Breyten Breytenbach laureatem Nagrody im. Zbigniewa Herberta

Życie Breytena Breytenbacha z RPA przypomina skomplikowane losy niejednego walczącego polskiego twórcy.

Publikacja: 29.05.2017 17:59

Breyten Breytenbach (ur. w 1939 r.), tegoroczny laureat Nagrody im. Zbigniewa Herberta, tworzy w jęz

Breyten Breytenbach (ur. w 1939 r.), tegoroczny laureat Nagrody im. Zbigniewa Herberta, tworzy w języku afrikaans.

Foto: materiały prasowe

Do Warszawy przyjechał odebrać Nagrodę Literacką im. Zbigniewa Herberta. Wyróżnienie – statuetka i 50 tys. dolarów – nie ogranicza się do polskich twórców i z każdym rokiem nabiera coraz większego znaczenia międzynarodowego. Tegoroczny laureat to 77-letni Breyten Breytenbach urodzony w rodzinie białych Afrykanerów w RPA. Oprócz poezji pisze prozę i maluje obrazy, a sławy przysporzyło mu zaangażowanie w walkę z apartheidem.

– Z Herbertem i jego twórczością zetknąłem się w połowie lat 60. na europejskiej konferencji poetyckiej – opowiada „Rzeczpospolitej" poeta. W środowisku międzynarodowym znana jest twórczość Miłosza czy Szymborskiej, ale z Polaków to Herbert zawsze cieszył się największą estymą. Inspirował mnie, ale w szczególny sposób. Nie chodzi o to, że chciałem pisać podobne wiersze, ale chciałem pisać równie dobre. Zawieszał nam wysoko poprzeczkę.

Z wilczym biletem

Po raz pierwszy wyjechał z Afryki, gdy miał 19 lat. Był rok 1958 i nikt nie sądził, że dni apartheidu są policzone. Krajem rządziła biała mniejszość  realizująca politykę segregacyjną. A on z uwagi na swe poglądy dostał wilczy bilet i o studiowaniu w ojczyźnie mógł zapomnieć.

Bez grosza trafił do Europy. Tak zaczęły się jego podróże, które w zasadzie trwają do dziś. – Moim domem jest miejsce, gdzie najlepiej mi się pracuje. Mam taki zakątek obecnie w Katalonii. Do Afryki często wracam i nie czuję się tam obco – mówi. Na przełomie lat 70. i 80. wrócił do ojczyzny na dłużej, nie do końca z własnej woli. Przez siedem lat siedział w więzieniu pod zarzutem zdrady i terroryzmu.

A jak było naprawdę? W 1962 r. wziął ślub. Jego małżonka była Wietnamką, więc Breytenbach złamał tzw. prawo moralności zabraniające mieszkańcom RPA związków mieszanych rasowo. Mimo to na początku lat 70. oboje dostali zgodę na krótką wizytę w RPA. Po powrocie do Paryża Breytenbach postanowił wrócić, ale już z fałszywym paszportem, by na miejscu zaangażować się w walkę z rasistowskim systemem. Szybko go aresztowano i w 1975 r. skazano na dziewięć lat więzienia. Wyszedł po siedmiu, z czego dwa spędził w izolatce.

– Był to najgorszy okres w moim życiu, ale nie mogę powiedzieć, że były to lata zmarnowane – wspomina Breytenbach. – To chyba musiało się wydarzyć. Dzięki temu jestem dziś takim, a nie innym człowiekiem.

Na szczęście świat się zmieniał i pod koniec lat 80. Breytenbach mógł jawnie  zaangażować się w proces przemian jako mediator.

Więcej łączy, niż dzieli

Polityka poróżniła go z braćmi, z rodziną, która popierała afrykanerską politykę segregacji rasowej, ale nigdy nie doszło do zerwania kontaktów.

– Niezależnie od tego, jak bardzo bylibyśmy skłóceni w rodzinie czy, szerzej, w społeczeństwie, prędzej czy później okazywało się, że więcej nas łączy, niż dzieli – wspomina. – Wychowała nas ta sama ziemia, kultura, język. Koniec końców zawsze potrafiliśmy się spotkać przy wspólnym stole.

Po polsku ukazały się dwa tomiki wierszy z różnych lat. „Cały czas" wyszedł w 1980 r., gdy Breytenbach ciągle był w więzieniu. Drugi – „Refren podróżny" – ukazał się w 2016 r. przy okazji wizyty poety na krakowskim Festiwalu Miłosza.

Twórczość poetycka Breytenbacha przechodziła różne fazy, ale zawsze była silnie zaangażowana. Tworzył wiersze polityczne, mocne manifesty i krytyki rządu. Za to po ślubie z upodobaniem pisał erotyki dedykowane żonie. Często też wracał do południowoafrykańskiego pejzażu, do obrazów niebieskiego oceanu i spękanej ziemi.

Tworzy w języku afrikaans – mieszance niderlandzkiego, angielskiego i języków afrykańskich. Pierwotnie przynieśli go ze sobą osadnicy z Europy, z czasem stał się jednym z oficjalnych języków. Sęk w tym, że dzisiaj afrikaans jest spychany na margines jako język białych kolonizatorów.

– Trzeba walczyć o język, który ukształtował naszą kulturę i wrażliwość, a jednocześnie także latami był kształtowany przez Afrykę. To on najlepiej definiuje niejednorodną wspólnotę Południowej Afryki, a nie angielski, który w naszych ustach brzmi niedoskonale – tłumaczy poeta.

Stracone marzenia

Kwestia języka to jedna z wielu rzeczy, które w RPA nie podobają się dziś Breytenbachowi. – Przemiany wyszły nam marnie. Nowe elity weszły w miejsce dawnych. Teoretycznie mamy wolność, ale w praktyce nie ma równości wobec prawa. Ludzie związani z partią rządzącą są bezkarni. Rosną nierówności ekonomiczne i nie przebiegają wzdłuż podziału rasowego, jak chciałaby tego obecna propaganda. Mamy dobrą konstytucję, ale jest nieustannie łamana. Nie tak wyglądały marzenia o Południowej Afryce – mówi z rozgoryczeniem.

W rozmowach o poezji zawsze wraca górnolotne pytanie o obowiązki poety. Nie można o to nie spytać laureata nagrody, której patron kwestię etosu traktował tak poważnie.

– Poeta jest zobowiązany wobec samej poezji i twórców, którzy byli przed nim. Czy będzie to poezja z jego ojczyzny, twórczość Herberta czy nawet dawna poezja chińska z VIII w., do której z upodobaniem wracam – mówi Breyten Breytenbach. – Pewnie poezja coraz rzadziej potrafi dziś zmieniać świat. Zawsze jednak tym przemianom będzie towarzyszyć jako komentarz. ©?

masz pytanie, wyślij e-mail do autora: m.kube@rp.pl

Wyróżnienie, któremu patronuje polski poeta

W 2017 r. międzynarodową nagrodę literacką im. Zbigniewa Herberta przyznano już po raz piąty. Jako pierwszy zdobył ją w 2013 r. amerykański poeta, dramaturg i tłumacz W.S. Merwin. Rok później po statuetkę przyjechał – również z Ameryki – Charles Simic, poeta o korzeniach serbskich, od lat pracujący jako akademik w USA. Trzecim laureatem był 73-letni Ryszard Krynicki z olbrzymim dorobkiem twórczym i wydawniczym.

W 2016 r. gala w Warszawie nie odbyła się, gdyż 79-letni Lars Gustafsson ze Szwecji nie dożył uroczystości i zmarł miesiąc po ogłoszeniu werdyktu. ©?—m.ku

Do Warszawy przyjechał odebrać Nagrodę Literacką im. Zbigniewa Herberta. Wyróżnienie – statuetka i 50 tys. dolarów – nie ogranicza się do polskich twórców i z każdym rokiem nabiera coraz większego znaczenia międzynarodowego. Tegoroczny laureat to 77-letni Breyten Breytenbach urodzony w rodzinie białych Afrykanerów w RPA. Oprócz poezji pisze prozę i maluje obrazy, a sławy przysporzyło mu zaangażowanie w walkę z apartheidem.

– Z Herbertem i jego twórczością zetknąłem się w połowie lat 60. na europejskiej konferencji poetyckiej – opowiada „Rzeczpospolitej" poeta. W środowisku międzynarodowym znana jest twórczość Miłosza czy Szymborskiej, ale z Polaków to Herbert zawsze cieszył się największą estymą. Inspirował mnie, ale w szczególny sposób. Nie chodzi o to, że chciałem pisać podobne wiersze, ale chciałem pisać równie dobre. Zawieszał nam wysoko poprzeczkę.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Literatura
Rekomendacje filmowe: Intymne spotkania z twórcami kina
Literatura
Czesław Miłosz z przedmową Olgi Tokarczuk. Nowa edycja dzieł noblisty
Literatura
Nie żyje Leszek Bugajski, publicysta i krytyk literacki
Literatura
Ernest Bryll: zapomniany romantyk i Polak stojący w kolejce
Literatura
Nie żyje Ernest Bryll