaniem: „Jest na co popatrzeć".

Marek Hłasko również przypisywany jest Bieszczadom, choć rzeczywistość była inna. Jako młody chłopak na początku lat 50. pracował w bazie transportowej w Bystrzycy Kłodzkiej, co opisał później w powieści „Następny do raju". W tych samych okolicach kręcono też film „Baza ludzi umarłych" z 1958 r. na podstawie Hłaskowej powieści.

Obydwaj autorzy są fałszywie przypisywani Bieszczadom, co jak najlepiej świadczy o samym regionie. Oznacza to tyle, że Bieszczady zdominowały naszą polską wyobraźnię silnym wizerunkiem pięknego, a jednocześnie surowego i niebezpiecznego zakątka. Idealnego dla buntowników uciekających od cywilizacji.

Szwejk na połoninie

Kiedy patrzy się chronologicznie na powiązania Bieszczad i literatury, to najstarsze wydają się bieszczadzkie tropy z życiorysu hrabiego Aleksandra Fredry. XIX-wieczny komediopisarz, autor „Ślubów panieńskich" i „Zemsty", urodził się na Jarosławszczyźnie. Jego ojciec przyszedł na świat w samym sercu Bieszczad, w dworku w Hoczewie nad Sanem. Autor „Dam i huzarów" spędził tam część dzieciństwa. Gdy później wyprowadził się do Lwowa, często wracał w rodzinne strony. W swoim pamiętniku zatytułowanym „Trzy po trzy" o latach spędzonych w górach pisał: „Pobyt nasz w Cisny był pełny uciech. Wszystko dla nas było nowe – nowe dla słuchu i wzroku. Trąby z kory juhasów odzywały się czasami po górach tu i ówdzie. Ton ich melodyjny, nieco jednostajnie przeciągły, powtarzany, a raczej rozciągany echem po skałach i lasach, ma w sobie coś tak swobodnego a tęsknego razem, tak stosownego do tej poważnie milczącej natury gór, że wrażenie, które od pierwszego razu na mnie zrobił, najmniej się nie starło (...) Zwiedzaliśmy szałasy po odległych górach, gdzie nas częstowano bundzem i bryndzą. Byliśmy przekonani, że w każdym parowie musi być przynajmniej jeden niedźwiedź".

Kilkadziesiąt lat po śmierci Fredry, podczas I wojny światowej, przez Bieszczady maszerował Jaroslav Hašek, co odtworzył później na kartach swojej powieści „Przygody dobrego wojaka Szwejka". Oddział Szwejka zatrzymał się w Sanoku na obiad, co miasto skwapliwie i rozsądnie wykorzystało, chwaląc się tym literackim faktem na tablicach pamiątkowych. Stworzono także turystyczny szlak wiodący śladami austro-węgierskiej 11. kompanii marszowej 91. pułku piechoty budziejowickiej.

Propagandziści i harcerze

Szczególnie mocno Bieszczady zaczęły pobudzać wyobraźnię pisarzy po II wojnie światowej i trwającym do lat 50. konflikcie polsko-ukraińskim, który zakończył się brutalnymi represjami i wysiedleniem kilkudziesięciu tysięcy mieszkańców niepolskiego pochodzenia. Piękna kraina się wyludniła, a lasy zaczęły porastać opuszczone obejścia i zagrody. Region stał się miejscem symbolicznym – mekką banitów, przestępców, ale także wszelkiej maści wrażliwców uciekających przed cywilizacją.

Jednocześnie Bieszczady od początku istnienia PRL były tematem wrażliwym ideologicznie i propagandowo. Każdy mógł tam pojechać i zamieszkać, ale już nie każdy mógł o Bieszczadach pisać. Ten przywilej przez lata przysługiwał tylko najbardziej zaufanym dla reżimu twórcom.

Pierwsze powojenne książki z Bieszczadami w roli głównej dotyczyły walk z niesławnymi bandami, czyli Ukraińską Powstańczą Armią. W 1959 r. ukazała się powieść Jana Gerharda „Łuny w Bieszczadach", w której została przedstawiona historia starć pomiędzy Polakami a Ukraińcami w latach 40. Gerhard sam brał udział w tych krwawych wydarzeniach. Uczestniczył też w niesławnej inspekcji wojskowej z 1947 r., podczas której zginął gen. Karol Świerczewski. Następnie pisarz brał czynny udział w bezwzględnych akcjach odwetowych i wysiedleniach. Powieść miała jednoznaczną wymowę propagandową, przez co dzisiaj jest ciężka do strawienia. Posłużyła komunistom do usprawiedliwienia okrytej złą sławą akcji „Wisła". Nawet jeśli nakreślona przez Gerharda fabuła jest dynamiczna, akcja wartka, a język potoczysty, to trudno dzisiaj znieść wszystkie przekłamania i ideologiczne wtręty czynione na każdej stronie przez narratora. Władze PRL musiały być dumne z tego propagandowego dzieła, bo już dwa lata później powstała adaptacja filmowa zatytułowana „Ogniomistrz Kaleń".

Z kolei w latach 50. Bieszczady stały się miejscem studenckich wypraw turystycznych. W ciągu kilkunastu lat zyskały opinię idealnego miejsca do biwakowania. Nawiązał do tego Zbigniew Nienacki w 1975 r., pisząc powieść młodzieżową „Pan Samochodzik i tajemnica tajemnic". Część akcji rozgrywa się na harcerskim obozie w Bieszczadach, podczas gdy tytułowy bohater szuka w czeskiej Pradze tropów szajki przemycającej z Polski cenne ikony halickie.

Czekając na powieść

Książką powstałą w okresie PRL, poświęconą Bieszczadom, która najlepiej zniosła upływ czasu, są opowiadania Jerzego Janickiego zebrane w tomie „Nieludzki doktor" z 1983 r. Janicki był znanym prozaikiem, gawędziarzem i autorem scenariuszy, m.in. do serialu telewizyjnego „Dom" oraz słuchowiska radiowego „Matysiakowie". Został także zapamiętany jako popularyzator kultury Lwowa, w którym dorastał przed wojną. W Bieszczady Janicki trafił w latach 60. i z miejsca się w nich zakochał. W latach 80. kupił dom w miejscowości Chmiel, który stał się mu bliższy niż warszawskie lokum. Opowiadania Janickiego oddają koloryt miejscowej społeczności i świetnie portretują leśnych pracowników oraz mieszkańców gór. Z jego prozy przebija reporterski temperament, znakomite wyczucie języka i błyskotliwe poczucie humoru. Książka dawno nie była wznawiana, ale naprawdę warto poszukać jej w bibliotekach lub antykwariatach.

Nie można zapomnieć o bieszczadzkich poetach. Wśród nich najsłynniejszy to Jerzy Harasymowicz, wielokrotnie nagradzany liryk, który debiutował w latach 50. wraz z pokoleniem twórców skupionych wokół czasopisma „Współczesność". Duża część jego twórczości poświęcona jest właśnie Bieszczadom, a przede wszystkim ich różnorodnej i wielokulturowej tradycji.

Po 1989 r. Bieszczady przestały być tematem strzeżonym i wreszcie można było pisać o nich swobodnie. W związku z tym najwięcej pozycji na ich temat w wolnej Polsce miało charakter niefikcyjny. Powstało wiele książek historycznych, a także popularnonaukowych, jak choćby trylogia Krzysztofa Potaczały „Bieszczady w PRL". Autor nakreślił w nich barwny portret regionu za pomocą anegdot i specyficznych lokalnych zjawisk społecznych.

Na osobny rozdział zasługiwałby pisarz i dziennikarz Andrzej Potocki, który opublikował ponad 20 książek na temat historii i kultury tej części Polski. O dawnych Bieszczadach pisał tak: „W tym zaginionym świecie żyli obok siebie, ale przecież razem, ruscy górale zwani Bojkami, Żydzi, wśród których przeważali chasydzi, polska szlachta zagrodowa, osadnicy niemieccy gospodarujący tu na roli od siedmiu pokoleń i Cyganie mieszkający na obrzeżach wsi. I każdy z nich był tutejszy, czyli swój".

Jednak nawet najlepsze książki popularnonaukowe nie zastąpią pełnokrwistej powieści, kreślącej panoramę ludzkich losów na tle krainy okrutnie doświadczonej przez historię. W 2006 r. Marek Harny napisał ciekawą powieść „Samotność wilków" o warszawskim polityku, który wychodzi z więzienia i wyjeżdża z młodą ekolog w rodzinne Bieszczady. Podobną strategię przyjęła Maria Nurowska, która spróbowała opisać fenomen Bieszczadów za pomocą ich najsłynniejszego mieszkańca – wilka szarego. Jednak wielka epicka powieść o Bieszczadach jest zapewne dopiero przed nami. A może już właśnie powstaje?

masz pytanie, wyślij e-mail do autora, m.kube@rp.pl

Na początku warto rozwiać wątpliwości i często powtarzane półprawdy, które przerodziły się w mity. Gdy mówimy o Bieszczadach w literaturze, na myśl przychodzą przede wszystkim dwa nazwiska: Edward Stachura oraz Marek Hłasko. Otóż jeden i drugi z Bieszczadami nie mieli zbyt wiele wspólnego. Słynna powieść Stachury „Siekierezada albo zima leśnych ludzi" rozgrywa się w lasach zachodniej Polski w okolicach Głogowa, a nie na bieszczadzkim wyrębie, jak przyjęło się sądzić. Sam Stachura, jak podają źródła i świadkowie, przyjechał w Bieszczady tylko raz w 1973 r. Jako wspomnienie jego pobytu w Cisnej stoi dziś w mieście drewniany zajazd pod wymowną nazwą „Siekierezada". W swoim dzienniku „Sted" o bieszczadzkich szlakach pisał z uznaniem: „Jest na co popatrzeć".

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Literatura
Czesław Miłosz z przedmową Olgi Tokarczuk. Nowa edycja dzieł noblisty
Literatura
Nie żyje Leszek Bugajski, publicysta i krytyk literacki
Literatura
Ernest Bryll: zapomniany romantyk i Polak stojący w kolejce
Literatura
Nie żyje Ernest Bryll
Literatura
Premiera książki „Emilian Kamiński. Reżyser marzeń”